sobota, 8 lutego 2014

"Now is Good" Rozdział XIX Ostatni!

Leżałam w łóżku, już jutro miała odbyć się moja operacja. Siedzieli przy mnie wszystkie ważne dla mnie osoby. Byli rodzice, Celine, chłopcy z zespołu, David i Louis. Tak bardzo chciałam, żeby pojawiła się też Lily, ale nie mogła urwać się z New Yorku. Oni wszyscy nie wiedzieli jeszcze nic o moich planach. W rozmowie z nimi cały czas ryczałam, ale nie chciałam powiedzieć dlaczego. Po dwóch godzinach poprosiłam, żeby zostawili mnie samą. Pozwoliłam jedynie zostać Dave'owi. Przytuliłam go i pocałowałam jak najnamiętniej potrafiłam, chciałam, żeby zapamiętał to do końca życia. Gdy wszyscy opuścili mój pokój ubrałam się w najładniejsze ciuchy, jakie miałam w szafie. Zdecydowałam się też na moje szpilki z czerwoną podeszwą. Makijaż był piękny, ćwiczyłam go przez cały tydzień. Przed wyjściem z domu usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać.
Moi kochani!
Mój świat rozsypał się jak domek z kart. Nie jestem w stanie określić, co czuję. Życie straciło sens. Odnalazłam miłość, pogodziłam się z mamą, ale straciłam to, co dawało mi chęć do życia. Bez śpiewu byłabym trupem wśród żywych. Kocham was wszystkich. Davidzie, zawsze będziesz dla mnie najważniejszy. Celine, mam nadzieję, że przez moją śmierć ty będziesz mogła żyć, taka wymiana, życie za życie. Rodzice, kocham was, zawsze tak było, nie obwiniajcie się o moją śmierć. Benie, przepraszam, że nie zdążyłam odwzajemnić twojego uczucia. Reszto zespołu, znajdźcie sobie cudowną wokalistkę i nie rozwiązujcie działalności. Lily, to dzięki tobie przetrwałam przeprowadzkę do NY. Kocham cię jak siostrę i mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Louisie, byłeś dla mnie bratem i na zawsze nim pozostaniesz. Żyjcie dalej i nie opłakujcie mnie. Będę was obserwować, ale ze świata, w którym znowu będę mogła śpiewać. Błagam was, zaproście wszystkich z mojej szkoły oraz Lily. To dla mnie bardzo ważne. 
Wasza Rose.
Zostawiłam list na łóżku. Nałożyłam bolerko i wybiegłam z kamienicy. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie mogłam się jednak wycofać. Stałam przed przejazdem kolejowym i czekałam na nadjeżdżający pociąg. Chwilę wcześniej wysłałam sms-a do Davida, Louisa i Celine, że w moim pokoju czeka na nich list. Rozpędzony ekspres był już coraz bliżej. W ostatniej chwili rzuciłam się na tory i zdążyłam jeszcze powiedzieć "Kolorowych snów, Rose"...


To już ostatni kończący wszystko rozdział :'(
Przepraszam, to miało być inaczej, ale moja wena z niewiadomych powodów wyparowała.
Proszę, żeby każdy kto wytrwał ze mną do końca zostawił pod tym postem komentarz.
Chcę wiedzieć, ile nas było.
Kocham was, komentarze które zostawialiście były wielką motywacją, ale niestety wszystko się kiedyś kończy.
Mam bloga w formie pamiętnika, w którym zamierzam umieszczać jakieś krótkie opowiadania.
Jeśli chcecie możecie na niego wpadać. Będzie mi miło, że ze mną zostaliście i wybaczyliście zakończenie opowiadania. 
Pamiętajcie, to dzięki wam pisałam do tego momentu ;* 
http://mojblogowynotatnik.blogspot.com/  <---- A to mój nowy blog, który już na was czeka i liczy, że go zaobserwujecie, lub skomentujecie posta.
Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Żegnajcie ;)

wtorek, 4 lutego 2014

"Now is Good" Rozdział XVIII

Gdy się obudziłam chłopaka obok mnie nie było. Nie przestraszyłam się jednak, on często tak znikał. Zajęłam się moimi sprawami, wzięłam prysznic, uczesałam się w dobierańca na bok i nałożyłam luźną koszulkę z motywem Supermana, krótkie spodenki i grube zakolanówki. Szczęśliwa zbiegłam po schodach i zrozumiałam zniknięcie mojego Dave'a, stał w kuchni i męczył się z kanapkami. Podszedł do mnie i delikatnie pocałował w policzek. Po przywitaniu pomogłam mu ze śniadaniem, które zjedliśmy, zostawiliśmy też trochę dla Louisa. Musiałam jechać na próbę, ale bardzo mi się nie chciało, a poza tym było zimno. Zmusiłam się jednak do ubrania swetra ze Smerfetką, jeansów i litów. Chwyciłam dużą torbę, do której spakowałam potrzebne rzeczy i już chciałam wychodzić, ale mój "przyjaciel" mnie zatrzymał.
- Ty chcesz iść w taką okropną pogodę? Chyba żartujesz, podwiozę cię.
- Dziękuję, ale nie musisz.
- Nie chcę, żebyś się rozchorowała, nie mógłbym wtedy cię całować, a to byłoby nie do wytrzymania.- uśmiechnął się
- No dobrze, ale szybko, nie chcę się spóźnić, adres podam ci po drodze.- wyszliśmy z mieszkania.
Podróż minęła w bardzo przyjemnej atmosferze, jechaliśmy jakieś pół godziny i byliśmy przed studiem. Nie chciałam, żeby David poznał moich kolegów z zespołu, ale uparł się, żeby posłuchać naszego wykonania. Nie miałam wyboru, chwyciłam go za rękę i prowadziłam w stronę chłopaków, którzy już na mnie czekali. Spotkaliśmy się przed wejściem do budynku. Nie wiedziałam jak przedstawić mojego towarzysza. Po długich przemyśleniach podałam tylko jego imię. Gdy wszyscy się już znali udaliśmy się na próbę. Wszystkie piosenki poszły dobrze i nie było potrzeby siedzieć tam dłużej niż półtorej godziny. Po skończonym występie podszedł do mnie Ben i poprosił o chwilę rozmowy, w tym samym momencie jednak podbiegł David i pocałował mnie gratulując talentu. Wtedy Benjamin uznał, że ta pogadanka byłaby bez sensu i sobie odszedł. Zrobiło mi się go żal, ale nie chciałam się tym zamartwiać. Chwyciłam mojego chłopaka za rękę, pożegnałam się z resztą i wyszłam. Nie miałam planów co do dzisiejszego dnia. Przez mój umysł przewijali się jednak rodzice. Tata tak na prawdę nic mi nie zrobił i byłam smutna, że cierpi. Poprosiłam bruneta, żeby zawiózł mnie pod dom mamy i taty. Na początku nie wierzył, że mówię serio, ale potem przekonał się, że nie żartuję i wyruszył. Bardzo bałam się tego spotkania, ale musiałam się przełamać. Gdy byliśmy na miejscu poprosiłam, żeby chłopak poszedł ze mną. Nie miałam zamiaru pukać, drzwi były otwarte. Wparowałam do środka, ujrzałam moich starszych wtulonych w siebie i oglądających jakąś komedię romantyczną. Gdy usłyszeli moje kroki od razu się odwrócili. Mama wstała i chciała mnie przytulić, ja jednak zręcznie się wymknęłam i podbiegłam do mojego tatusia. Wyściskałam go za wszystkie czasy i po cichu przekazałam, że będę czekać na niego za godzinę w pobliskiej kawiarni, ale tylko jeżeli przyjdzie sam. Potem wstałam, wtuliłam się w Dave'a i jakby nigdy nic wyszłam. Sama byłam zdziwiona swoim zachowaniem, ale to było najlepsze rozwiązanie, przecież nie mogłam gadać z moją wyrodną matką, która wyrzuciła mnie z domu. Jednak przed rozmową z moim tatą chciałam jeszcze pogadać z Davidem. Zgodził się i od razu poszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy po herbacie i zaczęliśmy rozmowę.
- Musimy sobie coś wyjaśnić- zaczęłam- ja nie potrafię zrozumieć kim dla ciebie jestem. Przecież ja wyjadę i to będzie koniec.
- Jesteś najważniejszą dziewczyną w moim życiu- chwycił moją dłoń- i jeśli wyjedziesz, to pojadę z tobą.
- To jest śmieszne, nie pozwolę ci rzucić całego życia, żeby za mną pojechać.
- Akurat o tym nie możesz decydować. Nie pozwolę ci uciec, rozumiesz? Gdy wtedy zniknęłaś zrozumiałem, jak ważna dla mnie byłaś. Nie potrafiłem tego docenić, ale teraz już wiem, kocham cię.
- Przepraszam, ale ja muszę to przemyśleć. Ja też cię kocham, ale nie mam gwarancji, że nie zdradzisz mnie po raz kolejny.
- Jasne, musisz przemyśleć, ale wiedz, że na prawdę cię kocham. Może jednak po mimo wszystko dasz się zaprosić do klubu? Jeśli nie jako para, to jako przyjaciele.
- Dobrze.- zgodziłam się
Resztę czasu przegadaliśmy i śmialiśmy się. Dave zmył się chwilę przed przyjściem mojego taty. Przywitaliśmy się i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Mężczyzna w średnim wieku czerpał przyjemność z patrzenia na mnie, nie zadawał zbędnych pytań, czekał, aż sama opowiem mu to, co chcę powiedzieć. Po pewnym czasie pękłam i zaczęłam nawijać o mojej przyjaciółce, o zespole, o powodzie mojego przyjazdu. On jednak obiecał mi, że nie powie nic mamie. Zaprosiłam go też na mój koncert. Spotkanie było cudowne, obiecaliśmy sobie, że będziemy utrzymywać kontakt. Musiałam jednak już wracać, więc pożegnaliśmy się i każde z nas poszło w swoją stronę. Byłam bardzo szczęśliwa. W mig dotarłam do domu. W kuchni stał Louis i próbował coś ugotować. Prawie pękałam ze śmiechu, bo nawet nie potrafił ugotować makaronu. W końcu się nad nim zlitowałam i pomogłam. Gdy zjedliśmy makaron z truskawkami przypomniałam sobie, że umówiłam się na imprezę. Szybko pobiegłam pod prysznic. Umyłam głowę, a następnie wysuszyłam ją. Zrobiłam makijaż maskujący moje wory pod oczami, a włosy wyprostowałam. Tak na prawdę nie miałam ochoty wychodzić i właśnie wtedy dostałam sms-a od Davida, że nie da rady i musimy przełożyć to wyjście. Rozluźniłam się i wskoczyłam w jakieś luźne ciuchy. Pomyślałam, że to dobry czas, żebym mogła poćwiczyć śpiew. Szło mi rewelacyjnie, jednak w pewnym momencie coś się stało, nie mogłam wydusić z siebie dźwięku. Udałam się do Louisa, który powiedział, że powinniśmy pojechać do lekarza. Zgodziłam się. Zaraz byliśmy w taksówce. Denerwowałam się, ale podejrzewałam, że tylko nadwyrężyłam struny głosowe i dostanę coś na zaleczenie. Powoli weszliśmy do gabinetu. Pan doktor zbadał mnie i od razu wystawił diagnozę. Potrzebna była operacja, po której już nigdy nie zaśpiewam. Nagle cały świat zawalił mi się na głowę, oczy zaczęły napełniać się łzami. Od razu zostałam zapisana na zabieg, który miał odbyć się już za parę dni, im dłużej byśmy zwlekali, tym większe prawdopodobieństwo, że nie odzyskam nawet normalnego głosu. Zaczęłam intensywnie myśleć, to było bardzo smutne. Wyszłam stamtąd pogrążona w swoim cierpieniu. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a z resztą, każdy wypowiadany dźwięk sprawiał mi ból. Tak bardzo potrzebowałam teraz kogoś przytulić najbardziej pragnęłam Davida, chciałam schować się z nim przed całym światem. Wysyłałam mu mnóstwo wiadomości, ale na żadną nie odpisał. Lou powiedział mi, że jego brat wyjechał. Nie mogłam zrozumieć, jak mógł zostawić mnie bez pożegnania. Doszłam do wniosku, że on się nie zmienił i, że nigdy nie będzie traktował mnie na poważnie. Nagle moje myśli zeszły na szkołę, przecież nawet nie powiedziałam, że wyjeżdżam, to tak jakbym była na wagarach. Wybiłam jednak dość szybko tego rodzaju myśli z głowy, miałam ważniejsze zmartwienia. Musiałam odciąć się od świata, ale słuchanie muzyki odpadało, więc sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę i usiłowałam ją czytać. Po piętnastu minutach uznałam, że to bez sensu i znowu zaczęłam ryczeć. Wykończona moim nieszczęściem zasnęłam...


UWAGA! 
Zaczęło się głosowanie na najlepszy blog roku.
Możecie mi pomóc wysyłając sms pod numer 7122
o treści K00492    KAŻDY GŁOS SIĘ LICZY.
Jeżeli mój blog podoba się wam chociaż trochę, to wysyłajcie sms-y
 Poza tym mam pomysł, żebyście uczestniczyli w pisaniu opowiadania.
Pod tym postem możecie pisać, jak według was powinny rozwinąć się perypetie Rose.
Najlepsze pomysły wykorzystam w następnych rozdziałach.

sobota, 1 lutego 2014

"Now is Good" Rozdział XVII

Wstałam już o siódmej. W pośpiechu pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Potem ogarnęłam się, zrobiłam lekki makijaż oraz związałam włosy w wysokiego koka. Ubrałam fioletową bokserkę, czarny kardigan, jasne jeansy i czarne Vansy. Chwyciłam walizkę i z trudem zniosłam ją na dół. Udałam się do kuchni, po pięciu minutach dołączyli do mnie chłopcy. Zjedliśmy coś pośpiesznie i udaliśmy się na lotnisko. Panował tam niezły zamęt. Oczywiście samolot był opóźniony i przez dwie godziny czekaliśmy aż łaskawie odlecimy. Po męczącej odprawie w końcu znaleźliśmy się na pokładzie. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce przy oknie. Obok mnie pojawił się Jason. Patrzyłam na niego dając mu do zrozumienia, że ma sobie iść, ale było już za późno, musieliśmy zapiąć pasy. Kipiałam w środku, ale postanowiłam nie pokazać swojej złości. Wyciągnęłam z torby podręcznej MP3 i słuchawki, które szybko nałożyłam i pogrążyłam się w błogim spokoju. Nie trwał on jednak długo, bo mój były wyrwał mi odtwarzacz i powiedział, że nie odda mi go, dopóki nie porozmawiamy. W końcu zgodziłam się dać mu szansę wyjaśnienia. Zaczął swoje tłumaczenia:
- Rose, ty nic nie rozumiesz. Spróbuj mi wybaczyć.
- Wczoraj powiedziałeś mi już wystarczająco dużo. Potraktowałeś mnie jak przedmiot, na którym przećwiczysz reakcję twojego ciała. Nawet jeśli bym chciała, to nie potrafię ci wybaczyć. Daj mi spokój. Nie mam ci tego za złe, po prostu mnie zostaw.- odebrałam mu moją własność i znowu zaczęłam słuchać muzy.
Mówił coś jeszcze, ale już tego nie słyszałam. Podróż minęła mi dość szybko. Nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy. Odnalazłam moją ekipę i nasze walizki. Wspólnie poszliśmy do postoju taksówek, tam pożegnaliśmy się i umówiliśmy się na jutrzejszą próbę. Wsiadłam do taxi i podałam adres. W Londynie było zimno, więc wyciągnęłam z torby bluzę z kapturem i nałożyłam ją. Jechaliśmy ponad godzinę, ale w końcu znalazłam się przed moją ukochaną fontanną i apartamentowcem. Naciągnęłam kaptur na głowę, chciałam pozostać nierozpoznana i wsiadłam do windy. Po chwili stałam przed drzwiami i zbierałam odwagę, żeby zapukać. Miałam w głowie myśli, aby zawrócić, ale w końcu udało się, w drzwiach zobaczyłam Louisa, któremu rzuciłam się na szyję. Staliśmy tak przytuleni w progu chyba pięć minut, potem weszłam do środka. Wszystko wyglądało tak samo. Zaczęłam płakać, znowu byłam w tym miejscu, tak bardzo się cieszyłam. Usłyszałam ciche szczekanie. Lou poszedł w tamtym kierunku i otworzył wrota, z których wybiegł mój ukochany piesek, Charlie. Zaczął mnie lizać, było cudownie, tak bardzo za nim tęskniłam. Był taki słodziutki, wzięłam go na ręce i nie zamierzałam zostawić. Nagle po schodach zaczęła schodzić znajoma mi postać. To dziwne, ale ucieszyłam się, gdy go zobaczyłam. Podeszłam bliżej. Odłożyłam pieska na podłogę i czekałam na rozwój sytuacji. David bez słowa podszedł i przytulił mnie. Nie chciałam go puszczać, on miał chyba takie same plany, bo staliśmy w takim uścisku przez dłuższą chwilę. Nie chciałam nic nikomu tłumaczyć, powiedziałam jednak, co mnie sprowadza do Londynu. Dałam Louisowi wejściówkę, ale okazało się, że już dawno miał kupiony bilet na ten występ, więc przekazałam go Davidowi. Cieszyli się, że zobaczą jak śpiewam. Po godzinie wspólnej euforii i gadania poszłam zobaczyć mój stary pokój, był cudowny, tęskniłam za nim. Rzuciłam się na łóżko i podziwiałam każdy centymetr sypialni. Po chwili obok mnie położył się Dave. Leżeliśmy przez chwilę w milczeniu, ale w końcu mój towarzysz nie wytrzymał i przerwał ciszę.
- Louis wyszedł na spacer z Charliem, możemy pogadać?
- Dobrze.- powiedziałam niepewnie
- Przepraszam, wiem, że nie powinienem cię zdradzić, ale to był jednorazowy wybryk. Teraz nie miałbym po co cię oszukiwać.
- Już o tym zapomniałam.- posłałam mu wymuszony uśmiech- to było dawno temu, mamy już nowe życie. Trzeba zakopać topór wojenny.
- Problem tkwi w tym, że ja cholernie za tobą tęsknię.
- Gdybym wtedy nie nakryła cię z tamtą dziewczyną nie musiałabym wyjeżdżać. Przykro mi- robiłam wszystko, żeby się nie poryczeć- trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów.
- Rose, ja nie czułem do żadnej dziewczyny czegoś takiego, zrozum, nie umiem bez ciebie żyć.- delikatnie przesunął kciukiem po moim policzku.
- Proszę, nie utrudniaj tego. Dla mnie to też jest ciężkie.- po moim policzku spłynęła jedna łza, a ja zmieniłam pozycję na siedzącą
- Nie odtrącaj mnie- usiadł obok mnie, objął mnie ramieniem, a drugą ręką zachęcił, żebym oparła o niego głowę.
Ukryłam twarz w jego ramieniu, chciałam schować się przed całym światem. Tak bardzo cierpiałam. Jego bliskość była kojąca, chociaż to właśnie o jego się rozchodziło. Przecież ja miałam nowe życie w Nowym Yorku. W głowie przeminęły mi wszystkie wspomnienia z nim związane. Myślami wróciłam do naszego pierwszego spotkania, do tego, jak wyciągał mnie siłą z dyskoteki, a ja wysyłając mu nagie zdjęcia z przeddomowej fontanny pokazałam, że chociaż raz góruję. To wszystko wróciło, chociaż już prawie wyrzuciłam to z umysłu. David wzmocnił uścisk i wolną ręką uniósł moją głowę. Chciałam odwrócić spojrzenie, ale po chwili byłam pogrążona w przepełnionym goryczą pocałunku. Teraz moje myśli skierowały się na wszystkie noce, które spędziliśmy razem, on był pierwszym chłopakiem, z którym łączyły mnie takie stosunki. Ręce Davida zaczęły błądzić po moim ciele, ja wplotłam palce w jego piękne włosy. Szybkim i zdecydowanym ruchem chłopak zerwał ze mnie sweterek, a koszulkę powoli zciągał. Ja zajęłam się jego guzikami od koszuli.
***
Po wszystkim długo leżeliśmy i patrzyliśmy się sobie głęboko w oczy. Nie żałowałam, że to zrobiłam, dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo go kocham. Brakowało mi jego ciepła. Jeszcze wczoraj nie pomyślałabym, że znowu się z nim prześpię. Z zamyśleń wyrwał mnie głos kroków. W pośpiechu nałożyliśmy na siebie ubrania i stanęliśmy na podłodze. Po chwili w pokoju pojawił się Charlie, a za nim wszedł Lou. Dziwnie się na nas patrzył, ja miałam rozczochrane włosy, a Dave koszulkę założoną na lewą stronę. Na szczęście o nic nie dopytywał, tylko ogłosił, że przyniósł chińszczyznę. Zeszliśmy po schodach i zajęliśmy miejsce przy blacie kuchennym. Po zjedzonym posiłku znowu bardzo długo rozmawialiśmy. Uknuliśmy plan, żeby chłopcy zadzwonili po Celine. Moja siostra niczego nieświadoma, gdy dowiedziała się, że to coś bardzo ważnego, powiedziała, że zaraz przyjdzie. Ukryłam się w łazience i w zniecierpliwieniu czekałam, aż przyjedzie. W końcu usłyszałam jej głos. Pytała się, co to za ważna afera, wtedy ja opuściłam ciasne pomieszczenie i stanęłam po środku salonu. Bardzo długo patrzyłyśmy się na siebie w bezruchu. Moja siostra na głowie miała turban, a jej twarz była blada jak ściana. To jednak nie było ważne, podbiegłam do niej i wyściskałam ją za wszystkie czasy. Wylałyśmy z tysiąc łez, chłopcy po cichu poszli do innego pokoju i zostawili nas same. Opowiedziałam jej wszystko z najmniejszymi szczegółami i dałam bilet na koncert. Ona opowiedziała mi o rozwoju jej choroby. Przegadałyśmy cztery godziny, ale poprosiłam ją, żeby nie mówiła mamie o moim przyjeździe. Przysięgła, że nie puści pary z ust. Pożegnałyśmy się. Moi koledzy wyszli z drugiego pokoju i byli nieźle na mnie wkurzeni. Czekali tam bardzo długo i David powiedział, że nie ma zamiaru wracać dzisiaj do siebie. Nie chciało mi się z nim kłócić, więc tylko machnęłam z ręką i przeprosiłam ich. Potem pożegnałam się i skierowałam się do mojego pokoju, byłam bardzo zmęczona. Emocje kłębiły się w mojej głowie. Tak bardzo cieszyłam się z tego spotkania, tęskniłam za nimi, byli bardzo kochani. Szybko rozebrałam się do naga i szukałam w walizce jakiejś pidżamy. Nagle drzwi się otworzyły i ujrzałam sylwetkę Dave'a. Chciałam się czymś zakryć, ale akurat nie miałam nic pod ręką. On powiedział:
- Nie krępuj się, przecież znam już te widoki.- zatrzasnął drzwi
- Proszę cię.- powiedziałam ironicznie- to nie znaczy, że możesz sobie tak wchodzić bez pukania. 
- Oj daj spokój.- pocałował mnie w szyję.- przecież wiesz, że nie musisz się mnie wstydzić
- Ja jednak uważam, że powinieneś zaczekać aż się ubiorę.- zaśmiałam się- zaraz cię zawołam, a tym czasem wynocha.
Po pięciu minutach wpuściłam go z powrotem. Musieliśmy wyjaśnić parę spraw. To co się dzisiaj stało było bardzo cudowne, ale nie jestem pewna, czy dobre. Oboje usiedliśmy na łóżku.
Widzisz, ja nie jestem pewna, czy dobrze zrobiliśmy.- zaczęłam
- Przecież było ci ze mną dobrze.
- Ale ja za tydzień wyjadę. To będzie koniec, nie chcę znowu cierpieć.
- To nie wyjeżdżaj, albo ja pojadę z tobą. Kocham cię, jestem w stanie zostawić dla ciebie wszystko.- przytulił mnie
- Jesteś najlepszy, ja też cię kocham. Nie gadajmy dzisiaj o tym, chcę spać.
- Mogę położyć się obok ciebie?- zapytał
- Oczywiście, tylko ja chcę spać, więc bez żadnych nocnych wygłupów- wybuchnęliśmy śmiechem
Położyliśmy się. Po chwili wtulałam się w tors chłopaka. Byłam przy nim taka bezpieczna. Po mimo natłoku informacji błogo zasnęłam. 

piątek, 31 stycznia 2014

"Now is Good" Rozdział XVI

Obudziłam się w moim łóżku. Powoli skierowałam się do łazienki i zrobiłam poranną toaletę oraz leki makijaż. Włosy rozczesałam i ułożyłam w lekkie fale. Potem stałam przed wielką szafą i zastanawiałam się co założyć. Przez okno buchało ciepło, więc doszłam do wniosku, że to musi być coś letniego. Nałożyłam turkusową koszulę bez rękawów, zwiewną, czarną spódniczkę oraz sandałki na koturnie. Tak przygotowana zbiegłam po schodach i po chwili byłam w kuchni. Moje oczy zobaczyły tylko Benjamina i Jasona, Tom i Gale poszli do miasta. Zauważyłam, że atmosfera jest napięta, a gdy dostrzegli, że jestem w pomieszczeniu posłali sobie złowrogie spojrzenia. Jason chciał pocałować mnie, ale mimowolnie się odsunęłam. Czułam, że coś jest nie tak. Bez słowa usiadłam na blacie kuchennym i zapytałam prosto z mostu:
- Co się stało?
- Wiesz, twój kochaś...- zaczął Ben
- To nic ważnego, nie zaprzątaj sobie tym głowy, on ma chyba jakieś problemy psychiczne, wariat, sam nie wie co gada.- wtrącił się Jason
- Dlaczego tak go tyrasz? To mój najlepszy przyjaciel i nie pozwolę, żebyś odwalał coś takiego! To ty tutaj jesteś furiatem, mnie mama nauczyła, że nie wchodzi się komuś w zdanie!- krzyknęłam
- Rose, to nie ma sensu. Twój chłopak po prostu nie chce, żebyś dowiedziała się bardzo kłopotliwej rzeczy na jego temat.- wykrztusił Benjamin- Jeśli chcesz, to możemy się przejść i na spokojnie wszystko ci wytłumaczę.
- Chodźmy, nie wytrzymam tutaj ani chwili dłużej.
Oboje z hukiem opuściliśmy willę. Słyszałam obelgi rzucane w naszą stronę, ale zignorowałam go i szłam za przyjacielem. Przez dłuższy okres milczeliśmy. W końcu doszliśmy do małego lasku, a potem znaleźliśmy się na polanie. Usiadłam na trawie i czekałam na wyjaśnienia. Ben zaczął.
- Widzisz, to bardzo delikatna sprawa.
- Mów, proszę, wolę wszystko niż kłamstwa.
- Gdy wczoraj zasnęłaś zaniosłem cię do twojej sypialni. Mieszkałem wcześniej z Jasonem i wiedziałem co nieco o nim, dlatego postanowiłem z nim pogadać. Wcześniej jednak się wykąpałem, zjadłem kolację, zajęło to trochę czasu. Następnie skierowałem się do pokoju współlokatora. Jak wiesz, nie mam w zwyczaju
pukać, więc wszedłem bez uprzedzenia. Delikatnie mówiąc zobaczyłem go w nieco dwuznacznej sytuacji... z jakimś chłopakiem.
- CO? Czy ty sobie żartujesz? Nie bawi mnie to!
- Przykro mi Rose, ale taka jest prawda. Już wcześniej zapraszał do siebie różnych kolegów, ale na prawdę myśleliśmy, że to tylko przyjaciele.
- To nie ma sensu, przecież ja i on byliśmy ze sobą. Chcesz mi powiedzieć, że on jest bi?
- Jeszcze tylu rzeczy o nim nie wiesz.- odgarnął moje włosy- ale zrezygnuj z niego, jeżeli nie chcesz cierpieć jeszcze bardziej.
- Czy ty coś sugerujesz?- po moim policzku spłynęła jedna łza
- Zapomnij o nim.- złożył delikatny pocałunek na mój policzek, przez co powstrzymał dalszy wyciek łez
- Moje życie jest do niczego, dlaczego nigdy nie mogę zakochać się w jakimś przykładnym, kochającym chłopaku?
- Po prostu nie zauważasz dobrych osób wokół ciebie, zawsze ciągnęło cię do tych złych. Nie wytrzymałabyś z poukładanym chłopczykiem.- przyznał szczerze
- Kochający nie znaczy poukładany- zdenerwowałam się- ale ty tego nie zrozumiesz. Nigdy nie cierpiałeś tak jak ja, nie zostałeś zdradzony. Oni wszyscy mnie nie szanują, skoro do tej pory ani razu nie byłam szczęśliwie zakochana, to znaczy, że już nikt mnie nie zechce, nigdy!
- Uspokój się- pocałował jak najnamiętniej umiał me usta- to przykre, że nie czułaś się przy mnie szczęśliwie zakochana...- wstał z trawy i zaczął odchodzić
- Zaczekaj!- odwrócił się i spojrzał na mnie smutno- przepraszam, nie chodziło mi o to, że byłam przy tobie nieszczęśliwa, po prostu musiałam wyjechać i to wszystko zepsuło. Na prawdę było mi z tobą dobrze, czułam się przy tobie bardzo bezpieczna, kochałam spotykać się z tobą. Z resztą nadal to kocham. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu, dlatego proszę, nie obrażaj się.
- Nawet nie wiesz, jakie to jest dla mnie trudne. Próbowałem zabić to uczucie, ale nie potrafię. Ja nadal cię kocham!- wykrzyknął i odszedł
 Próbowałam go dogonić, ale nie byłam w stanie. Po dłuższej chwili poddałam się i spacerkiem szłam w stronę miasta. Pojawienie się w domu było kompletnie bez sensu, więc spacerowałam po centrum trzymając mrożony jogurt w ręce. Musiałam jednak wrócić do willi, bo mieliśmy mieć próbę. Jak najciszej potrafiłam weszłam do apartamentu. Moje lęki były bezpodstawne, nikogo nie było w domu. Krzątałam się po kuchni bez sensu. W końcu zaczęłam przygotowywać jakąś sałatkę. Była dość dobra, ale gdy ją zjadłam nadal nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam pojęcia, że w koncie na końcu korytarza stoi regał z książkami. Obejrzałam wszystkie egzemplarze dokładnie i po długim namyśle sięgnęłam po biografię Amy Winehouse. Tak się wciągnęłam, że dopóki Tom nie dotknął mojego ramienia byłam święcie przekonana, że chłopcy jeszcze nie wrócili. Włożyłam jakiś kawałek karteczki w miejsce, w którym skończyłam czytać i odłożyłam lekturę na miejsce. Byli już wszyscy. Musiałam pilnie porozmawiać z Jasonem i Benem, ale nie miałam pojęcia od którego zacząć. Po krótkim namyśle zdecydowałam, że najpierw pogadam z Jasonem, bo tak złowrogo się na mnie patrzył. Chwyciłam jego rękę i zaciągnęłam do mojego pokoju. Oboje usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy rozmowę.
- Mógłbyś wyjaśnić mi, co ten wczorajszy chłopak miał znaczyć?- zaczęłam spokojnie
- Rose, zrozum, ja chciałem być normalnym chłopakiem, ale nie potrafię. Ja w środku czuję się kobietą. Przepraszam jeśli cię zraniłem.
- O czym ty mówisz? Dobrze, rozejdźmy się jak kulturalni ludzie.- dotarło do mnie że to nie ma sensu- Żegnaj, mam nadzieję, że ułożysz sobie życie.
- Zawsze możesz na mnie liczyć.- pożegnał się i wrócił do salonu.
Chciałam zejść do chłopców, ale uleciała ze mnie cała energia. Ostatkami sił przewróciłam się do pozycji leżącej i wpatrywałam się w sufit. Nie płakałam, przecież znaliśmy się może parę dni, było mi jednak trochę smutno, że na mnie testował, czy podobało by mu się z dziewczyną. Poczułam się jak przedmiot, którego nikt nie traktuje na poważnie. W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Nie czekając na moją odpowiedź Benjamin pojawił się obok mnie. Długo się we mnie wpatrywał. Chyba brakowało mu odwagi, żeby wydusić to, co chciał powiedzieć, ale w końcu zmotywował się i zaczął mówić.
- Przepraszam za tą dzisiejszą scenkę w lesie, to był nagły przypływ emocji. Musiałem to z siebie wyrzucić, ale nie martw się mną, możemy zapomnieć o całym zajściu.
- Nic się nie stało- przytuliłam go- zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym, pamiętaj o tym. Nie musimy zapominać, jeszcze pół roku temu codziennie dostawałam od ciebie takie wyznania. Uciekłeś wtedy, a ja chciałam powiedzieć tylko, że też cię kocham, ale to uczucie na razie nie jest prawdziwe. Spotkaliśmy się przypadkiem i wszystko się w nas obudziło. Nawet jeżeli mi się podobasz, to trzeba zaczekać, aż emocje opadną emocje.
- Czyli próbujesz mi powiedzieć, że uroiłem sobie to, że cię kocham?!
- Nie, ale po prostu to uczucie jest o wiele mocniejsze niż zawsze. Zobaczysz, że za miesiąc znowu będziesz uważał mnie za przyjaciółkę i nic więcej.- uspokajałam go
- Nie musimy od razu przekreślać możliwości na nasz związek?
- Nie, możliwość jest zawsze. Pamiętaj o tym- delikatnie musnęłam jego policzek- zawsze możesz na mnie liczyć.
Widziałam, że Ben spodziewał się innej rozmowy, ale i tak było dobrze. Nie chciałam go okłamywać, bo na prawdę coś do niego czułam, ale nie jestem pewna, czy to uczucie nie jest z lekka zakłamane i wyolbrzymione przez nasze niespodziewane odnalezienie się. Potrzebowaliśmy czasu. Gdy lekko się opanowałam zeszłam na dół. Moi współlokatorzy już mieli próbę. Dołączyłam do nich w pośpiechu i zaczęłam śpiewać piosenkę. Była dość ładna, ale nie w moim stylu. Byłam jednak nową, więc śpiewałam to, co kazali. Po wyczerpujących ćwiczeniach wróciliśmy do salonu. Atmosfera zrobiła się poważna. Czekałam, aż ktoś mi wyjaśni o co chodzi. W końcu przemówił Gale.
- Mamy dla ciebie świetną wiadomość. Za tydzień gramy koncert w Londynie. Jeżeli będziemy bardzo dużo ćwiczyć, to może wpleciemy do repertuaru też twoją piosenkę.
- Na prawdę? Ale ja nie jestem na to przygotowana. Gdzie jest ten koncert?
- W jakimś bardzo dużym klubie. Możesz dostać dwie wejściówki dla bliskich. To co, jedziesz z nami?
- Oczywiście, dziękuję.- przytuliłam ich wszystkich
- Tylko, że musimy wyjechać już jutro, bo tam jest parę spraw, które trzeba pozałatwiać, a poza tym pozwiedzamy miasto.
- To super, będę mogła zobaczyć się z Celine. Kocham was, lecę się pakować.
Bez słowa pożegnania pobiegłam do swojego pokoju i wyciągnęłam walizkę, do której wrzucałam wszystkie dość ciepłe rzeczy. Po godzinie byłam spakowana. Nie mogłam doczekać się wyjazdu. Roznosiło mnie od środka. Planowałam, komu można by dać bilety na występ. Jedna osoba to oczywiście moja siostra, ale druga? Po przemyśleniach postanowiłam, że będzie uczciwie, jeżeli Louis dostanie wejściówkę. W końcu był mi dość bliski. Zadzwoniłam do niego i poprosiłam o dyskrecję, przecież musiałam gdzieś spać, a o mamie nie było mowy. Obiecał, że nikomu nie powie i bardzo się cieszy, że mnie zobaczy. Zaraz poleciałam do chłopaków i powiedziałam im, że znalazłam sobie lokum. Zgodzili się, żebym spała w moim starym mieszkaniu. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący. Wykończona pożegnałam się z resztą i położyłam się spać.

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału,
ale rozwaliłam klawiaturę. 
Postaram się nadrobić zaległości.
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze ;*
Następny rozdział będzie, jeżeli pojawi się 8 komentarzy

poniedziałek, 27 stycznia 2014

"Now is Good" Rozdział XV

Gdy tylko się obudziłam spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było już po dziesiątej. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam krzyczeć na cały głos. Nie dość, że masakrycznie bolała mnie głowa, to na dodatek spóźniłam się do szkoły. Pierwszy do pokoju w którym byłam wpadł Ben. Patrzył na mnie jak na wariatkę, krzątałam się po całym pokoju. Chciał coś powiedzieć, ale nie dawałam mu dojść do głosu. W pewnym momencie nie wytrzymał i krzyknął:
- Dzisiaj jest sobota! Uspokój się!
- Mówisz serio?- zrobiło mi się głupio- przepraszam, nie chciałam cię obudzić- przytuliłam go
- Już dobrze, ale jesteś nam coś winna. Za karę zrób dla nas wszystkich śniadanie.- zaśmiał się
- Dobrze, ale mam prośbę, mogłabym dostać jedną tabletkę aspiryny, bo chyba mi zaraz łeb pęknie.
- Jasne, jest w szafce nad zlewem, weź sobie.
Po tych słowach skierowałam się do kuchni i połknęłam tabletkę. Następnie zaczęłam przeszukiwać lodówkę. Nie było zbyt dużo możliwości. W końcu zrobiłam wszystkim kanapki z sałatą i pomidorem. Zjedliśmy razem w pośpiechu. Musiałam już wracać, chciałam się pożegnać i wyjść, jednak chłopcy zdecydowali, że mnie nie wypuszczą. Doszli do wniosku, że muszą ze mną poważnie porozmawiać. Rozsiadłam się w fotelu i czekałam, aż zaczną mówić. Pierwszy przemówił Gale:
- Mamy dla ciebie pewną propozycję...
- Chcielibyśmy, żebyś dołączyła do naszego zespołu.- dokończył Benjamin
- Co? Czekajcie, ta propozycja spadła na mnie tak nagle. Nic z tego nie rozumiem.- zatkało mnie
- Szukaliśmy wokalistki od dłuższego czasu, piosenki mamy tylko na duet. To byłaby dla ciebie szansa, a to że kiedyś śpiewałaś w zespole wszytko ułatwia.- powiedział Jason
- Dokładnie, wczoraj urzekła nas twoja barwa głosu. Kogoś takiego potrzebujemy. Jeżeli zgodziłabyś się bylibyśmy najszczęśliwsi na świecie- rzekł Tom
- Chłopcy, jest mi bardzo miło, ale nie jestem pewna, czy się do tego nadaję, a poza tym jak wy to sobie wyobrażacie? Gdzie mielibyśmy próby? Jak często?- zasypałam ich pytaniami
- Gdybyś przyjęła propozycję zamieszkałabyś z nami. Ćwiczylibyśmy w naszym pokoju nagrań, a próby moglibyśmy mieć jak często by ci pasowało.- oznajmił Jason
- Miałabym zamieszkać z wami? Przecież ja mam umowę o mieszkanie z moją przyjaciółką. Nie mogłabym jej zostawić samej ze wszystkimi kosztami najmu.
- Opłacimy tamto mieszkanie do końca umowy, tylko do nas dołącz.- prosił Ben
- Jeżeli tak bardzo nalegacie, to dobrze, ale tylko na okres próbny i ile będę musiała płacić za wynajem pokoju w tym domu?
- Nic, to willa naszego sponsora, to on kazał, żeby do kapeli dołączyła dziewczyna.- przyznał szczerze Tom
- W takim razie ok. Ale to kiedy mam się przeprowadzić?
- Dzisiaj!- krzyknęli chórem
Przytuliłam ich i prędko wsiadłam do taksówki. Rozpierało mnie szczęście. Musiałam jeszcze wyjaśnić to wszystko mojej Lily i Celine. Bałam się tej rozmowy, musiałam jednak przez nią przebrnąć, moje szczęście było równie ważne. Wpadłam do mieszkania, zastałam obie dziewczyny oglądające telewizję. Opadłam na kanapę i zaczęłam tłumaczyć im zaistniałą sytuację. Lily ni była zbyt szczęśliwa, bo wiedziała, że będzie musiała sama sprzątać i zajmować się domem, ale Cel poparła mnie i bardzo podobało jej się moje dołączenie do zespołu. Gdy wyjaśniłam wszystko z dziewczynami poszłam wraz z siostrą do garderoby. Musiałam spakować wszystkie ciuchy i buty. Przy okazji dowiedziałam się, że Celine dzisiaj wyjeżdża. Było mi smutno, nawet nie zdążyłam się nią nacieszyć. Próbowałam ją namówić, żeby została, ale miała umówione jakieś badania. Popłynęło parę łez, ale obie byłyśmy już "duże" i wiedziałyśmy, że nie można się użalać. Siostra pomogła mi wszystko zapakować. Do najmniejszej walizeczki poszły wszystkie kosmetyki. Przyszedł moment pożegnania z Lily. Była mi bardzo bliska. Zaczynałam ją bardzo kochać. Wiedziałam, że będziemy mogły się odwiedzać, ale to już nie będzie to samo. Spodziewałam się, że uronię kilka łez, ale takiego napadu histerii nie miałam w planach. Tuliłam ją i tuliłam, nie mogłyśmy się od siebie odkleić. Stałyśmy tak ponad pół godziny, aż w końcu taksówkarz zaczął trąbić i krzyczeć, że jeżeli zaraz nie zejdę, to odjedzie. Pomachałam im po raz ostatni i wsiadłam do wozu. Nałożyłam na uszy słuchawki i zamknęłam oczy. Nie chciałam, żeby łzy mogły się z nich wydostać. Musiałam się ogarnąć, następny etap w moim życiu się zaczynał. Gdy byłam pod moim nowym domem nie czułam już smutku, tylko trochę żal, ale udało mi się go maskować. Chłopcy pomogli mi z walizkami, których było na prawdę sporo. Odstawili je do mego pokoju i zaczęli objaśniać.
- Tamta łazienka jest twoja.- Ben wskazał palcem na najbliższe pomieszczenie- jest najmniejsza, ale jako jedyna będziesz miała swoją własną. Pasuje ci taki układ?
- Jasne, dzięki, że nie będę musiała się z wami użerać o kolejkę do kibla- zaśmiałam się
- Podział obowiązków jest w tym domu mniej więcej równy, więc nie musisz się przejmować. Mamy tylko jedną prośbę, jeśli chcesz zapraszać chłopaka na noc, to nas uprzedź, taką stosujemy zasadę.
- Postaram się dostosować.- posłałam im ciepły uśmiech- a teraz wynocha- muszę się rozpakować.
- Jak chcesz, to mogę ci pomóc- zaproponował Jason
- Jeżeli nie masz nic lepszego do roboty, to spoko.
 Zostaliśmy sami w pomieszczeniu. Rozpakowałam się dość szybko, w końcu ktoś mi pomagał. Potem na luzie usiadłam na skraju łóżka i czekałam, aż zostanę sama. Jednak on zajął miejsce obok mnie i bacznie mnie obserwował. Czułam się z tym dość niezręcznie. To on pierwszy przerwał grobową ciszę.
- Dzisiaj już nikt nam nie przerwie.- zaczął się do mnie zbliżać
- Hola hola! Niezbyt szybko chce pan przejść do działania, panie Scott?- zaśmiałam się
- Myślę, że tępo jest właściwe.- musnął mój policzek
- A ja wolałabym jednak trochę zaczekać- odsunęłam się i wstałam z łóżka- dziękuję za pomoc, ale możesz już iść.
- I nawet nie dostanę jakieś nagrody, za to, że męczyłem się z tymi wszystkimi rzeczami?- wskazał policzek
- No dobrze.- złożyłam na jego ustach bardzo delikatny pocałunek.- to chyba nawet więcej, niż oczekiwałeś.- uśmiechnęłam się
- Wiesz, ja ogólnie zyskuję przy bliższym poznaniu, więc podejrzewam, że jeszcze nie raz dostanę więcej, niż planowałem.- zaśmiał się i wyszedł
Pozostawił mnie w okropnym stanie. Pokazał, że to on jest tym lepszym. Chciałam coś zrobić, ale byłam bezradna. Musiałam przyjąć taki rozwój sprawy i szykować się na kolejną rundę. Chodziłam taka rozdrażniona w tą i z powrotem po pokoju i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nadal mam a sobie makijaż z wczoraj, tłuste włosy i brudne ubrania. Szybko pobiegłam do łazienki i zaraz stałam pod prysznicem. Umyłam się ekspresowo, a następnie zajęłam się włosami. Umyłam je, a potem wysuszyłam i upięłam w wysokiego koka. Pomalowałam się delikatnie i właśnie stałam przed szafą. Nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić, więc ubrałam bokserkę z Kubusiem Puchatkiem, bawełnianą koszulę w kratę, krótkie spodenki oraz ciepłe skarpetki. Byłam już gotowa, gdy usłyszałam, że chłopcy wołają mnie na dół. Zbiegłam w pośpiechu i zobaczyłam postawnego mężczyznę w garniturze. Przedstawił się:
- Dzień dobry, nazywam się Mike Dowell, ale mów mi po prostu Mike. Ty pewnie jesteś tą świetną Rose.
- Nie jestem pewna czy taką świetną, ale tak, mam na imię Rose.- uśmiechnęłam się
- Rose, to jest nasz sponsor i manager za razem. Chce usłyszeć jak śpiewasz zanim podpiszemy umowę.- powiedział Ben
- Oczywiście, lepiej nie wchodzić do nieznanej rzeki. Co mam panu zaśpiewać?
- Chcę zobaczyć jak sobie radzisz z czymś nieznanym. Młodzi, czego jej jeszcze nie pokazywaliście?
- Może zaśpiewać np. "Laugh". Tego jej nie pokazywaliśmy.- oznajmił Jason
- Dobrze, więc chodźmy do pokoju nagrań. Tylko dajcie dziewczynie tekst, nie chcemy też całkowitej improwizacji.
Po chwili zapoznałam się z tekstem i wczułam się w muzykę. Muszę przyznać, że jak na pierwszy raz poszło mi całkiem nieźle, nawet ten cały Mike był zadowolony. Pokazał mi jakiś papierek, to miała być nasza umowa na rok. Nie obchodziły mnie te zarobki, robiłabym to nawet za darmo, więc bez czytania podpisałam dokument w ciemno. Mężczyzna dopił kawę i wyszedł. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Podobno przeszłam jakiś test, nie ogarniałam o co chodzi, ale nie dopytywałam, nie miałam do tego głowy. Było już po południu, a my nie zjedliśmy jeszcze obiadu. Po ilości pustych kartonów po pizzy domyśliłam się, że je się tutaj śmieciowe żarcie i postanowiłam to zmienić. Wysłałam Toma na zakupy, a sama szykowałam rzeczy, które były w domu. Musiałam im dać lekcję gotowania. Bardzo dużo podróżowałam z rodzicami, raz byliśmy nawet w Polsce. Tam moja daleka krewna nauczyła robić moją mamę pierogi, a mama nauczyła mnie. Zaczęłam zagniatać ciasto, wszyscy przyglądali mi się uważnie. Następnie zajęłam się farszem, jak na mój gust nie był idealny, ale lepszy od takiego, który jadłam w restauracji. Potem już nie było zmiłuj, pokazałam im jak się lepi i wszyscy sklejaliśmy. Muszę przyznać, że nie wyglądały może najlepiej i kilka się rozgotowało, ale wyjątkowość tej potrawy urzekła chłopców. Zjedli wszystko i chcieli jeszcze, ale już nawet nie było składników. Przygotowanie tego posiłku zajęło nam mnóstwo czasu, ale byliśmy zadowoleni. Zdawałam sobie sprawę, że ani jeden dzień tutaj nie będzie nudny, bardzo mi się to podobało. Jednak gdy pomyślałam, że codziennie będzie czekał mnie taki wysiłek, to robiło mi się słabo, a jeszcze przecież dochodziła szkoła. Na razie jednak było dobrze. Nie mieliśmy planów na wieczór, a impreza odpadała, bo głowy chyba by nam pękły. Na wyjście też nie było mowy. W końcu stanęło na tym, że zrobiliśmy popcorn i zaczęliśmy oglądać jakąś komedię. Nie rozumiem, co w niej było śmiesznego, w połowie filmu zasnęłam na ramieniu Bena i nie mam bladego pojęcia, co działo się dalej.

No i mamy 15 rozdział ;3
Dziękuję za wszystkie komentarze, 
dla was to tylko chwila, a mnie one motywują do dalszego pisania.
Następny rozdział dodam, gdy będzie sześć komentarzy,
więc wszystko zależy od was *_*