Obudziłam się w moim łóżku. Powoli skierowałam się do łazienki i zrobiłam poranną toaletę oraz leki makijaż. Włosy rozczesałam i ułożyłam w lekkie fale. Potem stałam przed wielką szafą i zastanawiałam się co założyć. Przez okno buchało ciepło, więc doszłam do wniosku, że to musi być coś letniego. Nałożyłam turkusową koszulę bez rękawów, zwiewną, czarną spódniczkę oraz sandałki na koturnie. Tak przygotowana zbiegłam po schodach i po chwili byłam w kuchni. Moje oczy zobaczyły tylko Benjamina i Jasona, Tom i Gale poszli do miasta. Zauważyłam, że atmosfera jest napięta, a gdy dostrzegli, że jestem w pomieszczeniu posłali sobie złowrogie spojrzenia. Jason chciał pocałować mnie, ale mimowolnie się odsunęłam. Czułam, że coś jest nie tak. Bez słowa usiadłam na blacie kuchennym i zapytałam prosto z mostu:
- Co się stało?
- Wiesz, twój kochaś...- zaczął Ben
- To nic ważnego, nie zaprzątaj sobie tym głowy, on ma chyba jakieś problemy psychiczne, wariat, sam nie wie co gada.- wtrącił się Jason
- Dlaczego tak go tyrasz? To mój najlepszy przyjaciel i nie pozwolę, żebyś odwalał coś takiego! To ty tutaj jesteś furiatem, mnie mama nauczyła, że nie wchodzi się komuś w zdanie!- krzyknęłam
- Rose, to nie ma sensu. Twój chłopak po prostu nie chce, żebyś dowiedziała się bardzo kłopotliwej rzeczy na jego temat.- wykrztusił Benjamin- Jeśli chcesz, to możemy się przejść i na spokojnie wszystko ci wytłumaczę.
- Chodźmy, nie wytrzymam tutaj ani chwili dłużej.
Oboje z hukiem opuściliśmy willę. Słyszałam obelgi rzucane w naszą stronę, ale zignorowałam go i szłam za przyjacielem. Przez dłuższy okres milczeliśmy. W końcu doszliśmy do małego lasku, a potem znaleźliśmy się na polanie. Usiadłam na trawie i czekałam na wyjaśnienia. Ben zaczął.
- Widzisz, to bardzo delikatna sprawa.
- Mów, proszę, wolę wszystko niż kłamstwa.
- Gdy wczoraj zasnęłaś zaniosłem cię do twojej sypialni. Mieszkałem wcześniej z Jasonem i wiedziałem co nieco o nim, dlatego postanowiłem z nim pogadać. Wcześniej jednak się wykąpałem, zjadłem kolację, zajęło to trochę czasu. Następnie skierowałem się do pokoju współlokatora. Jak wiesz, nie mam w zwyczaju
pukać, więc wszedłem bez uprzedzenia. Delikatnie mówiąc zobaczyłem go w nieco dwuznacznej sytuacji... z jakimś chłopakiem.
- CO? Czy ty sobie żartujesz? Nie bawi mnie to!
- Przykro mi Rose, ale taka jest prawda. Już wcześniej zapraszał do siebie różnych kolegów, ale na prawdę myśleliśmy, że to tylko przyjaciele.
- To nie ma sensu, przecież ja i on byliśmy ze sobą. Chcesz mi powiedzieć, że on jest bi?
- Jeszcze tylu rzeczy o nim nie wiesz.- odgarnął moje włosy- ale zrezygnuj z niego, jeżeli nie chcesz cierpieć jeszcze bardziej.
- Czy ty coś sugerujesz?- po moim policzku spłynęła jedna łza
- Zapomnij o nim.- złożył delikatny pocałunek na mój policzek, przez co powstrzymał dalszy wyciek łez
- Moje życie jest do niczego, dlaczego nigdy nie mogę zakochać się w jakimś przykładnym, kochającym chłopaku?
- Po prostu nie zauważasz dobrych osób wokół ciebie, zawsze ciągnęło cię do tych złych. Nie wytrzymałabyś z poukładanym chłopczykiem.- przyznał szczerze
- Kochający nie znaczy poukładany- zdenerwowałam się- ale ty tego nie zrozumiesz. Nigdy nie cierpiałeś tak jak ja, nie zostałeś zdradzony. Oni wszyscy mnie nie szanują, skoro do tej pory ani razu nie byłam szczęśliwie zakochana, to znaczy, że już nikt mnie nie zechce, nigdy!
- Uspokój się- pocałował jak najnamiętniej umiał me usta- to przykre, że nie czułaś się przy mnie szczęśliwie zakochana...- wstał z trawy i zaczął odchodzić
- Zaczekaj!- odwrócił się i spojrzał na mnie smutno- przepraszam, nie chodziło mi o to, że byłam przy tobie nieszczęśliwa, po prostu musiałam wyjechać i to wszystko zepsuło. Na prawdę było mi z tobą dobrze, czułam się przy tobie bardzo bezpieczna, kochałam spotykać się z tobą. Z resztą nadal to kocham. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu, dlatego proszę, nie obrażaj się.
- Nawet nie wiesz, jakie to jest dla mnie trudne. Próbowałem zabić to uczucie, ale nie potrafię. Ja nadal cię kocham!- wykrzyknął i odszedł
Próbowałam go dogonić, ale nie byłam w stanie. Po dłuższej chwili poddałam się i spacerkiem szłam w stronę miasta. Pojawienie się w domu było kompletnie bez sensu, więc spacerowałam po centrum trzymając mrożony jogurt w ręce. Musiałam jednak wrócić do willi, bo mieliśmy mieć próbę. Jak najciszej potrafiłam weszłam do apartamentu. Moje lęki były bezpodstawne, nikogo nie było w domu. Krzątałam się po kuchni bez sensu. W końcu zaczęłam przygotowywać jakąś sałatkę. Była dość dobra, ale gdy ją zjadłam nadal nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam pojęcia, że w koncie na końcu korytarza stoi regał z książkami. Obejrzałam wszystkie egzemplarze dokładnie i po długim namyśle sięgnęłam po biografię Amy Winehouse. Tak się wciągnęłam, że dopóki Tom nie dotknął mojego ramienia byłam święcie przekonana, że chłopcy jeszcze nie wrócili. Włożyłam jakiś kawałek karteczki w miejsce, w którym skończyłam czytać i odłożyłam lekturę na miejsce. Byli już wszyscy. Musiałam pilnie porozmawiać z Jasonem i Benem, ale nie miałam pojęcia od którego zacząć. Po krótkim namyśle zdecydowałam, że najpierw pogadam z Jasonem, bo tak złowrogo się na mnie patrzył. Chwyciłam jego rękę i zaciągnęłam do mojego pokoju. Oboje usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy rozmowę.
- Mógłbyś wyjaśnić mi, co ten wczorajszy chłopak miał znaczyć?- zaczęłam spokojnie
- Rose, zrozum, ja chciałem być normalnym chłopakiem, ale nie potrafię. Ja w środku czuję się kobietą. Przepraszam jeśli cię zraniłem.
- O czym ty mówisz? Dobrze, rozejdźmy się jak kulturalni ludzie.- dotarło do mnie że to nie ma sensu- Żegnaj, mam nadzieję, że ułożysz sobie życie.
- Zawsze możesz na mnie liczyć.- pożegnał się i wrócił do salonu.
Chciałam zejść do chłopców, ale uleciała ze mnie cała energia. Ostatkami sił przewróciłam się do pozycji leżącej i wpatrywałam się w sufit. Nie płakałam, przecież znaliśmy się może parę dni, było mi jednak trochę smutno, że na mnie testował, czy podobało by mu się z dziewczyną. Poczułam się jak przedmiot, którego nikt nie traktuje na poważnie. W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Nie czekając na moją odpowiedź Benjamin pojawił się obok mnie. Długo się we mnie wpatrywał. Chyba brakowało mu odwagi, żeby wydusić to, co chciał powiedzieć, ale w końcu zmotywował się i zaczął mówić.
- Przepraszam za tą dzisiejszą scenkę w lesie, to był nagły przypływ emocji. Musiałem to z siebie wyrzucić, ale nie martw się mną, możemy zapomnieć o całym zajściu.
- Nic się nie stało- przytuliłam go- zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym, pamiętaj o tym. Nie musimy zapominać, jeszcze pół roku temu codziennie dostawałam od ciebie takie wyznania. Uciekłeś wtedy, a ja chciałam powiedzieć tylko, że też cię kocham, ale to uczucie na razie nie jest prawdziwe. Spotkaliśmy się przypadkiem i wszystko się w nas obudziło. Nawet jeżeli mi się podobasz, to trzeba zaczekać, aż emocje opadną emocje.
- Czyli próbujesz mi powiedzieć, że uroiłem sobie to, że cię kocham?!
- Nie, ale po prostu to uczucie jest o wiele mocniejsze niż zawsze. Zobaczysz, że za miesiąc znowu będziesz uważał mnie za przyjaciółkę i nic więcej.- uspokajałam go
- Nie musimy od razu przekreślać możliwości na nasz związek?
- Nie, możliwość jest zawsze. Pamiętaj o tym- delikatnie musnęłam jego policzek- zawsze możesz na mnie liczyć.
Widziałam, że Ben spodziewał się innej rozmowy, ale i tak było dobrze. Nie chciałam go okłamywać, bo na prawdę coś do niego czułam, ale nie jestem pewna, czy to uczucie nie jest z lekka zakłamane i wyolbrzymione przez nasze niespodziewane odnalezienie się. Potrzebowaliśmy czasu. Gdy lekko się opanowałam zeszłam na dół. Moi współlokatorzy już mieli próbę. Dołączyłam do nich w pośpiechu i zaczęłam śpiewać piosenkę. Była dość ładna, ale nie w moim stylu. Byłam jednak nową, więc śpiewałam to, co kazali. Po wyczerpujących ćwiczeniach wróciliśmy do salonu. Atmosfera zrobiła się poważna. Czekałam, aż ktoś mi wyjaśni o co chodzi. W końcu przemówił Gale.
- Mamy dla ciebie świetną wiadomość. Za tydzień gramy koncert w Londynie. Jeżeli będziemy bardzo dużo ćwiczyć, to może wpleciemy do repertuaru też twoją piosenkę.
- Na prawdę? Ale ja nie jestem na to przygotowana. Gdzie jest ten koncert?
- W jakimś bardzo dużym klubie. Możesz dostać dwie wejściówki dla bliskich. To co, jedziesz z nami?
- Oczywiście, dziękuję.- przytuliłam ich wszystkich
- Tylko, że musimy wyjechać już jutro, bo tam jest parę spraw, które trzeba pozałatwiać, a poza tym pozwiedzamy miasto.
- To super, będę mogła zobaczyć się z Celine. Kocham was, lecę się pakować.
Bez słowa pożegnania pobiegłam do swojego pokoju i wyciągnęłam walizkę, do której wrzucałam wszystkie dość ciepłe rzeczy. Po godzinie byłam spakowana. Nie mogłam doczekać się wyjazdu. Roznosiło mnie od środka. Planowałam, komu można by dać bilety na występ. Jedna osoba to oczywiście moja siostra, ale druga? Po przemyśleniach postanowiłam, że będzie uczciwie, jeżeli Louis dostanie wejściówkę. W końcu był mi dość bliski. Zadzwoniłam do niego i poprosiłam o dyskrecję, przecież musiałam gdzieś spać, a o mamie nie było mowy. Obiecał, że nikomu nie powie i bardzo się cieszy, że mnie zobaczy. Zaraz poleciałam do chłopaków i powiedziałam im, że znalazłam sobie lokum. Zgodzili się, żebym spała w moim starym mieszkaniu. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący. Wykończona pożegnałam się z resztą i położyłam się spać.
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału,
ale rozwaliłam klawiaturę.
Postaram się nadrobić zaległości.
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze ;*
Następny rozdział będzie, jeżeli pojawi się 8 komentarzy