sobota, 8 lutego 2014

"Now is Good" Rozdział XIX Ostatni!

Leżałam w łóżku, już jutro miała odbyć się moja operacja. Siedzieli przy mnie wszystkie ważne dla mnie osoby. Byli rodzice, Celine, chłopcy z zespołu, David i Louis. Tak bardzo chciałam, żeby pojawiła się też Lily, ale nie mogła urwać się z New Yorku. Oni wszyscy nie wiedzieli jeszcze nic o moich planach. W rozmowie z nimi cały czas ryczałam, ale nie chciałam powiedzieć dlaczego. Po dwóch godzinach poprosiłam, żeby zostawili mnie samą. Pozwoliłam jedynie zostać Dave'owi. Przytuliłam go i pocałowałam jak najnamiętniej potrafiłam, chciałam, żeby zapamiętał to do końca życia. Gdy wszyscy opuścili mój pokój ubrałam się w najładniejsze ciuchy, jakie miałam w szafie. Zdecydowałam się też na moje szpilki z czerwoną podeszwą. Makijaż był piękny, ćwiczyłam go przez cały tydzień. Przed wyjściem z domu usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać.
Moi kochani!
Mój świat rozsypał się jak domek z kart. Nie jestem w stanie określić, co czuję. Życie straciło sens. Odnalazłam miłość, pogodziłam się z mamą, ale straciłam to, co dawało mi chęć do życia. Bez śpiewu byłabym trupem wśród żywych. Kocham was wszystkich. Davidzie, zawsze będziesz dla mnie najważniejszy. Celine, mam nadzieję, że przez moją śmierć ty będziesz mogła żyć, taka wymiana, życie za życie. Rodzice, kocham was, zawsze tak było, nie obwiniajcie się o moją śmierć. Benie, przepraszam, że nie zdążyłam odwzajemnić twojego uczucia. Reszto zespołu, znajdźcie sobie cudowną wokalistkę i nie rozwiązujcie działalności. Lily, to dzięki tobie przetrwałam przeprowadzkę do NY. Kocham cię jak siostrę i mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Louisie, byłeś dla mnie bratem i na zawsze nim pozostaniesz. Żyjcie dalej i nie opłakujcie mnie. Będę was obserwować, ale ze świata, w którym znowu będę mogła śpiewać. Błagam was, zaproście wszystkich z mojej szkoły oraz Lily. To dla mnie bardzo ważne. 
Wasza Rose.
Zostawiłam list na łóżku. Nałożyłam bolerko i wybiegłam z kamienicy. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie mogłam się jednak wycofać. Stałam przed przejazdem kolejowym i czekałam na nadjeżdżający pociąg. Chwilę wcześniej wysłałam sms-a do Davida, Louisa i Celine, że w moim pokoju czeka na nich list. Rozpędzony ekspres był już coraz bliżej. W ostatniej chwili rzuciłam się na tory i zdążyłam jeszcze powiedzieć "Kolorowych snów, Rose"...


To już ostatni kończący wszystko rozdział :'(
Przepraszam, to miało być inaczej, ale moja wena z niewiadomych powodów wyparowała.
Proszę, żeby każdy kto wytrwał ze mną do końca zostawił pod tym postem komentarz.
Chcę wiedzieć, ile nas było.
Kocham was, komentarze które zostawialiście były wielką motywacją, ale niestety wszystko się kiedyś kończy.
Mam bloga w formie pamiętnika, w którym zamierzam umieszczać jakieś krótkie opowiadania.
Jeśli chcecie możecie na niego wpadać. Będzie mi miło, że ze mną zostaliście i wybaczyliście zakończenie opowiadania. 
Pamiętajcie, to dzięki wam pisałam do tego momentu ;* 
http://mojblogowynotatnik.blogspot.com/  <---- A to mój nowy blog, który już na was czeka i liczy, że go zaobserwujecie, lub skomentujecie posta.
Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Żegnajcie ;)

wtorek, 4 lutego 2014

"Now is Good" Rozdział XVIII

Gdy się obudziłam chłopaka obok mnie nie było. Nie przestraszyłam się jednak, on często tak znikał. Zajęłam się moimi sprawami, wzięłam prysznic, uczesałam się w dobierańca na bok i nałożyłam luźną koszulkę z motywem Supermana, krótkie spodenki i grube zakolanówki. Szczęśliwa zbiegłam po schodach i zrozumiałam zniknięcie mojego Dave'a, stał w kuchni i męczył się z kanapkami. Podszedł do mnie i delikatnie pocałował w policzek. Po przywitaniu pomogłam mu ze śniadaniem, które zjedliśmy, zostawiliśmy też trochę dla Louisa. Musiałam jechać na próbę, ale bardzo mi się nie chciało, a poza tym było zimno. Zmusiłam się jednak do ubrania swetra ze Smerfetką, jeansów i litów. Chwyciłam dużą torbę, do której spakowałam potrzebne rzeczy i już chciałam wychodzić, ale mój "przyjaciel" mnie zatrzymał.
- Ty chcesz iść w taką okropną pogodę? Chyba żartujesz, podwiozę cię.
- Dziękuję, ale nie musisz.
- Nie chcę, żebyś się rozchorowała, nie mógłbym wtedy cię całować, a to byłoby nie do wytrzymania.- uśmiechnął się
- No dobrze, ale szybko, nie chcę się spóźnić, adres podam ci po drodze.- wyszliśmy z mieszkania.
Podróż minęła w bardzo przyjemnej atmosferze, jechaliśmy jakieś pół godziny i byliśmy przed studiem. Nie chciałam, żeby David poznał moich kolegów z zespołu, ale uparł się, żeby posłuchać naszego wykonania. Nie miałam wyboru, chwyciłam go za rękę i prowadziłam w stronę chłopaków, którzy już na mnie czekali. Spotkaliśmy się przed wejściem do budynku. Nie wiedziałam jak przedstawić mojego towarzysza. Po długich przemyśleniach podałam tylko jego imię. Gdy wszyscy się już znali udaliśmy się na próbę. Wszystkie piosenki poszły dobrze i nie było potrzeby siedzieć tam dłużej niż półtorej godziny. Po skończonym występie podszedł do mnie Ben i poprosił o chwilę rozmowy, w tym samym momencie jednak podbiegł David i pocałował mnie gratulując talentu. Wtedy Benjamin uznał, że ta pogadanka byłaby bez sensu i sobie odszedł. Zrobiło mi się go żal, ale nie chciałam się tym zamartwiać. Chwyciłam mojego chłopaka za rękę, pożegnałam się z resztą i wyszłam. Nie miałam planów co do dzisiejszego dnia. Przez mój umysł przewijali się jednak rodzice. Tata tak na prawdę nic mi nie zrobił i byłam smutna, że cierpi. Poprosiłam bruneta, żeby zawiózł mnie pod dom mamy i taty. Na początku nie wierzył, że mówię serio, ale potem przekonał się, że nie żartuję i wyruszył. Bardzo bałam się tego spotkania, ale musiałam się przełamać. Gdy byliśmy na miejscu poprosiłam, żeby chłopak poszedł ze mną. Nie miałam zamiaru pukać, drzwi były otwarte. Wparowałam do środka, ujrzałam moich starszych wtulonych w siebie i oglądających jakąś komedię romantyczną. Gdy usłyszeli moje kroki od razu się odwrócili. Mama wstała i chciała mnie przytulić, ja jednak zręcznie się wymknęłam i podbiegłam do mojego tatusia. Wyściskałam go za wszystkie czasy i po cichu przekazałam, że będę czekać na niego za godzinę w pobliskiej kawiarni, ale tylko jeżeli przyjdzie sam. Potem wstałam, wtuliłam się w Dave'a i jakby nigdy nic wyszłam. Sama byłam zdziwiona swoim zachowaniem, ale to było najlepsze rozwiązanie, przecież nie mogłam gadać z moją wyrodną matką, która wyrzuciła mnie z domu. Jednak przed rozmową z moim tatą chciałam jeszcze pogadać z Davidem. Zgodził się i od razu poszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy po herbacie i zaczęliśmy rozmowę.
- Musimy sobie coś wyjaśnić- zaczęłam- ja nie potrafię zrozumieć kim dla ciebie jestem. Przecież ja wyjadę i to będzie koniec.
- Jesteś najważniejszą dziewczyną w moim życiu- chwycił moją dłoń- i jeśli wyjedziesz, to pojadę z tobą.
- To jest śmieszne, nie pozwolę ci rzucić całego życia, żeby za mną pojechać.
- Akurat o tym nie możesz decydować. Nie pozwolę ci uciec, rozumiesz? Gdy wtedy zniknęłaś zrozumiałem, jak ważna dla mnie byłaś. Nie potrafiłem tego docenić, ale teraz już wiem, kocham cię.
- Przepraszam, ale ja muszę to przemyśleć. Ja też cię kocham, ale nie mam gwarancji, że nie zdradzisz mnie po raz kolejny.
- Jasne, musisz przemyśleć, ale wiedz, że na prawdę cię kocham. Może jednak po mimo wszystko dasz się zaprosić do klubu? Jeśli nie jako para, to jako przyjaciele.
- Dobrze.- zgodziłam się
Resztę czasu przegadaliśmy i śmialiśmy się. Dave zmył się chwilę przed przyjściem mojego taty. Przywitaliśmy się i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Mężczyzna w średnim wieku czerpał przyjemność z patrzenia na mnie, nie zadawał zbędnych pytań, czekał, aż sama opowiem mu to, co chcę powiedzieć. Po pewnym czasie pękłam i zaczęłam nawijać o mojej przyjaciółce, o zespole, o powodzie mojego przyjazdu. On jednak obiecał mi, że nie powie nic mamie. Zaprosiłam go też na mój koncert. Spotkanie było cudowne, obiecaliśmy sobie, że będziemy utrzymywać kontakt. Musiałam jednak już wracać, więc pożegnaliśmy się i każde z nas poszło w swoją stronę. Byłam bardzo szczęśliwa. W mig dotarłam do domu. W kuchni stał Louis i próbował coś ugotować. Prawie pękałam ze śmiechu, bo nawet nie potrafił ugotować makaronu. W końcu się nad nim zlitowałam i pomogłam. Gdy zjedliśmy makaron z truskawkami przypomniałam sobie, że umówiłam się na imprezę. Szybko pobiegłam pod prysznic. Umyłam głowę, a następnie wysuszyłam ją. Zrobiłam makijaż maskujący moje wory pod oczami, a włosy wyprostowałam. Tak na prawdę nie miałam ochoty wychodzić i właśnie wtedy dostałam sms-a od Davida, że nie da rady i musimy przełożyć to wyjście. Rozluźniłam się i wskoczyłam w jakieś luźne ciuchy. Pomyślałam, że to dobry czas, żebym mogła poćwiczyć śpiew. Szło mi rewelacyjnie, jednak w pewnym momencie coś się stało, nie mogłam wydusić z siebie dźwięku. Udałam się do Louisa, który powiedział, że powinniśmy pojechać do lekarza. Zgodziłam się. Zaraz byliśmy w taksówce. Denerwowałam się, ale podejrzewałam, że tylko nadwyrężyłam struny głosowe i dostanę coś na zaleczenie. Powoli weszliśmy do gabinetu. Pan doktor zbadał mnie i od razu wystawił diagnozę. Potrzebna była operacja, po której już nigdy nie zaśpiewam. Nagle cały świat zawalił mi się na głowę, oczy zaczęły napełniać się łzami. Od razu zostałam zapisana na zabieg, który miał odbyć się już za parę dni, im dłużej byśmy zwlekali, tym większe prawdopodobieństwo, że nie odzyskam nawet normalnego głosu. Zaczęłam intensywnie myśleć, to było bardzo smutne. Wyszłam stamtąd pogrążona w swoim cierpieniu. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a z resztą, każdy wypowiadany dźwięk sprawiał mi ból. Tak bardzo potrzebowałam teraz kogoś przytulić najbardziej pragnęłam Davida, chciałam schować się z nim przed całym światem. Wysyłałam mu mnóstwo wiadomości, ale na żadną nie odpisał. Lou powiedział mi, że jego brat wyjechał. Nie mogłam zrozumieć, jak mógł zostawić mnie bez pożegnania. Doszłam do wniosku, że on się nie zmienił i, że nigdy nie będzie traktował mnie na poważnie. Nagle moje myśli zeszły na szkołę, przecież nawet nie powiedziałam, że wyjeżdżam, to tak jakbym była na wagarach. Wybiłam jednak dość szybko tego rodzaju myśli z głowy, miałam ważniejsze zmartwienia. Musiałam odciąć się od świata, ale słuchanie muzyki odpadało, więc sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę i usiłowałam ją czytać. Po piętnastu minutach uznałam, że to bez sensu i znowu zaczęłam ryczeć. Wykończona moim nieszczęściem zasnęłam...


UWAGA! 
Zaczęło się głosowanie na najlepszy blog roku.
Możecie mi pomóc wysyłając sms pod numer 7122
o treści K00492    KAŻDY GŁOS SIĘ LICZY.
Jeżeli mój blog podoba się wam chociaż trochę, to wysyłajcie sms-y
 Poza tym mam pomysł, żebyście uczestniczyli w pisaniu opowiadania.
Pod tym postem możecie pisać, jak według was powinny rozwinąć się perypetie Rose.
Najlepsze pomysły wykorzystam w następnych rozdziałach.

sobota, 1 lutego 2014

"Now is Good" Rozdział XVII

Wstałam już o siódmej. W pośpiechu pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Potem ogarnęłam się, zrobiłam lekki makijaż oraz związałam włosy w wysokiego koka. Ubrałam fioletową bokserkę, czarny kardigan, jasne jeansy i czarne Vansy. Chwyciłam walizkę i z trudem zniosłam ją na dół. Udałam się do kuchni, po pięciu minutach dołączyli do mnie chłopcy. Zjedliśmy coś pośpiesznie i udaliśmy się na lotnisko. Panował tam niezły zamęt. Oczywiście samolot był opóźniony i przez dwie godziny czekaliśmy aż łaskawie odlecimy. Po męczącej odprawie w końcu znaleźliśmy się na pokładzie. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce przy oknie. Obok mnie pojawił się Jason. Patrzyłam na niego dając mu do zrozumienia, że ma sobie iść, ale było już za późno, musieliśmy zapiąć pasy. Kipiałam w środku, ale postanowiłam nie pokazać swojej złości. Wyciągnęłam z torby podręcznej MP3 i słuchawki, które szybko nałożyłam i pogrążyłam się w błogim spokoju. Nie trwał on jednak długo, bo mój były wyrwał mi odtwarzacz i powiedział, że nie odda mi go, dopóki nie porozmawiamy. W końcu zgodziłam się dać mu szansę wyjaśnienia. Zaczął swoje tłumaczenia:
- Rose, ty nic nie rozumiesz. Spróbuj mi wybaczyć.
- Wczoraj powiedziałeś mi już wystarczająco dużo. Potraktowałeś mnie jak przedmiot, na którym przećwiczysz reakcję twojego ciała. Nawet jeśli bym chciała, to nie potrafię ci wybaczyć. Daj mi spokój. Nie mam ci tego za złe, po prostu mnie zostaw.- odebrałam mu moją własność i znowu zaczęłam słuchać muzy.
Mówił coś jeszcze, ale już tego nie słyszałam. Podróż minęła mi dość szybko. Nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy. Odnalazłam moją ekipę i nasze walizki. Wspólnie poszliśmy do postoju taksówek, tam pożegnaliśmy się i umówiliśmy się na jutrzejszą próbę. Wsiadłam do taxi i podałam adres. W Londynie było zimno, więc wyciągnęłam z torby bluzę z kapturem i nałożyłam ją. Jechaliśmy ponad godzinę, ale w końcu znalazłam się przed moją ukochaną fontanną i apartamentowcem. Naciągnęłam kaptur na głowę, chciałam pozostać nierozpoznana i wsiadłam do windy. Po chwili stałam przed drzwiami i zbierałam odwagę, żeby zapukać. Miałam w głowie myśli, aby zawrócić, ale w końcu udało się, w drzwiach zobaczyłam Louisa, któremu rzuciłam się na szyję. Staliśmy tak przytuleni w progu chyba pięć minut, potem weszłam do środka. Wszystko wyglądało tak samo. Zaczęłam płakać, znowu byłam w tym miejscu, tak bardzo się cieszyłam. Usłyszałam ciche szczekanie. Lou poszedł w tamtym kierunku i otworzył wrota, z których wybiegł mój ukochany piesek, Charlie. Zaczął mnie lizać, było cudownie, tak bardzo za nim tęskniłam. Był taki słodziutki, wzięłam go na ręce i nie zamierzałam zostawić. Nagle po schodach zaczęła schodzić znajoma mi postać. To dziwne, ale ucieszyłam się, gdy go zobaczyłam. Podeszłam bliżej. Odłożyłam pieska na podłogę i czekałam na rozwój sytuacji. David bez słowa podszedł i przytulił mnie. Nie chciałam go puszczać, on miał chyba takie same plany, bo staliśmy w takim uścisku przez dłuższą chwilę. Nie chciałam nic nikomu tłumaczyć, powiedziałam jednak, co mnie sprowadza do Londynu. Dałam Louisowi wejściówkę, ale okazało się, że już dawno miał kupiony bilet na ten występ, więc przekazałam go Davidowi. Cieszyli się, że zobaczą jak śpiewam. Po godzinie wspólnej euforii i gadania poszłam zobaczyć mój stary pokój, był cudowny, tęskniłam za nim. Rzuciłam się na łóżko i podziwiałam każdy centymetr sypialni. Po chwili obok mnie położył się Dave. Leżeliśmy przez chwilę w milczeniu, ale w końcu mój towarzysz nie wytrzymał i przerwał ciszę.
- Louis wyszedł na spacer z Charliem, możemy pogadać?
- Dobrze.- powiedziałam niepewnie
- Przepraszam, wiem, że nie powinienem cię zdradzić, ale to był jednorazowy wybryk. Teraz nie miałbym po co cię oszukiwać.
- Już o tym zapomniałam.- posłałam mu wymuszony uśmiech- to było dawno temu, mamy już nowe życie. Trzeba zakopać topór wojenny.
- Problem tkwi w tym, że ja cholernie za tobą tęsknię.
- Gdybym wtedy nie nakryła cię z tamtą dziewczyną nie musiałabym wyjeżdżać. Przykro mi- robiłam wszystko, żeby się nie poryczeć- trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów.
- Rose, ja nie czułem do żadnej dziewczyny czegoś takiego, zrozum, nie umiem bez ciebie żyć.- delikatnie przesunął kciukiem po moim policzku.
- Proszę, nie utrudniaj tego. Dla mnie to też jest ciężkie.- po moim policzku spłynęła jedna łza, a ja zmieniłam pozycję na siedzącą
- Nie odtrącaj mnie- usiadł obok mnie, objął mnie ramieniem, a drugą ręką zachęcił, żebym oparła o niego głowę.
Ukryłam twarz w jego ramieniu, chciałam schować się przed całym światem. Tak bardzo cierpiałam. Jego bliskość była kojąca, chociaż to właśnie o jego się rozchodziło. Przecież ja miałam nowe życie w Nowym Yorku. W głowie przeminęły mi wszystkie wspomnienia z nim związane. Myślami wróciłam do naszego pierwszego spotkania, do tego, jak wyciągał mnie siłą z dyskoteki, a ja wysyłając mu nagie zdjęcia z przeddomowej fontanny pokazałam, że chociaż raz góruję. To wszystko wróciło, chociaż już prawie wyrzuciłam to z umysłu. David wzmocnił uścisk i wolną ręką uniósł moją głowę. Chciałam odwrócić spojrzenie, ale po chwili byłam pogrążona w przepełnionym goryczą pocałunku. Teraz moje myśli skierowały się na wszystkie noce, które spędziliśmy razem, on był pierwszym chłopakiem, z którym łączyły mnie takie stosunki. Ręce Davida zaczęły błądzić po moim ciele, ja wplotłam palce w jego piękne włosy. Szybkim i zdecydowanym ruchem chłopak zerwał ze mnie sweterek, a koszulkę powoli zciągał. Ja zajęłam się jego guzikami od koszuli.
***
Po wszystkim długo leżeliśmy i patrzyliśmy się sobie głęboko w oczy. Nie żałowałam, że to zrobiłam, dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo go kocham. Brakowało mi jego ciepła. Jeszcze wczoraj nie pomyślałabym, że znowu się z nim prześpię. Z zamyśleń wyrwał mnie głos kroków. W pośpiechu nałożyliśmy na siebie ubrania i stanęliśmy na podłodze. Po chwili w pokoju pojawił się Charlie, a za nim wszedł Lou. Dziwnie się na nas patrzył, ja miałam rozczochrane włosy, a Dave koszulkę założoną na lewą stronę. Na szczęście o nic nie dopytywał, tylko ogłosił, że przyniósł chińszczyznę. Zeszliśmy po schodach i zajęliśmy miejsce przy blacie kuchennym. Po zjedzonym posiłku znowu bardzo długo rozmawialiśmy. Uknuliśmy plan, żeby chłopcy zadzwonili po Celine. Moja siostra niczego nieświadoma, gdy dowiedziała się, że to coś bardzo ważnego, powiedziała, że zaraz przyjdzie. Ukryłam się w łazience i w zniecierpliwieniu czekałam, aż przyjedzie. W końcu usłyszałam jej głos. Pytała się, co to za ważna afera, wtedy ja opuściłam ciasne pomieszczenie i stanęłam po środku salonu. Bardzo długo patrzyłyśmy się na siebie w bezruchu. Moja siostra na głowie miała turban, a jej twarz była blada jak ściana. To jednak nie było ważne, podbiegłam do niej i wyściskałam ją za wszystkie czasy. Wylałyśmy z tysiąc łez, chłopcy po cichu poszli do innego pokoju i zostawili nas same. Opowiedziałam jej wszystko z najmniejszymi szczegółami i dałam bilet na koncert. Ona opowiedziała mi o rozwoju jej choroby. Przegadałyśmy cztery godziny, ale poprosiłam ją, żeby nie mówiła mamie o moim przyjeździe. Przysięgła, że nie puści pary z ust. Pożegnałyśmy się. Moi koledzy wyszli z drugiego pokoju i byli nieźle na mnie wkurzeni. Czekali tam bardzo długo i David powiedział, że nie ma zamiaru wracać dzisiaj do siebie. Nie chciało mi się z nim kłócić, więc tylko machnęłam z ręką i przeprosiłam ich. Potem pożegnałam się i skierowałam się do mojego pokoju, byłam bardzo zmęczona. Emocje kłębiły się w mojej głowie. Tak bardzo cieszyłam się z tego spotkania, tęskniłam za nimi, byli bardzo kochani. Szybko rozebrałam się do naga i szukałam w walizce jakiejś pidżamy. Nagle drzwi się otworzyły i ujrzałam sylwetkę Dave'a. Chciałam się czymś zakryć, ale akurat nie miałam nic pod ręką. On powiedział:
- Nie krępuj się, przecież znam już te widoki.- zatrzasnął drzwi
- Proszę cię.- powiedziałam ironicznie- to nie znaczy, że możesz sobie tak wchodzić bez pukania. 
- Oj daj spokój.- pocałował mnie w szyję.- przecież wiesz, że nie musisz się mnie wstydzić
- Ja jednak uważam, że powinieneś zaczekać aż się ubiorę.- zaśmiałam się- zaraz cię zawołam, a tym czasem wynocha.
Po pięciu minutach wpuściłam go z powrotem. Musieliśmy wyjaśnić parę spraw. To co się dzisiaj stało było bardzo cudowne, ale nie jestem pewna, czy dobre. Oboje usiedliśmy na łóżku.
Widzisz, ja nie jestem pewna, czy dobrze zrobiliśmy.- zaczęłam
- Przecież było ci ze mną dobrze.
- Ale ja za tydzień wyjadę. To będzie koniec, nie chcę znowu cierpieć.
- To nie wyjeżdżaj, albo ja pojadę z tobą. Kocham cię, jestem w stanie zostawić dla ciebie wszystko.- przytulił mnie
- Jesteś najlepszy, ja też cię kocham. Nie gadajmy dzisiaj o tym, chcę spać.
- Mogę położyć się obok ciebie?- zapytał
- Oczywiście, tylko ja chcę spać, więc bez żadnych nocnych wygłupów- wybuchnęliśmy śmiechem
Położyliśmy się. Po chwili wtulałam się w tors chłopaka. Byłam przy nim taka bezpieczna. Po mimo natłoku informacji błogo zasnęłam.