Odkąd wstałam miałam mętlik w głowie. Nie spałam od ponad godziny, ale i tak bałam się wyjść z pokoju, czmychnęłam tylko cicho do łazienki i z grubsza się ogarnęłam, to znaczy zrobiłam poranną toaletę, uczesałam koka. Gdy już wróciłam do pokoju nałożyłam łososiową, zwiewną sukienkę i usiadłam na mojej pomarańczowej pufie i dopiłam butelkę wina. Źle się czułam, chciało mi się rzygać, to z nerwów. Zastanawiałam się, jak ma przebiegać ta rozmowa. Obmyśliłam już swoją postawę. Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli to ja powiem, że wszystko ok, że nie musi mi się tłumaczyć, przecież nikt nie powiedział, że jesteśmy razem. W mojej głowie to wyglądało tak cudownie, ale bałam się, że nie uda mi się pochamować emocji. Im dłużej rozmyślałam, tym było gorzej. W końcu nie wytrzymałam i zeszłam do salonu, który wyglądał tak, jakby przeszło przez niego tornado. Cała podłoga lepiła się od soków, na stole leżało pobite szkło, byłam tym z lekka przerażona, ale nie to było teraz najważniejsze. Podeszłam do chłopaka i lekko nim potrząsłam, obudził się od razu, co w jego przypadku było dość dziwne.
- Hej, moglibyśmy pogadać?- zapytałam poważnie
- Jasne, ale nie mogłaś z tym trochę zaczekać? Chce mi się spać...
- Wytrzymasz! A teraz chodź do mnie, wolę, żeby nikt nie słyszał tej rozmowy.- rozporządziłam
Gdy byliśmy już u mnie przekręciłam kluczyk, dokładnie tak samo, jak tamtej upojnej nocy, jednak teraz okoliczności były o wiele inne. Usiadłam na łóżko, a chłopak oparł się o ścianę na przeciw mnie.
- Jeśli chodzi o to co zaszło wczoraj, to wiesz...- nie dokończył
- Spoko, przecież my nawet nie jesteśmy parą, raz poszliśmy do łóżka. To nie robi z nas małżeństwa, prawda?- spytałam ironicznie
- Nie, ale ja chciałbym być twoim mężem- zaśmiał się
- Bardzo śmieszne, może miejmy jeszcze pięcioro dzieci i dom z ogródkiem?- ironizowałam- Ja mówię serio, niech będzie normalnie. My się w ogóle nie znamy i problem polega na tym, że ja nie chcę cię poznawać- sama zdziwiłam się tym, co przed chwilą powiedziałam- jeśli wpadniesz raz na jakiś czas na piwo, czy pójdziemy razem na imprezę to ok, ale po co nam bliższy kontakt?- mówiłam bardzo przekonująco
- Czyli, że ty nie chcesz? Myślałem, że coś między nami iskrzyło...- powiedział zawiedziony brunet
- Może iskrzyło, ale ty wczoraj udowodniłeś, że byłam tylko jedną z twoich zabawek i ostatecznie zgasiłeś ten żar.- wyrzuciłam mu, to co leżało mi na sercu- A teraz będzie lepiej, jeśli już sobie pójdziesz- wskazałam mu drzwi
Tak zakończyła się ta rozmowa, odwróciłam się, i patrzyłam przez okno, aby nie widzieć jak wychodzi, usłyszałam tylko trzaśnięcie. Ta rozmowa kosztowała mnie mnóstwo wysiłku, nie wierzyłam w to, że tak ostro go potraktowałam, przecież widziałam, że on chciał być ze mną. Wszystko zepsułam, chociaż to jego wina. Gdy byłam pewna, że jest już daleko zaczęłam głośno szlochać. Płakałam na głos tylko wtedy, gdy na prawdę potrzebowałam pomocy. Musiała to usłyszeć Celine, która zaraz była u mnie.
- Niech zgadnę, rozmawiałaś z nim?- zapytała
- Tak i to ja wyszłam na tą złą, która złamała mu serce i przekreśliła szansę na jakie kolwiek uczucie.- wydusiłam
- Ej, skarbie. Przecież to on cię wczoraj tak jakby zdradził. Jak możesz się obwiniać za coś, co kompletnie nie jest zależne od ciebie. Nie płacz, przecież nawet jeśli coś tam do niego czujesz, to chyba nie chcesz być z kimś, kto tak podle cię potraktował.
- Masz rację, proszę, zmieńmy temat, widziałaś w jakim stanie jest nasz dół?- spytałam
- Jeszcze nie, a mam się bać?
Po tych słowach chwyciłam przyjaciółkę za rękę i pociągnęłam w kierunku schodów. Zaniemówiła, gdy ujrzała to pobojowisko. Tak na prawdę nie mieliśmy jeszcze nawet mopa. Czekało nas mnóstwo wysiłku. Obie poszłyśmy się przebrać, bo Cel była jeszcze w koszuli nocnej, a ja nie wyobrażałam sobie robić porządków w sukience. W strojach roboczych, zwarte i gotowe do pracy, zakasałyśmy rękawy i zaczęłyśmy zbierać kawałki potłuczonego szkła. Potem chwyciłam jakąś ścierkę i zaczęłam ścierać podłogi, które aż się lepiły, od tego wszystkiego przeszły mnie dreszcze. Uwinęłyśmy się jakoś, ale nie zauważyłyśmy najgorszego, na naszej pięknej, beżowej sofie była ogromna, czerwona plama. Obie wolałyśmy nie wiedzieć, co to jest. Nałożyłyśmy rękawice i zaczęłyśmy to trzeć. Nie ma się co oszukiwać, nie miałyśmy pojęcia jak wyprać tapczan. To była jakaś tragedia. Załamana i zrezygnowana opadłam na podłogę. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to był? "Kochana" mamusia. Bez zapytania wtargnęła do domu, ucałowała nas dwie i zaczęła coś tam mówić, jednak gadała tak szybko, że tylko parsknęłam śmiechem. Gdy zauważyła, że mamy jej wypociny gdzieś, pospiesznie zmieniła temat.
- A cóż to za plama na sofie?- nie czekając na naszą odpowiedź zaczęła grzebać po szafkach. Wyciągnęła wiadro, nalała do niego wody, pododawała jakiś płynów, namoczyła gąbkę i zaczęła trzeć. O dziwo po pięciu minutach wszystko zeszło.
- Pomogłam wam, teraz jako podziękowanie macie mnie wysłuchać.- rozporządziła
- No ok- odpowiedziałyśmy chórem
- Chciałam was bardzo przerosić za te wszystkie lata i za to jak zachowałam się tam, w szpitalu. Nie powinnam była wtedy wam tego mówić- zaczęła płakać- dowaliłam wam następnych zmartwień, zrobiłam to z czystej arogancji, bo nie mogła dłużej dźwigać tego brzemienia.- rozkleiła się totalnie
Nie mogłam na to patrzeć, po raz pierwszy widziałam moją rodzicielkę w takim stanie, była załamana. Podeszłam bliżej i przytuliłam ją mocno. Moim śladem poszła Celine i zrobiła to samo. Wybaczyłyśmy jej, w końcu w głębi duszy bardzo ją kochałam, a moja siostra na pewno też zaczynała do niej żywić uczucie.
- Mam tylko jedno pytanie, jak mam się do pani zwracać?- zapytała Cel
- Myślę, że "mamo", byłoby nie na miejscu, ale jeżeli chcesz, możesz mówić na mnie "ciocia". Kiedy uznasz, że nadszedł właściwy moment powiesz do mnie "mama".
- Dobrze mamo.- powiedziała uradowana i jeszcze bardziej się w nią wtuliła.
Sprawa była jasna, wszystko było ok. Obie bardzo cieszyłyśmy się z takiego rozwoju wydarzeń. Po dosłownie trzech minutach od wyjścia mamy usłyszałam pukanie. Pewna, że to ona zapytałam:
- Czego znowu zapomniałaś?
- Chyba zapomniałeś.- zaśmiał się David.
- Przepraszam, głupia pomyłka. Co cię do nas sprowadza?- spytałam lekko wkurzona jego wizytą
- Po pierwsze zapomniałem telefonu, a po drugie chciałem zaprosić was i mojego brata do klubu.
- Proszę, tu masz telefon, a na imprezę z chęcią pójdziemy, prawda Rose?- wtrącił się Louis
- Ty też chcesz iść? Trzeba to wykorzystać, idziemy.- odpowiedziała moja best friend za nas dwie.
- Świetnie, przyjadę po was o dziewiętnastej. Wyróbcie się. I jeszcze jedna ważna informacja, to jest otwarcie tego klubu, cudem załatwiłem cztery wejściówki, więc stroje mają być takie bardziej uroczyste, niż klubowe- dodał Dave
- Poradzimy sobie, dzięki, pa- pożegnałam się z nim pospiesznie i nie czekając na odpowiedź zamknęłam drzwi.
- Mam was dość, wrobiliście mnie w to! A ty, moja droga, powinnaś odpoczywać, a nie latać po klubach.- Krzyknęłam
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić. Mam cię dosyć. Sama słyszałaś, że to będzie uroczysta impreza, a nie jakaś dyskoteka, a z resztą, coś nie poszło po twojej myśli i już wielce obrażona pani, ciekawa jestem, co byś zrobiła, żyjąc ze świadomością, że za pół roku będziesz w trumnie- Odkrzyczała mi
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Nie powinnam się tak zachować- rozkleiłam się i przytuliłam dziewczynę.
Zaraz podszedł do na Lou i też dołączył się do uścisku. Ten dzień zapowiadał się fatalnie. Była dopiero dziesiąta, a już tyle się działo. Wykończona padłam na krzesło w jadalni i czekałam na cud, który jak się okazało nagle nastał. Zadzwonił dzwonek. Tym razem był to gościu z jakiegoś baru. Nasz współlokator w między czasie zamówił kebaby. Wszyscy zaczęliśmy pałaszować. Dostałam największego, po jak stwierdził kolega, wyglądam jak kościotrup. To prawda, ostatnio mniej jadłam, ale że odrazu kościotrup to raczej nie. Byłam bardzo zmęczona. Poszłam do swojego pokoju, chwyciłam ukochanego "Kosogłosa" i zaczęłam czytać go chyba po raz setny. Byłam w bardzo dziwnym stanie, nie mogłam usiedzieć w miejscu. Przebrałam się z powrotem w sukienkę, chwyciłam słuchawki, nałożyłam balerinki i wybiegłam na spacer. Nałożyłam moje ukochane, fioletowe słuchawki i ruszyłam w stronę London Eye. Włączyłam moją ukochaną nutkę, czyli playlistę Boba Marleya. Obserwowałam spieszących się gdzieś ludzi. Byli tacy nieobecni. Nie pasowałam do tego świata, byłam taka inna. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią, ale szłam dalej. Gdy byłam już w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że jak tak dalej pójdzie, to nie zdążę się wyszykować i biegiem wróciłam do domu. Na szczęście łazienka z prysznicem, do której zaraz wparowałam i umyłam ciało i głowę. Potem nałożyłam na włosy piankę i starannie umięłam je w wymyślnego koka. Stanęłam przed ogromną szafą i zastanawiałam się co nałożyć. W końcu skomponowałam zestaw idealny. Biały gorset, czarna, falbaniasta mini, czarna skóra i moje najpiękniejsze kremowe szpilki bez czubków od Lauboutina. do tego złote kolczyki i bransoletka ok kompletu. Makijaż był rozświetlający, ale mocno podkreślający moje duże oczy. Na dole słyszałam głos Davida. Powoli otworzyłam drzwi i zaczęłam kierować się so salonu. Gdy zeszłam wszyscy aż zaniemówili. Nienawidzę się chwalić, ale to szczera prawda. Ta niezręczna cisza trwała dobrą chwilę, w końcu pokazałam gestem ręki, żebyśmy wychodzili. Czułam na sobie spojrzenia chłopaków, ale bardziej tego starszego. Nie ukrywam, specjalnie się tak starałam, aby pokazać Davowi, co stracił. Jechaliśmy tylko pół godziny. Tu już nie czułam się jak gwiazda. Wszyscy to byli bogacze w drogich furach. Spokojnie pokazaliśmy swoje wejściówki i weszliśmy na luksusową imprezę. Podeszłam do baru i żeby być solidarną z Celine zamówiłam sok wiśniowy. Tylko początek był oficjalny, potem to była normalna zabawa. Siedziałam z naszymi przy stoliku, podczas gdy jakiś przystojniak i poprosił do tańca. Wyjątkowo dobrze tańczył, dowiedziałam się, że miał na imię Alex. Po ostrym wysiłku usiedliśmy do naszego stolika, doszło jeszcze parę osób i nie było miejsca dla nas obu, ale sprytnie to załatwiliśmy. Usiadłam nowemu znajomemu na kolana. Robiło się bardzo fajnie, raz na jakiś czas Alex skradał jednego całusa, w końcu, gdy wszyscy poszli tańczyć, a my zostaliśmy, pocałowaliśmy się tak na prawdę, bez ściemy. Nie zauważyłam, że zbliżał się David. Podszedł i z całej siły chwycił mnie za rękę, aż jęknęłam, tak mocno zabolało
- Co ty robisz człowieku?! Zostaw ją!- wykrzykiwał mój nowy kolega
- Przepraszam za moją siostrę, ostatnio rozstała się z chłopakiem i klei się do każdego.- przekrzykiwał muzykę Dave.
- Ona ma prawo robić co chce!- bronił mnie Alex
- Musimy iść- pociągnął mnie "były"
Nie powiedzieliśmy nawet reszcie, że wychodzimy. Próbowałam się wyrać, ale był za silny. Zapakował mnie do samochodu i kierował się w kierunku domu. Obraziłam się i nie odezwałam się ani słowem podczas całej drogi. Gdy już dojechaliśmy otworzył mi drzwi i wypóścił, jednak zaraz złapał mnie i przycisnął do siebie. Zaraz zaczął całować mnie po szyi, a potem w usta. Ta chwila była magiczna, taki pocałunek pod gołym niebem był po prostu niesamowity, gdy skończyliśmy spytał się:
- I co? Tylko mi nie mów, że ten leszcz całował lepiej ode mnie!
- Co ty robisz? My nie jesteśmy razem, nie masz prawa odstawiać mi scen zazdrości!- zdenerwowałam się
- Nie denerwuj się śliczna, bo zrobią ci się zmarszczki.- zaśmiał się- idę się bawić, a ty lepiej się połóż, pa
- Ty chamie, nienawidzę cię!
Nie usłyszał już tych słów, bo odjechał. Zostawił mnie w takim stanie, pod domem. Pokazałam mu jeszcze Fucka, liczyłam, że to zauważył. Miałam ochotę się rozpłakać, już dawno nie byłam tak sflustrowana. Potraktował mnie jak jakąś małolatę, pierwszym, co mi przyszło do głowy, to położyć się spać, ale nie, wpadłam na szalony pomysł. Rozebrałam się do naga i wskoczyłam do fątanny. Zrobiłam sobie takie zdjęcia i wysłałam Davidowi. Moja intuicja mnie nie zawiodła, przyjechał, sam, w piętnaście minut. Narzucił na mnie swoją marynarkę i wyciągnął z wody.
- Wiedziałam, że mnie tu nie zostawisz- zaśmiałam się
- Co ty wyprawiasz dziewczyno? Chcesz mieć problemy?
- Pamiętaj, ostatnie słowo zawsze należy do mnie!- Zaczęłam go namiętnie całować, o wiele mocniej niż on mnie.- i to właśnie jest to ostatnie słowo!- narzuciłam na siebie tą marynarkę i nawet nie zabierając swoich ciuchów poszłam do mieszkania ciesząc się w duszy, jak małe dziecko.
Wzięłam gorącą kąpiel, popsikałam się moją perfumą i goła rzuciłam się w pościel, nawet nie wiem, kiedy zasnęłam...
poniedziałek, 30 grudnia 2013
niedziela, 29 grudnia 2013
"Now is Good" Rozdział IV
Ostatnie dni mijał nam bardzo szybko. Odwiedzaliśmy Celine, gotowaliśmy, spaliśmy. Aż w końcu nadszedł ten dzień. Pojechaliśmy odebrać przyjaciółkę ze szpitala. Tego dnia wstałam bardzo wcześnie. Odliczałam godziny do jedenastej. Nareszcie się doczekałam. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy po przyjaciółkę. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Bez makijażu, w dresie, już dawno jej takiej nie wydziałam. Do tego pierwsza chemia też dawała się we znaki. Była bardzo osłabiona, pomagaliśy jej iść. Usiadłyśmy razem na tylnych siedzeniach. Pomimo choroby cały czas się uśmiechała, łzy napływały mi do oczu, gdy taką ją widziałam. Musiałam na prawdę się trudzić, by nie uronić chociaż jednej. Włosy jeszcze jej nie wypadały, z czego obie się cieszyłyśmy, jednak obie miałyśmy świadomość, że to nieuniknione. Po długiej podróży dojechaliśmy do domu. Pierwsze co zrobiła Cel, to poleciała do wanny. Wtedy rozsiedliśmy się na kanapie w salonie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Ona jest w fatalnym stanie, musimy ją podtrzymać na duchu i dawać nadzieję, że może być jak dawniej.- powiedział załamany Louis.
- To niemożliwe, ona uwielbiała imprezy, już nigdy nie będzie tak samo.- odpowiedziałam zdenerwowana
- Więc zróbmy domówkę, bęziemy mieć nad nią nadzór, a damy jej trochę radości. Wiesz, tylko musisz się jej delikatnie, czy jest na siłach. Ja znam paru chłopaków i dziewczyn. Jeśli wypali, o będzie fajnie, ale od razu mówimy wszystkim, że zabawa bezalkoholowa. Co wy na to?- zapytał David
- Supe...- nie dokończyłam, bo usłyszałam kroki.
- O czym tak gadacie?- zadała pytanie dziewczyna
- Ślicznie wyglądasz- zmienił temat Dave
- Dziękuję, a tak całkiem szczerze, wiecie, że słyszałam ostatni temat waszej rozmowy i chcę pomóc w urządzaniu imprezy.- mówiła zdeterminowana
- Nie ma mowy, chłopcy się wszystkim zajmą, a my robim sobie dzień ploteczek, spa i same luksusy. Zrozumiałaś?- zapytałam
- No ok, a na którą mamy się wyszykować?
- Osiemnasta będzie ok, a teraz wynocha do pokoi, to ma być niespodzianka, nie możecie zchodzić już dzisiaj na dół, łazienki są na obu piętrach, więc nie ma problemu, a jedzenie wam przyniesiemy- orzekł starszy brat.
Powstrzymałam się i nie dodałam komentarza o jajecznicy, choć bardzo chciałam. Wraz z przyjaciółką powoli szłyśmy do mojej samotni, która przestawała być samotnią. Rozsiadłyśmy się na łóżku i spoważniałyśmy.
- Celine, ja na prawdę nie miałam pojęcia, że jesteś moją siostrą, przysięgam. Nienawidzięmojej naszej mamy. Wybaczyłabym jej to, ale ona przyznała się do zdrady z taką łatwością. Nawet się nie uroniła łzy, nie wydusiła żadnego przepraszam. Wybacz mi, tak bardzo się za nią wstydzę...- szlochałam
- To nie jest twoja wina. Zawsze byłyśmy dla siebie jak siostry. Wiem, że to dla ciebie cios, dla mnie też. dowiedziałam się, że umrę, ale też, że moja matka żyje, ale przez siedemnaście lat miała w dupie moje cierpienia. Taka jest prawda, że coć często się widziałyśmy, ona nigdy mi w niczym nie pomogła, parę razy odwiozła mnie do szkoły, bo było jej po drodze. To wszystko jest chore, ale nie chcę się tym przejmować, wolę cieszyć się tym, co jeszcze mi zostało...- posmutniała
- Przed tobą jeszcze całe życie, myśl pozytywnie, cuda się zdarzają. Zobaczysz, będziesz miała wspaniałego męża, psa, gromadkę dzieci, które będą cię odwiedzać w każdy weekend. To będzie twoje życie, tylko uwierz w to całym siercem.- starałam się ją pocieszyć- a poza tym, wyjaśniłyśmy sobie wszystko, a sama mówisz, że nie chcesz się smucić, więc co najpierw robimy, maseczkę czy paznokcie?- zapytałam
- Paznokcie!- krzyknęła uradowana
Wyciągnęłam z komody koszyczek z lakierami i poszłam po gąbeczkę. Zamarzyły nam się ombre. Śmiałyśmy się do łez, szczególnie, gdy przyjaciółce trzęsły się ręce i zamiast do paznokcia, przykładałą gąbkę do środka palca. Trzeba przyznać, że odkąd przyjechałyśmy do Londynu to był pierwszy na prawdę szczęśliwy dzień. Wiedziałam, że "siostra" nie wytrzyma i zapyta się, co działo się przez ten czas
- I jak? Co się zmieniło od mojego "wyjazdu"?
- Wiesz, lepiej dogaduję się z chłopakami, nauczyłam ich robić parę potraw...- powiedziałam wymijająco
- A dokładniej? Wiesz o co, a raczej o kogo mi chodzi- mówiła dociekliwie
- No dobra, chyba mogę ci powiedzieć. Jest cudownie. Zaczynam nawet sądzić, że to może być coś poważnego, ale nie chcę zapeszać. Moment, ty przecież nie masz o niczym pojęcia! Słuchaj, bo ja i David zaczęliśmy się do siebie zbliżać, aż w końcu między nami zaiskrzyło, ale wiesz co mnie najbardziej boli? Ja go w ogóle nie znam, a nieźle wpadłam, ostatnio cały czas przyłapuję się na tym, że ciągle o nim myślę. Nie wiem, czy się zakochałam, ale na pewno jestem zauroczona, a tak na prawdę w cale tego nie chcę. Wolę żyć na luzie, bez zobowiązań, a z resztą znasz mnie...
- Czyli on ci się podoba i jest ci z nim dobrze, ale nie chcesz się wiązać?
- Dokładnie- odpowiedziałam
- To czekaj, aż on coś postanowi, kiedy ostatnim razem coś miedzy wami było? Tylko szczerze poproszę.
- Tydzień temu, od tej pory nawet go nie przytuliłam...
- Boję się, że on chciał tylko iść z tobą do łóżka, ale jeszcze się przekonamy, jak na razie myśl pozytywnie i zrób mi maseczkę- poradziła
- Tak jest panie kapitanie- zaczęłyśmy się śmiać
Reszta czasu mijała w pogodnej atmoswerze. O siedemnastej poszłam się wykąpać, umyłam też głowę, a następnie wysuszyłam ją i podkręciłam lokówką. Zrobiłam makijaż sobie i Celine. Potem pospiesznie nałożyłam białą bokserkę, turkusową mini, czarną kamizelkę i białe balerinki. Moja towarzyszka, z racji tego, że była bardzo blada ubrała fioletową koszulę, jasne jeansy, kardigan i czarne koturny. Obie wyglądałyśmy dość zjawiskowo. Czekałyśmy, aż będziemy mogły zejść na dół, z którego dobiegały dziwne odgłosy. W końcu przyszedł po nas Lou i sprowadził po schodach. Nawet nie śmiałam myśleć, że może być aż tak cudownie. Chłopcy zatrudnili barmana, który miał robić drinki bezalkocholowe, Tu musiał być jakiś katering, bo jedzenie było rewelacyjne. To nie była domówka, tylko porządna impreza. Zapomniałam jeszcze, że nie wiem skąd, ale skąbinowali wierzę stereo, która była mega. Co dziwne, grała głośno, a żaden sąsiad się nie czepiał. Widziałam, jak na twarzy blondynki uśmiech. Marzyła o czymś takim. Gdy była szczęśliwa ja automatycznie też skakałam z radości. Piłyśmy kolorowe napoje, tańczyłyśmy. Przyszło z dwadzieścia osób, więc było mnóstwo możliwości, ale przez większość czasu bawiliśmy się w karaoke. Około dwudziestejtrzeciej Celine gdzieś zniknęła, sprawdziłam w łazienkach, w moim pokoju, aż w końcu w jej pokoju. To co zobaczyłam bardzo powoli rozrywało mi serce. Łzy zaczęły napływać mi do oczu, ale bardzo dzielnie je ukrywałam. Wydusiłam tylko "przepraszam" i zamknęłam drzwi. Poleciałam do pokoju i całkiem spokojnie usiadłam na moją wielką pufę/worek. Przeszukałam komodę ze wszystkimi rzeczami i znalazłam butelkę wina. Otworzyłam ją i najspokojniej w świecie wypiłam prawie pół butelki jednym duszkiem. Dziwne było to, że choć bardzo chciałam się popłakać i wyzbyć się wszystkich złych emocji, to nie potrafiłam. Za to tysiące myśli roznosiły mi głowę, cały czas podświadomie mówiłam sobie: "Jak on mógł ci to zrobić. Ty idiotko, przecież nic ci nie obiecywał! Ale powinien chociaż powiedzieć, że to była tylko zabawa"
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Daj mi spokój, chcę pobyć sama!- krzyknęłam myśląc, że to David
- Rose, to ja, Celine. Mogę wejść?
- Tak, wchodź i zamknij za sobą drzwi.
- Widziałam co się stało, ale pomyśl, sama mówiłaś, że nie chcesz z nim być, prawda?- mówiła pocieszająco
- Ale coś do niego czułam. Tak wiem, to nawet nie był mój chłopak, ale powinien mi powiedzieć, nie obraziłabym się, przyjełabym to z godnością, a tak potraktował mnie jak szmatę! Nienawidzę go!- Krzyczałam
- Spokojnie, wiem, to trudne, ale musisz się uspokoić i nie pić tego wina- wyrwała mi butelkę- chyba sama wiesz najlepiej, że zapijanie smutków nic nie daje.
- Wiem, ale można zapomnieć.- powiedziałam
- Od wina nie zapomnisz, szczególnie od tego szajsu, tylko zacznie ci szumieć w głowie. I wiesz co? Musisz z nim pogadać, ale nie dzisiaj, jutro, jak emocje opadną. Powiem mu, żeby przespał się na kanapie.
- Ok, ale nie chcę już dzisiaj wychodzić, przepraszam, ale nie mam siły się bawić. Nie będziesz zła, jeśli położę się spać?- zapytałam
- Nie, ja już też się kładę, tylko wezmę leki i powiem temu casanovie, żeby przekimał na kanapie i zaczekał na ciebie rano, a teraz kładź się, ledwo patrzysz na oczy- uśmiecznęła się moja siostra
- Dobranoc...
- Ona jest w fatalnym stanie, musimy ją podtrzymać na duchu i dawać nadzieję, że może być jak dawniej.- powiedział załamany Louis.
- To niemożliwe, ona uwielbiała imprezy, już nigdy nie będzie tak samo.- odpowiedziałam zdenerwowana
- Więc zróbmy domówkę, bęziemy mieć nad nią nadzór, a damy jej trochę radości. Wiesz, tylko musisz się jej delikatnie, czy jest na siłach. Ja znam paru chłopaków i dziewczyn. Jeśli wypali, o będzie fajnie, ale od razu mówimy wszystkim, że zabawa bezalkoholowa. Co wy na to?- zapytał David
- Supe...- nie dokończyłam, bo usłyszałam kroki.
- O czym tak gadacie?- zadała pytanie dziewczyna
- Ślicznie wyglądasz- zmienił temat Dave
- Dziękuję, a tak całkiem szczerze, wiecie, że słyszałam ostatni temat waszej rozmowy i chcę pomóc w urządzaniu imprezy.- mówiła zdeterminowana
- Nie ma mowy, chłopcy się wszystkim zajmą, a my robim sobie dzień ploteczek, spa i same luksusy. Zrozumiałaś?- zapytałam
- No ok, a na którą mamy się wyszykować?
- Osiemnasta będzie ok, a teraz wynocha do pokoi, to ma być niespodzianka, nie możecie zchodzić już dzisiaj na dół, łazienki są na obu piętrach, więc nie ma problemu, a jedzenie wam przyniesiemy- orzekł starszy brat.
Powstrzymałam się i nie dodałam komentarza o jajecznicy, choć bardzo chciałam. Wraz z przyjaciółką powoli szłyśmy do mojej samotni, która przestawała być samotnią. Rozsiadłyśmy się na łóżku i spoważniałyśmy.
- Celine, ja na prawdę nie miałam pojęcia, że jesteś moją siostrą, przysięgam. Nienawidzię
- To nie jest twoja wina. Zawsze byłyśmy dla siebie jak siostry. Wiem, że to dla ciebie cios, dla mnie też. dowiedziałam się, że umrę, ale też, że moja matka żyje, ale przez siedemnaście lat miała w dupie moje cierpienia. Taka jest prawda, że coć często się widziałyśmy, ona nigdy mi w niczym nie pomogła, parę razy odwiozła mnie do szkoły, bo było jej po drodze. To wszystko jest chore, ale nie chcę się tym przejmować, wolę cieszyć się tym, co jeszcze mi zostało...- posmutniała
- Przed tobą jeszcze całe życie, myśl pozytywnie, cuda się zdarzają. Zobaczysz, będziesz miała wspaniałego męża, psa, gromadkę dzieci, które będą cię odwiedzać w każdy weekend. To będzie twoje życie, tylko uwierz w to całym siercem.- starałam się ją pocieszyć- a poza tym, wyjaśniłyśmy sobie wszystko, a sama mówisz, że nie chcesz się smucić, więc co najpierw robimy, maseczkę czy paznokcie?- zapytałam
- Paznokcie!- krzyknęła uradowana
Wyciągnęłam z komody koszyczek z lakierami i poszłam po gąbeczkę. Zamarzyły nam się ombre. Śmiałyśmy się do łez, szczególnie, gdy przyjaciółce trzęsły się ręce i zamiast do paznokcia, przykładałą gąbkę do środka palca. Trzeba przyznać, że odkąd przyjechałyśmy do Londynu to był pierwszy na prawdę szczęśliwy dzień. Wiedziałam, że "siostra" nie wytrzyma i zapyta się, co działo się przez ten czas
- I jak? Co się zmieniło od mojego "wyjazdu"?
- Wiesz, lepiej dogaduję się z chłopakami, nauczyłam ich robić parę potraw...- powiedziałam wymijająco
- A dokładniej? Wiesz o co, a raczej o kogo mi chodzi- mówiła dociekliwie
- No dobra, chyba mogę ci powiedzieć. Jest cudownie. Zaczynam nawet sądzić, że to może być coś poważnego, ale nie chcę zapeszać. Moment, ty przecież nie masz o niczym pojęcia! Słuchaj, bo ja i David zaczęliśmy się do siebie zbliżać, aż w końcu między nami zaiskrzyło, ale wiesz co mnie najbardziej boli? Ja go w ogóle nie znam, a nieźle wpadłam, ostatnio cały czas przyłapuję się na tym, że ciągle o nim myślę. Nie wiem, czy się zakochałam, ale na pewno jestem zauroczona, a tak na prawdę w cale tego nie chcę. Wolę żyć na luzie, bez zobowiązań, a z resztą znasz mnie...
- Czyli on ci się podoba i jest ci z nim dobrze, ale nie chcesz się wiązać?
- Dokładnie- odpowiedziałam
- To czekaj, aż on coś postanowi, kiedy ostatnim razem coś miedzy wami było? Tylko szczerze poproszę.
- Tydzień temu, od tej pory nawet go nie przytuliłam...
- Boję się, że on chciał tylko iść z tobą do łóżka, ale jeszcze się przekonamy, jak na razie myśl pozytywnie i zrób mi maseczkę- poradziła
- Tak jest panie kapitanie- zaczęłyśmy się śmiać
Reszta czasu mijała w pogodnej atmoswerze. O siedemnastej poszłam się wykąpać, umyłam też głowę, a następnie wysuszyłam ją i podkręciłam lokówką. Zrobiłam makijaż sobie i Celine. Potem pospiesznie nałożyłam białą bokserkę, turkusową mini, czarną kamizelkę i białe balerinki. Moja towarzyszka, z racji tego, że była bardzo blada ubrała fioletową koszulę, jasne jeansy, kardigan i czarne koturny. Obie wyglądałyśmy dość zjawiskowo. Czekałyśmy, aż będziemy mogły zejść na dół, z którego dobiegały dziwne odgłosy. W końcu przyszedł po nas Lou i sprowadził po schodach. Nawet nie śmiałam myśleć, że może być aż tak cudownie. Chłopcy zatrudnili barmana, który miał robić drinki bezalkocholowe, Tu musiał być jakiś katering, bo jedzenie było rewelacyjne. To nie była domówka, tylko porządna impreza. Zapomniałam jeszcze, że nie wiem skąd, ale skąbinowali wierzę stereo, która była mega. Co dziwne, grała głośno, a żaden sąsiad się nie czepiał. Widziałam, jak na twarzy blondynki uśmiech. Marzyła o czymś takim. Gdy była szczęśliwa ja automatycznie też skakałam z radości. Piłyśmy kolorowe napoje, tańczyłyśmy. Przyszło z dwadzieścia osób, więc było mnóstwo możliwości, ale przez większość czasu bawiliśmy się w karaoke. Około dwudziestejtrzeciej Celine gdzieś zniknęła, sprawdziłam w łazienkach, w moim pokoju, aż w końcu w jej pokoju. To co zobaczyłam bardzo powoli rozrywało mi serce. Łzy zaczęły napływać mi do oczu, ale bardzo dzielnie je ukrywałam. Wydusiłam tylko "przepraszam" i zamknęłam drzwi. Poleciałam do pokoju i całkiem spokojnie usiadłam na moją wielką pufę/worek. Przeszukałam komodę ze wszystkimi rzeczami i znalazłam butelkę wina. Otworzyłam ją i najspokojniej w świecie wypiłam prawie pół butelki jednym duszkiem. Dziwne było to, że choć bardzo chciałam się popłakać i wyzbyć się wszystkich złych emocji, to nie potrafiłam. Za to tysiące myśli roznosiły mi głowę, cały czas podświadomie mówiłam sobie: "Jak on mógł ci to zrobić. Ty idiotko, przecież nic ci nie obiecywał! Ale powinien chociaż powiedzieć, że to była tylko zabawa"
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Daj mi spokój, chcę pobyć sama!- krzyknęłam myśląc, że to David
- Rose, to ja, Celine. Mogę wejść?
- Tak, wchodź i zamknij za sobą drzwi.
- Widziałam co się stało, ale pomyśl, sama mówiłaś, że nie chcesz z nim być, prawda?- mówiła pocieszająco
- Ale coś do niego czułam. Tak wiem, to nawet nie był mój chłopak, ale powinien mi powiedzieć, nie obraziłabym się, przyjełabym to z godnością, a tak potraktował mnie jak szmatę! Nienawidzę go!- Krzyczałam
- Spokojnie, wiem, to trudne, ale musisz się uspokoić i nie pić tego wina- wyrwała mi butelkę- chyba sama wiesz najlepiej, że zapijanie smutków nic nie daje.
- Wiem, ale można zapomnieć.- powiedziałam
- Od wina nie zapomnisz, szczególnie od tego szajsu, tylko zacznie ci szumieć w głowie. I wiesz co? Musisz z nim pogadać, ale nie dzisiaj, jutro, jak emocje opadną. Powiem mu, żeby przespał się na kanapie.
- Ok, ale nie chcę już dzisiaj wychodzić, przepraszam, ale nie mam siły się bawić. Nie będziesz zła, jeśli położę się spać?- zapytałam
- Nie, ja już też się kładę, tylko wezmę leki i powiem temu casanovie, żeby przekimał na kanapie i zaczekał na ciebie rano, a teraz kładź się, ledwo patrzysz na oczy- uśmiecznęła się moja siostra
- Dobranoc...
sobota, 28 grudnia 2013
"Now is Good" Rozdział III
O 8.30 zadzwonił znienawidzony przeze mnie budzik. Obudził przy okazji Davida. Przywitałam się z nim i skierowałam się do łazienki, biorąc ze sobą tylko bieliznę. Wskoczyłam pod prysznic, dokładnie umyłam głowę i ciało. Wyszłam, zrobiłam poranną toaletę i makijaż zakrywający moje worki pod oczami. Wysuszyłam włosy i rozczesałam je. Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam się sama do siebie. Gdy otworzyłam toaletę zauważyłam, że jestem sama w mieszkaniu. Nie zastanawiając się długo przebiegłam kompletnie naga prosto do mojego pokoju, kompletnie zapomniałam o tym, że w łazience, na pralce, leżała moja czyściutka bielizna. Wlatując do pokoju pospiesznie nałożyłam czarne stringi i stanik. Potem na spokojnie stanęłam przed szafą i zastanawiałam się, co nałożyć. Po długich rozmyśleniach i ocenieniu pogody ubrałam białą, luźną koszulkę z wielkim nadrukiem YOLO, leginsy z motywem galaxy i fioletowe Martensy. Wtedy usłyszałam, że ktoś krząta się na dole. Zeszłam powoli po schodach i ujrzałam moją mamę.
- Niezły syf tu macie, trzeba posprzątać- powiedziała wzburzona
- Och mamo, jak dobrze, że cię widzę. Muszę ci coś powiedzieć, to bardzo ważne!- mówiłam przełykając ślinę
- Co się stało? Tylko nie mów, że jesteś w ciąży!- orzekła groźnie
- To coś o wiele gorszego. Celine jest w szpitalu, ma guza mózgu, zostało jej sześć miesięcy życia...- powiedziałam na jednym oddechu.
- Co? To niemożliwe. Biedna dziewczyna, ona nawet nie ma kogo powiadomić. Do ojca na pewno nie zadzwoni, a matki nie zna... Byłaś u niej? Co mówili lekarze?
- Lekarze nic, dowiedziałam się tego od naszej chorej.- rzekłam ciężko.
- Muszę wracać do domu, pogadam z twoim ojcem, zobaczymy co na to powie. Zrobimy wszystko, aby Celine miała jak najlepszą opiekę, obiecuję.
Następnie pożegnałam się z mamą i zaczęłam ogarniać w mieszkaniu, bo na prawdę panował niezły burdel. Powoli powkładałąm naczynia do zmywarki, przetarłam kurze i wyniosłam śmieci. Gdy wrócili chłopcy, aż zaniemówili, na prawdę było czysto. Dopiero gdy zobaczyłam wielką torbę z jedzeniem z jakiejś sieciówki zdałam sobie sprawę, że od rana nic nie jedliśmy. Bracia pozwolili mi zostać przed telewizorem, a sami poszli do kuchni. Po piętnastu minutach dostałam tależ jajecznicy i szklankę soku pomarańczowego. To co kazali mi zjeść było okropne, ale zjadłam wszystko, żeby ich nie zniechęcać. Oczywiście pozmywać musiałam już ja. Szybko się uwinęłam, założyłam słuchawki na uszach i zmierzałam do drzwi wyjściowych. Zatrzymał mnie Dave.
- Wychodzisz gdzieś?- zapytał
- Tak, przejdę się do szpitala jakiś kawałek, a potem zamówię taksówkę.- odpowiedziałam
- Dzwoniłem tam rano. Nie wpuszczą nas dzisiaj do osiemnastej. Celine jest na jakiś badaniach i leży w izolatce, ale na spacer możemy się przejść, pokażę ci coś.
- Chyba ja mogę pójść na spacer, chcę pobyć sama.
- To pobędziesz sama ze mną- uśmiechnął się.
Chłopak chwycił bluzę i wyszedł razem ze mną. Ciekawa jestem, co myślał o tym Louis. Nie wiem, ale jakoś zbytnio mnie to nie interesuje. Nie wiedziałam gdzie prowadzi mnie chłopak, ale ja na prawdę chciałam pobyć sama, więc nałożyłam słuchawki i póściłam mega głośno muzykę, żeby go zagłuszyć. Jak zwykle, to był mój drugi spacer po tym pięknym mieście, a znowu zanosiło się na deszcz. Nie uśmiechało mi się to, szczególnie, że byłam w koszulce i leginsach. Już miałam zawracać, ale Dave chyba to wyczuł i złapał mnie w pasie. Szliśmy tak przytuleni, a z nieba zaczęły padać coraz większe krople deszczu. Sam deszczyk mi nie przeszkadzał, po prostu zaczęło robić się strasznie zimno. Słuchawki już dawno schowałam do torby, ale i tak milczeliśmy. Potem już nie mogłam wytrzymać i tak szczękałam zębami i trzęsłam się, że nie dało się tego nie zauważyć. Chłopak rozpiął kurtkę, pod którą miał ciepły sweter. Ofiarował mi go i już było mi cieplej, aczkolwiek wykorzystałam okazję i przytuliłam się do niego bardzo mocno, niby z powodu niskiej temperatury. Po drodze wstąpiliśmy do jakiegoś sklepu, ale nie widziałam co kupował. Po godzinie takiego "spaceru" wreszcie dotarliśmy na miejsce. Spodziewałam się wszystkiego, ale tego, że idziemy na cmentarz nawet nie brałam pod uwagę. Puściłam chłopaka, chwycił mnie za rękę, przyspieszył kroku i ciągnął do grobu, jak się domyślałam do grobu jego siotry. W końcu się zatrzymał
- To tu leży Johanna, jesteś pierwszą dziewczyną, którą tu przyprowadziłem.
- Może to co powiem jest dziwne, ale ja ją kojarzę...
- Jak mogłabyś nie kojarzyć, w wieku dziewięciu lat wygrała brytyjski Mam Talent.- uśmiechnął się lekko- potrafiła pięknie śpiewać.
Zamilkilśmy. Brunet wyciągnął z kieszeni mały znicz i zapalił go, oboje pomodliliśmy się i bardzo długo staliśmy wtuleni w siebie przed jej nagrobkiem. Ta dziewczynka nie była dla mnie nikim bliskim, ale i tak zanosiło mi się na płacz, ostatnio bardzo często płakałam, chociaż z natury jestem silna. Zostałabym tam jak najdłużej, ale chciałam iść jeszcze do Celine, a musiałam się przebrać. Nie miałam siły na wędrówkę, więc zadzwoniliśmy po taryfę. W piętnaście minut byliśmy w domu. Od razu poleciałam do wanny i nalałam gorącej wody. Gdy już się rozgrzałam wyszłam i zaczęłam suszyć głowę. Zrobiłam kłoska i wyszłam szukać jakiś ciepłych ubrań. Nałożyłam najcieplejszy sweter jaki miałam, taki słodki, w renifery oraz beżowe rurki. Zmyłam rozmazany makijaż i zrobiłam go na nowo. Na nogi nałożyłam zwykłe, ciepluchne skarpetki i zeszłam do salonu. David jeszcze się suszył, zapomniałam, że nie ma tu swoich ubrań, a te Louisa były na niego o wiele za małe, pożyczał mu tylko gacie i skarpetki. Przeszukałam całą szafę, czy może przypadkiem nie spakowałam z Francji jakiś ubrań taty i znalazłam jedną koszulkę. Chłopak powiedział mi też, że w jego aucie leżą jakieś spodnie, których zapomniał wyciągnąć po ostatnim biwaku. Szybko po nie pobiegłam i przekazałam Davidowi. Spodnie były czyste, ale koszulka wydawała się trochę niedopasowana. Wtedy Celine wysłała sms, że możemy już przyjechać, jeśli oczywiście chcemy. wszyscy wsiedliśmy w samochód i wyruszyliśmy. Przez cały czas powtarzałam sobie "Bądź silna, nie płacz, jeszcze nic nie jest przesądzone" zadzwoniłam jeszcze do mamy, żeby przyjechali do szpitala, bo niepełnoletniej nie udzielą informacji. Ponad półtorej godziny drogi i dotarliśmy. Rodzice już tam byli i właśnie rozmawiali z lekarzem. Gdy skończyli wszyscy podbiegliśmy do nich pospiesznie.
- I co? Czy ona umrze?- zapytałam
- Wszyscy kiedyś umrzemy...- powiedział tajemniczo tata
- Ja mówię serio- wkurzyłam się
- Proszę, uspokujmy się. Właśnie wydaliśmy zgodę na podjęcie chemioterapii, wszystko będzie dobrze, obiecuję.- powiedziała bardzo opanowana mama
- Jak to? Przecież tylko opiekun prawny momę zrobić coś takiego.
- No właśnie córeczko... bo widzisz, ja kiedyś, gdy byłam bardzo młoda i głupia, wdałam się w romans. Owocem tych zdarzeń była Celine. Postanowiliśmy, że mała nigdy nie dowie się prawdy, a ja będę mogła ją widywać, kiedy chcę, jako dobra przyjaciółka rodziny. Wiesz, że Celine myślała, że jej mama umarła przy porodzie...
- Co?! Czyli to moja siostra? Jak to możliwe, jest między nami rok różnicy, okłamywałaś mnie przez te wszystkie lata! Nienawidzę was obojga! Powiedziałaś już o tym mojej "siostrze"?!
- Musiałam...
Po tych słowach myślałam, że rozniosę szpital. Ojciec Celine bił ją, pił, a moja matka na to patrzyła. Co prawda potem dziewczyna zamieszkała z nami, ale to i tak chamskie. Pospiesznie weszłam so sali, gdzie leżała blondynka. Za mną przybiegli chłopcy. Przytuliłam ją z całej siły i powiedziałam, że przepraszam za moją mamę. Wszyscy siedzieliśmy u niej do późna, Cel tylko zabroniła wpuszczaniamoich naszych rodziców. Usłyszeliśmy, że za tydzień będziemy mogli zabrać ją do domu i, że będziemy tylko w soboty przywozić ją na chemię. O 21.30 ucałowałam ją i wróciliśmy do domu. Na korytarzu minęłam rodziców, ale odwróciłam głowę i udałam, że ich nie zauważyłam. Jeszcze dostałam okres i bardzo bolał mnie brzuch. Gdy wreszcie dotarliśmy nie wyobrażałam sobie zaśnięcia bez Davida, to trochę tak jak w dzieciństwie, gdzie musiałam mieć przeczytaną bajkę na dobranoc. Nie miałam siły myć się dzisiaj po raz trzeci. Chwyciłam chłopaka za rękę i pociągnęłam do sypialni. Jego brat mógł to odebrać dwuznacznie, ale co tam. Przekręciłam zamek w drzwiach od pokoju, aby nie mógł uciec i podeszłam do szafy, kompletnie zapomniałam o jego obecności i zaczęłam się przebierać. Gdy byłam kąpletnie naga wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. zdarłam z niego koszulkę, całowaliśmy się tak, jak nigdy. To było bardzo upojne przeżycie. Po wszystkim długo się na niego patrzyłam, aż w końcu zasnęłam...
- Niezły syf tu macie, trzeba posprzątać- powiedziała wzburzona
- Och mamo, jak dobrze, że cię widzę. Muszę ci coś powiedzieć, to bardzo ważne!- mówiłam przełykając ślinę
- Co się stało? Tylko nie mów, że jesteś w ciąży!- orzekła groźnie
- To coś o wiele gorszego. Celine jest w szpitalu, ma guza mózgu, zostało jej sześć miesięcy życia...- powiedziałam na jednym oddechu.
- Co? To niemożliwe. Biedna dziewczyna, ona nawet nie ma kogo powiadomić. Do ojca na pewno nie zadzwoni, a matki nie zna... Byłaś u niej? Co mówili lekarze?
- Lekarze nic, dowiedziałam się tego od naszej chorej.- rzekłam ciężko.
- Muszę wracać do domu, pogadam z twoim ojcem, zobaczymy co na to powie. Zrobimy wszystko, aby Celine miała jak najlepszą opiekę, obiecuję.
Następnie pożegnałam się z mamą i zaczęłam ogarniać w mieszkaniu, bo na prawdę panował niezły burdel. Powoli powkładałąm naczynia do zmywarki, przetarłam kurze i wyniosłam śmieci. Gdy wrócili chłopcy, aż zaniemówili, na prawdę było czysto. Dopiero gdy zobaczyłam wielką torbę z jedzeniem z jakiejś sieciówki zdałam sobie sprawę, że od rana nic nie jedliśmy. Bracia pozwolili mi zostać przed telewizorem, a sami poszli do kuchni. Po piętnastu minutach dostałam tależ jajecznicy i szklankę soku pomarańczowego. To co kazali mi zjeść było okropne, ale zjadłam wszystko, żeby ich nie zniechęcać. Oczywiście pozmywać musiałam już ja. Szybko się uwinęłam, założyłam słuchawki na uszach i zmierzałam do drzwi wyjściowych. Zatrzymał mnie Dave.
- Wychodzisz gdzieś?- zapytał
- Tak, przejdę się do szpitala jakiś kawałek, a potem zamówię taksówkę.- odpowiedziałam
- Dzwoniłem tam rano. Nie wpuszczą nas dzisiaj do osiemnastej. Celine jest na jakiś badaniach i leży w izolatce, ale na spacer możemy się przejść, pokażę ci coś.
- Chyba ja mogę pójść na spacer, chcę pobyć sama.
- To pobędziesz sama ze mną- uśmiechnął się.
Chłopak chwycił bluzę i wyszedł razem ze mną. Ciekawa jestem, co myślał o tym Louis. Nie wiem, ale jakoś zbytnio mnie to nie interesuje. Nie wiedziałam gdzie prowadzi mnie chłopak, ale ja na prawdę chciałam pobyć sama, więc nałożyłam słuchawki i póściłam mega głośno muzykę, żeby go zagłuszyć. Jak zwykle, to był mój drugi spacer po tym pięknym mieście, a znowu zanosiło się na deszcz. Nie uśmiechało mi się to, szczególnie, że byłam w koszulce i leginsach. Już miałam zawracać, ale Dave chyba to wyczuł i złapał mnie w pasie. Szliśmy tak przytuleni, a z nieba zaczęły padać coraz większe krople deszczu. Sam deszczyk mi nie przeszkadzał, po prostu zaczęło robić się strasznie zimno. Słuchawki już dawno schowałam do torby, ale i tak milczeliśmy. Potem już nie mogłam wytrzymać i tak szczękałam zębami i trzęsłam się, że nie dało się tego nie zauważyć. Chłopak rozpiął kurtkę, pod którą miał ciepły sweter. Ofiarował mi go i już było mi cieplej, aczkolwiek wykorzystałam okazję i przytuliłam się do niego bardzo mocno, niby z powodu niskiej temperatury. Po drodze wstąpiliśmy do jakiegoś sklepu, ale nie widziałam co kupował. Po godzinie takiego "spaceru" wreszcie dotarliśmy na miejsce. Spodziewałam się wszystkiego, ale tego, że idziemy na cmentarz nawet nie brałam pod uwagę. Puściłam chłopaka, chwycił mnie za rękę, przyspieszył kroku i ciągnął do grobu, jak się domyślałam do grobu jego siotry. W końcu się zatrzymał
- To tu leży Johanna, jesteś pierwszą dziewczyną, którą tu przyprowadziłem.
- Może to co powiem jest dziwne, ale ja ją kojarzę...
- Jak mogłabyś nie kojarzyć, w wieku dziewięciu lat wygrała brytyjski Mam Talent.- uśmiechnął się lekko- potrafiła pięknie śpiewać.
Zamilkilśmy. Brunet wyciągnął z kieszeni mały znicz i zapalił go, oboje pomodliliśmy się i bardzo długo staliśmy wtuleni w siebie przed jej nagrobkiem. Ta dziewczynka nie była dla mnie nikim bliskim, ale i tak zanosiło mi się na płacz, ostatnio bardzo często płakałam, chociaż z natury jestem silna. Zostałabym tam jak najdłużej, ale chciałam iść jeszcze do Celine, a musiałam się przebrać. Nie miałam siły na wędrówkę, więc zadzwoniliśmy po taryfę. W piętnaście minut byliśmy w domu. Od razu poleciałam do wanny i nalałam gorącej wody. Gdy już się rozgrzałam wyszłam i zaczęłam suszyć głowę. Zrobiłam kłoska i wyszłam szukać jakiś ciepłych ubrań. Nałożyłam najcieplejszy sweter jaki miałam, taki słodki, w renifery oraz beżowe rurki. Zmyłam rozmazany makijaż i zrobiłam go na nowo. Na nogi nałożyłam zwykłe, ciepluchne skarpetki i zeszłam do salonu. David jeszcze się suszył, zapomniałam, że nie ma tu swoich ubrań, a te Louisa były na niego o wiele za małe, pożyczał mu tylko gacie i skarpetki. Przeszukałam całą szafę, czy może przypadkiem nie spakowałam z Francji jakiś ubrań taty i znalazłam jedną koszulkę. Chłopak powiedział mi też, że w jego aucie leżą jakieś spodnie, których zapomniał wyciągnąć po ostatnim biwaku. Szybko po nie pobiegłam i przekazałam Davidowi. Spodnie były czyste, ale koszulka wydawała się trochę niedopasowana. Wtedy Celine wysłała sms, że możemy już przyjechać, jeśli oczywiście chcemy. wszyscy wsiedliśmy w samochód i wyruszyliśmy. Przez cały czas powtarzałam sobie "Bądź silna, nie płacz, jeszcze nic nie jest przesądzone" zadzwoniłam jeszcze do mamy, żeby przyjechali do szpitala, bo niepełnoletniej nie udzielą informacji. Ponad półtorej godziny drogi i dotarliśmy. Rodzice już tam byli i właśnie rozmawiali z lekarzem. Gdy skończyli wszyscy podbiegliśmy do nich pospiesznie.
- I co? Czy ona umrze?- zapytałam
- Wszyscy kiedyś umrzemy...- powiedział tajemniczo tata
- Ja mówię serio- wkurzyłam się
- Proszę, uspokujmy się. Właśnie wydaliśmy zgodę na podjęcie chemioterapii, wszystko będzie dobrze, obiecuję.- powiedziała bardzo opanowana mama
- Jak to? Przecież tylko opiekun prawny momę zrobić coś takiego.
- No właśnie córeczko... bo widzisz, ja kiedyś, gdy byłam bardzo młoda i głupia, wdałam się w romans. Owocem tych zdarzeń była Celine. Postanowiliśmy, że mała nigdy nie dowie się prawdy, a ja będę mogła ją widywać, kiedy chcę, jako dobra przyjaciółka rodziny. Wiesz, że Celine myślała, że jej mama umarła przy porodzie...
- Co?! Czyli to moja siostra? Jak to możliwe, jest między nami rok różnicy, okłamywałaś mnie przez te wszystkie lata! Nienawidzę was obojga! Powiedziałaś już o tym mojej "siostrze"?!
- Musiałam...
Po tych słowach myślałam, że rozniosę szpital. Ojciec Celine bił ją, pił, a moja matka na to patrzyła. Co prawda potem dziewczyna zamieszkała z nami, ale to i tak chamskie. Pospiesznie weszłam so sali, gdzie leżała blondynka. Za mną przybiegli chłopcy. Przytuliłam ją z całej siły i powiedziałam, że przepraszam za moją mamę. Wszyscy siedzieliśmy u niej do późna, Cel tylko zabroniła wpuszczania
"Now is Good" Rozdział II
- Rose, wstawaj!- krzyczał na cały głos Louis
- Co, pali się?! Człowieku, patrz, jest szósta, po co ty mnie budzisz?!- odpowiedziałam zdenerwowana.
- Ja dopiero co wróciłem i patrz co znalazłem na stole w jadalni:
Kochana Rose i Drogi Louisie!
Wiem, przedwczoraj przyjechaliśmy do Londynu, ale ja nie mogłam tu zostać, wybaczcie. Nie potrafiłam z wami porozmawiać. Musiałam wyjechać, obiecuję, że wrócę, nie szukajcie mnie. Za jakiś czas napiszę do Ciebie sms-a Rose, jak na razie zostawcie mnie w spokoju
Już za wami tęsknę, Celine.
- Co to ma być? To są jakieś żarty!- teraz ja zaczęłam krzyczeć
- Mnie się pytasz? Mówię ci, jak wróciłem jej już nie było.
- Dobra, spróbuję do niej zadzwonić...
- Nie trzeba, już to zrobiłem.- powiedział przejęty
Debatowaliśmy tak dłuższą chwilę i doszliśmy do wniosku, że trzeba zadzwonić po Davida. Chłopak był u nas po piętnastu minutach i włączył się do rozmyśleń. Zrozumieliśmy, że musimy czekać, nie możemy tego zgłosić na policję, ona miała prawo się wyprowadzić. W tak krótkim czasie byłam bardziej wykończona niż po maratonie charytatywnym. W pośpiechu chwyciłam jakieś ubrania i poleciałam do wanny. Umyłam się szybko oraz odżywiłam włosy. Potem wyszłam, zrobiłam poranną toaletę, uczesałam się w niedbałego koka, lekko się pomalowałam i założyłam białą bokserkę oraz szare sindbadki. Nie miałam siły się stroić, postawiłam na wygodę. Potem mozolnie zeszłam do kuchni, gdzie czekali głodni chłopcy. Jedyne co potrafili ugotować, to jajecznicę, ale akurat nie było nawet jednego jajka. Zrobiłam sobie musli z jogurtem, a dla nich przygotowałam kanapki z dżemem. Gdy wszystko zjedliśmy bez celu krzątaliśmy się po domu, w miedzy czasie wstawiłam post na fejsa, czy ktoś nie widział dzisiaj Celine, to samo zrobili moi towarzysze. Musiałam koniecznie się czymś zająć, pierwszym pomysłem, który przyszedł mi do głowy było rozpakowanie walizki. Chłopcy też nie mogli usiedzieć w miejscu, więc pomogli mi. Gdy skończyliśmy Lou odwalił z tekstem:
- Mogę Cię naszkicować?
- Co? Mówisz serio?- spytałam z niedowierzaniem
- Serio serio, wydaje mi się, że może wyjść ładnie...
- Dobra, to kiedy?
- Teraz- powiedział pewny siebie jak nigdy.
Po tych słowach wziął kartkę i ołówek. Trochę to trwało, przez cały czas David się ze mnie nabijał. Louis był bardzo skupiony, po jego czole spływały kropelki potu. Wreszcie odwrócił kartkę i pokazał mi arcydzieło. Portret na prawdę był cudowny. Chłopak świetnie zachował rysy twarzy. Włożyłam kartkę do teczki i schowałam do szafki. Na takich czynnościach dzień nam mijał. Obejrzeliśmy "Igrzyska Śmierci" i wiele innych świetnych filmów. Gdy zgłodnieliśmy zamówliśmy chińszczyznę. Nie robiliśmy nic wyjątkowego, a na zegarze widniała już osiemnasta. W tym momencie zadzwonił telefon. Gdy zobaczyłam, że to Celine pospiesznie odebrałam.
- Czy zna pani Celine Facciollo?- powiedział ktoś nieznajomy
- Tak, to moja przyjaciółka, czy coś się stało?- zapytałam zaniepokojona
- Proszę przyjechać do szpitala św. Tomasza, w recepcji powiedzą pani, gdzie trzeba się dalej kierować.
Następnie rozmówca rozłączył się. Pokazałam chłopakom ręką, że idziemy. Pytali się, co się dzieje. Odpowiedziałam tylko, że nie wiem i, że musimy jechać do szpitala św. Tomasza. Mieszkaliśmy daleko od szpitala, podróż zajęła nam dwie godziny. Pospiesznie wbiegliśmy do recepcji, powiedzieliśmy, że chodzi o Celine Facciollo. Miła pani skierowała nas na oddział onkologii. Niestety do Celine mogła wejść tylko jedna osoba, oczywiście byłam to ja. Ubrałam fartuch ochronny i przekroczyłam próg drzwi szpitalnej sali.
- Co ty tu robisz?- spytała zdziwiona przyjaciółka
- Raczej co Ty tu robisz?- odpowiedziałam sarkastycznie.
- Jaa... przepraszam, że się nie pożegnałam, nie potrafiłam.- zaczęła szlochać
- Spokojnie skarbie, opowiedz mi wszystko od początku.
- Więc tak, pamiętasz jak nie poszłam z wami do klubu, bo bolał mnie brzuch? Następnego dnia poszłam zrobić badania. Wyniki były tragiczne, od razu posłali mnie na rezonans. Okazało się, że mam nieoperacyjnego guza mózgu wielkości śliwki. Zostało mi co najwyżej pół roku życia- wybuchnęła płaczem.
- Nie, to na pewno nie prawda Celine, nie płacz- przytuliłam ją
Siedziałam u niej dwie godziny, płakałyśmy razem. To był dla mnie ogromny cios. W końcu wyprosili mnie lekarze. Na korytarz czekali bracia.
- Co jej jest?- spytał David
- Ona- zaczęłam szlochać- ona ma guza mózgu, zostało jej sześć miesięcy życia.
- Kłamiesz, głupio sobie z nas żartujesz, prawda?- zapytał z niedowierzaniem Lou
- Myślisz, że jest mi do śmiechu?- opadłam na krzesło.
- Nie płacz, rozumiesz? Musimy pokazać jej, że jeszcze nic nie jest przesądzone. Patrz, oddają jej telefon, napisz do niej!- powiedział Dave
- Okej...
Wysłałam tylko krótkiego sms-a "trzymaj się!" , odesłała nas do domu, napisała, że jeżeli chcemy, to możemy przyjść jutro, ale dzisiaj i tak nas już nie wpuszczą. Posłuchaliśmy i opuściliśmy szpital. Wracaliśmy do domu w milczeniu. Raz na jakiś czas uroniłam jedną łzę. Staliśmy w potwornych korkach. Gdy wreszcie dojechaliśmy do apartamentu bez słowa poszłam do swojej samotni, rzuciłam tylko:
- David, pokój Celine jest wolny, prześpij się w nim
- Ok, dzięki
Pospiesznie umyłam zęby, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Byłam strasznie zmęczona, jednak, choć bardzo się starałam, nie mogłam zasnąć. Zaczęłam przeglądać zdjęcia moje i przyjaciółki spod Wierzy Eiffla. Mimowolnie znów zaczęłam płakać. Nagle próg mojego pokoju przekroczył David.
- Mogę spać z tobą? Sam jakoś nie mogę zasnąć
- Tak, ja też mam z tym problem- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem
Chłopak wskoczył do mojego łóżka i przytulił mnie z całej siły.
- Nie płacz, to jej nie pomoże, wiem jak się czujesz...
- Skąd możesz wiedzieć?! Przyjaźnię się z nią od piaskownicy. Znam ją lepiej niż ktokolwiek.- zaczęłam się unosić
- Wiem jak się czujesz, bo sam to przechodziłem. To było trzy lata temu. Moją ukochaną siostrę potrącił jakiś pijany wariat. Zmarła na miejscu. Uwierz mi, bardzo ją kochałem, miała dopiero jedenaście lat. Chciałem się zabić, prawie mi się udało, ale mnie odratowali. - jego oczy zaczęły robić się szkilste
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, nie miałam pojęcia- zaczęłam jeszcze bardziej ryczeć.
- Nie mogłaś wiedzieć. Jednak już wiesz. Dlatego mówię Ci, bądź silna, ona tego potrzebuje, a najgorsze co możesz robić, to płakać.- przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował w czoło
- Mam pytanie, tylko ono jest bardzo delikatne i jak nie chcesz, to nie odpowiadaj. Jak podniosłeś się po śmierci siostry?
- Johanna tego chciała, czułem to. Wiem, że to może banalne, ale uważam, że ona jest tu ze mną. Myślałem, że nie podołam żyć z jej śmiercią, a jednak, jestem normalnym nastolatkiem. Nie wiem, w którym momencie zacząłem żyć normalnie, po prostu poczułem, że ona tego chce, a musiałem spełnić jej wolę.
- Już rozumiem, czyli mimo wszystko żyjesz normalnie, bo Johanna by tego chciała?
- Dokładnie, pamiętasz jak było z tą imprezą, chciałaś zostać z Celine, ale ona kazała ci iść i poszłaś.
- Dziękuję ci, że tu jesteś. To dla mnie bardzo ważne- spojrzałam mu głęboko w oczy
- Uwierz mi, ja wcale nie opieram się, żeby tu być...
- Co to ma znaczyć?- zapytałam zdziwiona
- Chcę cię chronić, pomagać ci, ratować cię z opresji. Jesteś dla mnie trochę tak jak Johanna kiedy żyła, czuję się za ciebie odpowiedzialny, nie chcę, by stała ci się jaka kolwiek krzywda, załamałbym się, gdyby coś ci się stało
- Na prawdę? Przecież znamy się dopiero parę dni, skąd wiesz, że nie będę złym charakterem w tej historii?
- Gdy tylko cię zobaczyłem poczułem, że emanuje od ciebie dobro i choć często wybuchasz, jesteś bardzo wrażliwa i troskliwa.
- Mam być z tobą szczera? Gdy dowiedziałam się, że to nie ty, a Louis będzie naszym współlokatorem byłam zawiedziona.
- Wiem, widziałem jaką wtedy zrobiłaś minę, gdy się dowiedziałaś.- zaśmiał się cicho, by nie obudzić swojego brata.
- Ty chamie- walnęłam go poduszką- nie uważasz, że jesteś zbyt pewny siebie?
- Uważam, ale podoba ci się to, prawda?
- Phhh... Nie masz pojęcia, co mi się podoba- odpowiedziałam udając obrażoną
- Oj mam mam.
Następnie zaczął mnie namiętnie całować. Zamknął mi tym usta, ale nie sprzeciwiałam się zbytnio. Gdy skończył, pocałował mnie w czoło i powiedział "Dobranoc". Po takim rozwoju wydarzeń przytuliłam się do jego torsu i zasnęłam jak małe dziecko...
- Co, pali się?! Człowieku, patrz, jest szósta, po co ty mnie budzisz?!- odpowiedziałam zdenerwowana.
- Ja dopiero co wróciłem i patrz co znalazłem na stole w jadalni:
Kochana Rose i Drogi Louisie!
Wiem, przedwczoraj przyjechaliśmy do Londynu, ale ja nie mogłam tu zostać, wybaczcie. Nie potrafiłam z wami porozmawiać. Musiałam wyjechać, obiecuję, że wrócę, nie szukajcie mnie. Za jakiś czas napiszę do Ciebie sms-a Rose, jak na razie zostawcie mnie w spokoju
Już za wami tęsknę, Celine.
- Co to ma być? To są jakieś żarty!- teraz ja zaczęłam krzyczeć
- Mnie się pytasz? Mówię ci, jak wróciłem jej już nie było.
- Dobra, spróbuję do niej zadzwonić...
- Nie trzeba, już to zrobiłem.- powiedział przejęty
Debatowaliśmy tak dłuższą chwilę i doszliśmy do wniosku, że trzeba zadzwonić po Davida. Chłopak był u nas po piętnastu minutach i włączył się do rozmyśleń. Zrozumieliśmy, że musimy czekać, nie możemy tego zgłosić na policję, ona miała prawo się wyprowadzić. W tak krótkim czasie byłam bardziej wykończona niż po maratonie charytatywnym. W pośpiechu chwyciłam jakieś ubrania i poleciałam do wanny. Umyłam się szybko oraz odżywiłam włosy. Potem wyszłam, zrobiłam poranną toaletę, uczesałam się w niedbałego koka, lekko się pomalowałam i założyłam białą bokserkę oraz szare sindbadki. Nie miałam siły się stroić, postawiłam na wygodę. Potem mozolnie zeszłam do kuchni, gdzie czekali głodni chłopcy. Jedyne co potrafili ugotować, to jajecznicę, ale akurat nie było nawet jednego jajka. Zrobiłam sobie musli z jogurtem, a dla nich przygotowałam kanapki z dżemem. Gdy wszystko zjedliśmy bez celu krzątaliśmy się po domu, w miedzy czasie wstawiłam post na fejsa, czy ktoś nie widział dzisiaj Celine, to samo zrobili moi towarzysze. Musiałam koniecznie się czymś zająć, pierwszym pomysłem, który przyszedł mi do głowy było rozpakowanie walizki. Chłopcy też nie mogli usiedzieć w miejscu, więc pomogli mi. Gdy skończyliśmy Lou odwalił z tekstem:
- Mogę Cię naszkicować?
- Co? Mówisz serio?- spytałam z niedowierzaniem
- Serio serio, wydaje mi się, że może wyjść ładnie...
- Dobra, to kiedy?
- Teraz- powiedział pewny siebie jak nigdy.
Po tych słowach wziął kartkę i ołówek. Trochę to trwało, przez cały czas David się ze mnie nabijał. Louis był bardzo skupiony, po jego czole spływały kropelki potu. Wreszcie odwrócił kartkę i pokazał mi arcydzieło. Portret na prawdę był cudowny. Chłopak świetnie zachował rysy twarzy. Włożyłam kartkę do teczki i schowałam do szafki. Na takich czynnościach dzień nam mijał. Obejrzeliśmy "Igrzyska Śmierci" i wiele innych świetnych filmów. Gdy zgłodnieliśmy zamówliśmy chińszczyznę. Nie robiliśmy nic wyjątkowego, a na zegarze widniała już osiemnasta. W tym momencie zadzwonił telefon. Gdy zobaczyłam, że to Celine pospiesznie odebrałam.
- Czy zna pani Celine Facciollo?- powiedział ktoś nieznajomy
- Tak, to moja przyjaciółka, czy coś się stało?- zapytałam zaniepokojona
- Proszę przyjechać do szpitala św. Tomasza, w recepcji powiedzą pani, gdzie trzeba się dalej kierować.
Następnie rozmówca rozłączył się. Pokazałam chłopakom ręką, że idziemy. Pytali się, co się dzieje. Odpowiedziałam tylko, że nie wiem i, że musimy jechać do szpitala św. Tomasza. Mieszkaliśmy daleko od szpitala, podróż zajęła nam dwie godziny. Pospiesznie wbiegliśmy do recepcji, powiedzieliśmy, że chodzi o Celine Facciollo. Miła pani skierowała nas na oddział onkologii. Niestety do Celine mogła wejść tylko jedna osoba, oczywiście byłam to ja. Ubrałam fartuch ochronny i przekroczyłam próg drzwi szpitalnej sali.
- Co ty tu robisz?- spytała zdziwiona przyjaciółka
- Raczej co Ty tu robisz?- odpowiedziałam sarkastycznie.
- Jaa... przepraszam, że się nie pożegnałam, nie potrafiłam.- zaczęła szlochać
- Spokojnie skarbie, opowiedz mi wszystko od początku.
- Więc tak, pamiętasz jak nie poszłam z wami do klubu, bo bolał mnie brzuch? Następnego dnia poszłam zrobić badania. Wyniki były tragiczne, od razu posłali mnie na rezonans. Okazało się, że mam nieoperacyjnego guza mózgu wielkości śliwki. Zostało mi co najwyżej pół roku życia- wybuchnęła płaczem.
- Nie, to na pewno nie prawda Celine, nie płacz- przytuliłam ją
Siedziałam u niej dwie godziny, płakałyśmy razem. To był dla mnie ogromny cios. W końcu wyprosili mnie lekarze. Na korytarz czekali bracia.
- Co jej jest?- spytał David
- Ona- zaczęłam szlochać- ona ma guza mózgu, zostało jej sześć miesięcy życia.
- Kłamiesz, głupio sobie z nas żartujesz, prawda?- zapytał z niedowierzaniem Lou
- Myślisz, że jest mi do śmiechu?- opadłam na krzesło.
- Nie płacz, rozumiesz? Musimy pokazać jej, że jeszcze nic nie jest przesądzone. Patrz, oddają jej telefon, napisz do niej!- powiedział Dave
- Okej...
Wysłałam tylko krótkiego sms-a "trzymaj się!" , odesłała nas do domu, napisała, że jeżeli chcemy, to możemy przyjść jutro, ale dzisiaj i tak nas już nie wpuszczą. Posłuchaliśmy i opuściliśmy szpital. Wracaliśmy do domu w milczeniu. Raz na jakiś czas uroniłam jedną łzę. Staliśmy w potwornych korkach. Gdy wreszcie dojechaliśmy do apartamentu bez słowa poszłam do swojej samotni, rzuciłam tylko:
- David, pokój Celine jest wolny, prześpij się w nim
- Ok, dzięki
Pospiesznie umyłam zęby, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Byłam strasznie zmęczona, jednak, choć bardzo się starałam, nie mogłam zasnąć. Zaczęłam przeglądać zdjęcia moje i przyjaciółki spod Wierzy Eiffla. Mimowolnie znów zaczęłam płakać. Nagle próg mojego pokoju przekroczył David.
- Mogę spać z tobą? Sam jakoś nie mogę zasnąć
- Tak, ja też mam z tym problem- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem
Chłopak wskoczył do mojego łóżka i przytulił mnie z całej siły.
- Nie płacz, to jej nie pomoże, wiem jak się czujesz...
- Skąd możesz wiedzieć?! Przyjaźnię się z nią od piaskownicy. Znam ją lepiej niż ktokolwiek.- zaczęłam się unosić
- Wiem jak się czujesz, bo sam to przechodziłem. To było trzy lata temu. Moją ukochaną siostrę potrącił jakiś pijany wariat. Zmarła na miejscu. Uwierz mi, bardzo ją kochałem, miała dopiero jedenaście lat. Chciałem się zabić, prawie mi się udało, ale mnie odratowali. - jego oczy zaczęły robić się szkilste
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, nie miałam pojęcia- zaczęłam jeszcze bardziej ryczeć.
- Nie mogłaś wiedzieć. Jednak już wiesz. Dlatego mówię Ci, bądź silna, ona tego potrzebuje, a najgorsze co możesz robić, to płakać.- przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował w czoło
- Mam pytanie, tylko ono jest bardzo delikatne i jak nie chcesz, to nie odpowiadaj. Jak podniosłeś się po śmierci siostry?
- Johanna tego chciała, czułem to. Wiem, że to może banalne, ale uważam, że ona jest tu ze mną. Myślałem, że nie podołam żyć z jej śmiercią, a jednak, jestem normalnym nastolatkiem. Nie wiem, w którym momencie zacząłem żyć normalnie, po prostu poczułem, że ona tego chce, a musiałem spełnić jej wolę.
- Już rozumiem, czyli mimo wszystko żyjesz normalnie, bo Johanna by tego chciała?
- Dokładnie, pamiętasz jak było z tą imprezą, chciałaś zostać z Celine, ale ona kazała ci iść i poszłaś.
- Dziękuję ci, że tu jesteś. To dla mnie bardzo ważne- spojrzałam mu głęboko w oczy
- Uwierz mi, ja wcale nie opieram się, żeby tu być...
- Co to ma znaczyć?- zapytałam zdziwiona
- Chcę cię chronić, pomagać ci, ratować cię z opresji. Jesteś dla mnie trochę tak jak Johanna kiedy żyła, czuję się za ciebie odpowiedzialny, nie chcę, by stała ci się jaka kolwiek krzywda, załamałbym się, gdyby coś ci się stało
- Na prawdę? Przecież znamy się dopiero parę dni, skąd wiesz, że nie będę złym charakterem w tej historii?
- Gdy tylko cię zobaczyłem poczułem, że emanuje od ciebie dobro i choć często wybuchasz, jesteś bardzo wrażliwa i troskliwa.
- Mam być z tobą szczera? Gdy dowiedziałam się, że to nie ty, a Louis będzie naszym współlokatorem byłam zawiedziona.
- Wiem, widziałem jaką wtedy zrobiłaś minę, gdy się dowiedziałaś.- zaśmiał się cicho, by nie obudzić swojego brata.
- Ty chamie- walnęłam go poduszką- nie uważasz, że jesteś zbyt pewny siebie?
- Uważam, ale podoba ci się to, prawda?
- Phhh... Nie masz pojęcia, co mi się podoba- odpowiedziałam udając obrażoną
- Oj mam mam.
Następnie zaczął mnie namiętnie całować. Zamknął mi tym usta, ale nie sprzeciwiałam się zbytnio. Gdy skończył, pocałował mnie w czoło i powiedział "Dobranoc". Po takim rozwoju wydarzeń przytuliłam się do jego torsu i zasnęłam jak małe dziecko...
piątek, 27 grudnia 2013
"Now is Good" Rozdział I
- Mam tego serdecznie dość! Przecież tam miałam całe życie, znajomych. Oni nie mieli prawa mnie stamtąd zabrać!- powiedziałam sflustrowana.
- Bejbs, spokojnie. Nowe miasto, nowe imprezy, nowi chłopcy. Będzie super, a swoją drogą, mamy dzielić mieszkanie z jakimś chłopakiem.- uspokajała przyjaciółka.
- Dobrze, zaufam Ci. Ała, Ciebie też tak bolą uszy? Często latam samolotem, ale to pierwszy raz.
- Nom, ale patrz, już lądujemy.
To była prawda. Byliśmy już w Londynie. Podróż mnie wykończyła. W dalszym ciągu nie odzywałam się do rodziców. Zabrałam swoje walizki, podeszłam do nich tylko na chwilę po kasę, potem odwróciłam się i wróciłam do Celine, która w dalszym ciągu szukała swojego bagażu. Gdy wreszcie opóściłyśmy port lotniczy wsiadłyśmy w taksówkę i pojechałyśmy pod podany adres. Mieszkałyśmy w pięknej okolicy. Dużo zieleni, fątanna. Jednak nie miałam siły dłużej przebywać na dworze, wraz z przyjaciółką, udałyśmy się na dziewiąte piętro. Przed drzwiami czekało dwoje mężczyzn. Jeden na prawdę zrobił na mnie wrażenie, niestety to był brat naszego współlikatora, Louisa. Wszyscy weszliśmy do środka. To było bardzo przytulne gniazdko, urządzone typowo pode mnie. W nowoczesny styl włamywały się elementy klasyki. Pokoje nie były ustalone, więc wszyscy polecieliśmy znaleźć najodpowiedniejszy. Mi udało się zaklepać największy pokój, z dwuosobowym łóżkiem, panoramicznym oknem z widokiem na panoramę Londynu oraz ogromną szafą. Najbardziej pokrzywdzony był Lou, który dostał najmniejszy pokój, z małym łożem, ale jako jedyny nie był babski. Serio, bardzo żałowałam, że nie mieszka tu David. Był mega przystojny. Było jeszcze wcześnie, a ja nie chciałam przesiedzieć tego wieczoru w domu. Na szczęście Celine zaproponowała wyjście całą czwórką do klubu. Louis nie był chętny i gdyby nie Dave z wypadu na imprezę wyszłyby nici. Nie wiedziałyśmy nawet, gdzie jest jakaś dyska. Umówiliśmy się, żę chłopak przyjedzie po nas o dwudziestej. Była siedemnasta, zżerał mnie głód, a w lodówce pustki. Na szczęście nasz współlokator w między czasie zamówił pizzę. Zjadłyśmy w pośpiechu i zaczęłyśmy się szykować. Były dwie łazienki, więc nikt nikomu nie kolidował. Wyciągnęłam z torby kosmetyczkę i poleciałam pod prysznic. Po chwili stałam pod strumieniem gorącej wody i myłam głowę. Następnie szybko wysuszyłam włosy i wyprostowałam je. Czekało mnie najtrudniejsze zadanie, musiałam znaleźć odpowiednie ciuchy. W końcu ubrałam jeansowe spodenki, czarną bluzkę bez ramiączek, limonkową marynakrę i czarne lity. Zrobiłam jeszcze malijaż i byłam gotowa. Miałam jeszcze mnóswo czasu, więc poszłam zobaczyć, co u przyjaciółki. Ona też wyglądała zjawiskowo, nałożyła białą bluzkę z frendzelkami, skórzane spodnie i arbuzowe Vansy. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Brunet nie odstawał od nas, wyglądał świetnie. Nagle Celine zaczęła wołać moje imię.
- Co się stało? David już przyjechał.- powiedziałam zakłopotana
- Musisz iść sama, dostałam strasznych skurczy brzucha, przepraszam.
- Przecież Cię nie zostawię, powiem mu tylko, żeby poszedł sam.- odpowiedziałam
- Nie! Masz iść się zabawić. tu jest Louis, to zwykły ból brzucha. No już spadaj i baw się dobrze- posłała mi ciepły uśmiech.
Wyszliśmy z drobnym opóźnieniem. Dave miał świetne, białe BMW. Pod klub podjechaliśmy jak jakieś gwiazdy. Już na początku zauważyłam, że odsyłają małolaty i że to pożądny lokal. Jednak chłopak załatwił mi wejściówkę. Od razu poszliśmy do baru i zamówliśmy po drinku. Następnie dosiedliśmy się do kolegów pojego towarzysza. Wszyscy przyjeli mnie serdecznie. Co chwilę chodziłam tańczyć. Po paru kolejkach, gdy byłam już nieźle napita i nie mogłam ustać na nogach, wywróciłam się i padłam wprost na Davida. Ta scena wyglądała na prawdę sweetaśnie. Jego wszyscy koledzy zaczęli się śmiać, a ja, żeby uratować honor, zaczęłam namiętnie całować chłopaka. Na szczęście nie zaprzeczał, powiem lepiej, oddał mi dwa razy mocniej. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, czy to był przypływ głupoty, czy działanie alkoholu. Po tym zabawa była jeszcze lepsza. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobił się ranek i zamknęli klub. Było dość jasno, ale Dave uparł się, aby odprowadzić mnie do domu. Bardzo długo nie mogliśmy znaleźć drogi, co było bardzo zabawne, ale w końcu się udało.
- No, w końcu dotarliśmy, to tutaj.- powiedziałam śmiejąc się jak głupia.
- Yeah. Dokonaliśmy niemożliwego. - odpowiedział równie wesoły chłopak.
- Czekaj, ty mnie odprowadziłeś, a ja nawet nie wiem gdzie mieszkasz. Nie pozwolę ci teraz wracać samemu.- stwierdziłam autentycznie zatroskana- idziemy do domu.
Zawsze miałam pecha, teraz nie mogło być inaczej, zepsuła się winda i szliśmy na dziewiąte piętro z buta. Gdy wreszcie się doczłapaliśmy od razu skierowaliśmy się do mojego pokoju. Nie po to, aby się ze sobą zabawić, nie mieliśmy na to siły. Padliśmy od razu na łóżko, wtuliłam się w bruneta i zasnęłam.
Rano obudziły mnie głosy:
- Jak myślisz, było coś między nimi?- Mówiła Celine
- Może, tak to wygląda.- Odpowiedział Lou.
- Nie, nic między nami nie było i nie będzie- wtrąciłam się do rozmowy.
- Ale w takim razie co on tu robi?- zapytali chórem
- Wróciliśmy nieźle nachlani, nie chciałam, żeby wracał sam.
- No już ok, powiedzmy, że ci wierzę.- powiedziała przyjaciółka
Cieszyłam się, że David mnie takiej nie widział. Szybko wyjęłam pierwsze lepsze ubrania z walizki i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam głowę. Związałam włosy w kucyka, umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam szarą bokserkę z Myszką Miki i miętowe rurki. Chwilę potem powoli zwlekłam się do kuchni. Celine była kochana, zrobiła mnóstwo naleśników, jednak mi najbardziej chciało się pić, myślałam, że zaraz umrę z pragnienia. Dziesięć minut później w jadalni pojawił się Dave. Bałam się tego spotkania, ale nie było najgorzej. Posłaliśmy sobie ciepłe uśmiechy i gadaliśmy jakby nic nie zaszło. Jednak gdy przyjaciółka poszła na zakupy, a Louis wyszedł do kolegi sprawy zaczęły się komplikować. Nie mogliśmy się unikać, to było pewne, ale jakoś nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. W bezsilności wyszłam z kuchni i udałam się do mojego pokoju. Usiadłam na rogu łóżka i rozmyślałam. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Możemy pogadać?- zapytał Dave
- Jasne, wchodź- po tych słowach chłopak usiadł obok mnie.
- Posłuchaj, wczoraj oboje byliśmy nieźle napici i najlepiej będzie, jeśli zaczniemy na nowo, zapomnijmy o wczorajszym...- zaproponował
- Świetnie, przecież tak na prawdę nic się wczoraj nie stało...-posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dobra, już sobie wszystko wyjaśniliśmy, ale tak właściwie, to przyszedłem tutaj z inną propozycją, chcesz pozwiedzać Londyn?
- Jasne, tylko daj mi trochę czasu, muszę się ogarnąć- odpowiedziałam uradowana
- Ok, pasuje ci wyjście za pół godziny?
- Postaram się wyrobić.
- Tylko ubierz się cieplej, na dworze raczej nie jest za gorąco.- po tych słowach opóścił pokój.
Zmobilizowałam się i podeszłam do walizki. , rozebrałam się i stałam w samej bieliźnie. Stopniowo nakładałam na siebie ubrania: białą, lnianą bluzkę, czarne rurki, futrzany, brązowy, bezrękawnik. Na chwilę stanęłam przed lustrem, rozpuściłam włosy i rozczesałam je. Zchodząc na dół ubierałam moje ukochane turkusowe lity. Skomponowałam świetny strój, a zostało mi jeszcze dziesięć minut. Wyciągnęłam smartfona i sprawdziłam fejsa. Chciałam napisać do koleżanki z dawnej klasy, ale nie zdąrzyłam, przyszedł David. Wyglądał słitaśnie. Jego głowę przyozdabiała czarna czapka z napisem SWAG. Niespodziewanie przybliżył się do mnie i złapał w talii
- Gotowa na zwiedzanie Londynu?
- Zawsze i wszędzie.
Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak musnął moje wargi, po chwili przemierzaliśmy ulice miasta trzymając się za ręce. Nie było w tym nic romantycznego, możnaby powiedzieć, że po prostu bałam się zgubić i dlatego tak kurczowo trzymałam się jego dłoni. Przemierzaliśmy tak ulice śmiejąc się do łez oraz milcząc. Nawet nie zauważyłam, a już byliśmy przy Big Benie. To był na prawdę wyjątkowy zabytek, zaczynałam dostrzegać uroki mieszkania w stolicy Anglii. Usiedliśmy na ławce i wpatrywaliśmy się w obromny zegar. Nagle na mój nos spadła kropla deszczu, niebo jeszcze bardziej spochmurniało i zanosiło się na burzę. Nie było mocy, abyśmy zdąrzyli wrócić do domu. Wbiegliśmy do pierwszej lepszej kawiarni i zajęliśmy wolny stolik. Zamówliśmy po gorącej czekoladzie i sączyliśmy ją przez ponad godzinę. Dużo się o nim dowiedziałam w tym czasie. Nie miałam pojęcia, że wychowywał się w domu dziecka i, że gdyby nie spadek po jakiejś dalekiej ciotce teraz pewnie pracowałby w barze, czy kinie za marne grosze. Dowiedziałam się też, że Louis jest biseksualny, a akurat teraz spotyka się z dziewczyną, Portią. Przez ten czas niebo się wypogodziło i mogliśmy spokojnie wracać do domu. Udało się złapać jakąś taksówkę, więc pod domem byliśmy w trzydzieści minut. Przed drzwiami spotkaliśmy zdenerwowaną Celine.
- Nie mamy jeszcze trzech kompletów kluczy, Louis wziął jedne, a ty drugie, sterczę tu od godziny, dzwoniłam do ciebie, ale nie raczyłaś odebrać- krzyczała na cały głos.
- Uspokój się, dookoła nas mieszkają ludzie. Wiem, przepraszam że nie odepbałam, ale musiała mi paść bateria, jutro dorobimy klucze i nie będzie problemu- starałam się załagodzić sytuację
- Dobra, ale jutro chcę mieć komplet kluczy- powiedziała trochę uspokojona.
Byłam wykończona po spacerze, pożegnałam się z Davidem, i choć była dopiero siedemnasta nałożyłam słuchawki na uszy, padłam na łóżko i zasnęłam...
- Bejbs, spokojnie. Nowe miasto, nowe imprezy, nowi chłopcy. Będzie super, a swoją drogą, mamy dzielić mieszkanie z jakimś chłopakiem.- uspokajała przyjaciółka.
- Dobrze, zaufam Ci. Ała, Ciebie też tak bolą uszy? Często latam samolotem, ale to pierwszy raz.
- Nom, ale patrz, już lądujemy.
To była prawda. Byliśmy już w Londynie. Podróż mnie wykończyła. W dalszym ciągu nie odzywałam się do rodziców. Zabrałam swoje walizki, podeszłam do nich tylko na chwilę po kasę, potem odwróciłam się i wróciłam do Celine, która w dalszym ciągu szukała swojego bagażu. Gdy wreszcie opóściłyśmy port lotniczy wsiadłyśmy w taksówkę i pojechałyśmy pod podany adres. Mieszkałyśmy w pięknej okolicy. Dużo zieleni, fątanna. Jednak nie miałam siły dłużej przebywać na dworze, wraz z przyjaciółką, udałyśmy się na dziewiąte piętro. Przed drzwiami czekało dwoje mężczyzn. Jeden na prawdę zrobił na mnie wrażenie, niestety to był brat naszego współlikatora, Louisa. Wszyscy weszliśmy do środka. To było bardzo przytulne gniazdko, urządzone typowo pode mnie. W nowoczesny styl włamywały się elementy klasyki. Pokoje nie były ustalone, więc wszyscy polecieliśmy znaleźć najodpowiedniejszy. Mi udało się zaklepać największy pokój, z dwuosobowym łóżkiem, panoramicznym oknem z widokiem na panoramę Londynu oraz ogromną szafą. Najbardziej pokrzywdzony był Lou, który dostał najmniejszy pokój, z małym łożem, ale jako jedyny nie był babski. Serio, bardzo żałowałam, że nie mieszka tu David. Był mega przystojny. Było jeszcze wcześnie, a ja nie chciałam przesiedzieć tego wieczoru w domu. Na szczęście Celine zaproponowała wyjście całą czwórką do klubu. Louis nie był chętny i gdyby nie Dave z wypadu na imprezę wyszłyby nici. Nie wiedziałyśmy nawet, gdzie jest jakaś dyska. Umówiliśmy się, żę chłopak przyjedzie po nas o dwudziestej. Była siedemnasta, zżerał mnie głód, a w lodówce pustki. Na szczęście nasz współlokator w między czasie zamówił pizzę. Zjadłyśmy w pośpiechu i zaczęłyśmy się szykować. Były dwie łazienki, więc nikt nikomu nie kolidował. Wyciągnęłam z torby kosmetyczkę i poleciałam pod prysznic. Po chwili stałam pod strumieniem gorącej wody i myłam głowę. Następnie szybko wysuszyłam włosy i wyprostowałam je. Czekało mnie najtrudniejsze zadanie, musiałam znaleźć odpowiednie ciuchy. W końcu ubrałam jeansowe spodenki, czarną bluzkę bez ramiączek, limonkową marynakrę i czarne lity. Zrobiłam jeszcze malijaż i byłam gotowa. Miałam jeszcze mnóswo czasu, więc poszłam zobaczyć, co u przyjaciółki. Ona też wyglądała zjawiskowo, nałożyła białą bluzkę z frendzelkami, skórzane spodnie i arbuzowe Vansy. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Brunet nie odstawał od nas, wyglądał świetnie. Nagle Celine zaczęła wołać moje imię.
- Co się stało? David już przyjechał.- powiedziałam zakłopotana
- Musisz iść sama, dostałam strasznych skurczy brzucha, przepraszam.
- Przecież Cię nie zostawię, powiem mu tylko, żeby poszedł sam.- odpowiedziałam
- Nie! Masz iść się zabawić. tu jest Louis, to zwykły ból brzucha. No już spadaj i baw się dobrze- posłała mi ciepły uśmiech.
Wyszliśmy z drobnym opóźnieniem. Dave miał świetne, białe BMW. Pod klub podjechaliśmy jak jakieś gwiazdy. Już na początku zauważyłam, że odsyłają małolaty i że to pożądny lokal. Jednak chłopak załatwił mi wejściówkę. Od razu poszliśmy do baru i zamówliśmy po drinku. Następnie dosiedliśmy się do kolegów pojego towarzysza. Wszyscy przyjeli mnie serdecznie. Co chwilę chodziłam tańczyć. Po paru kolejkach, gdy byłam już nieźle napita i nie mogłam ustać na nogach, wywróciłam się i padłam wprost na Davida. Ta scena wyglądała na prawdę sweetaśnie. Jego wszyscy koledzy zaczęli się śmiać, a ja, żeby uratować honor, zaczęłam namiętnie całować chłopaka. Na szczęście nie zaprzeczał, powiem lepiej, oddał mi dwa razy mocniej. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, czy to był przypływ głupoty, czy działanie alkoholu. Po tym zabawa była jeszcze lepsza. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobił się ranek i zamknęli klub. Było dość jasno, ale Dave uparł się, aby odprowadzić mnie do domu. Bardzo długo nie mogliśmy znaleźć drogi, co było bardzo zabawne, ale w końcu się udało.
- No, w końcu dotarliśmy, to tutaj.- powiedziałam śmiejąc się jak głupia.
- Yeah. Dokonaliśmy niemożliwego. - odpowiedział równie wesoły chłopak.
- Czekaj, ty mnie odprowadziłeś, a ja nawet nie wiem gdzie mieszkasz. Nie pozwolę ci teraz wracać samemu.- stwierdziłam autentycznie zatroskana- idziemy do domu.
Zawsze miałam pecha, teraz nie mogło być inaczej, zepsuła się winda i szliśmy na dziewiąte piętro z buta. Gdy wreszcie się doczłapaliśmy od razu skierowaliśmy się do mojego pokoju. Nie po to, aby się ze sobą zabawić, nie mieliśmy na to siły. Padliśmy od razu na łóżko, wtuliłam się w bruneta i zasnęłam.
Rano obudziły mnie głosy:
- Jak myślisz, było coś między nimi?- Mówiła Celine
- Może, tak to wygląda.- Odpowiedział Lou.
- Nie, nic między nami nie było i nie będzie- wtrąciłam się do rozmowy.
- Ale w takim razie co on tu robi?- zapytali chórem
- Wróciliśmy nieźle nachlani, nie chciałam, żeby wracał sam.
- No już ok, powiedzmy, że ci wierzę.- powiedziała przyjaciółka
Cieszyłam się, że David mnie takiej nie widział. Szybko wyjęłam pierwsze lepsze ubrania z walizki i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam głowę. Związałam włosy w kucyka, umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam szarą bokserkę z Myszką Miki i miętowe rurki. Chwilę potem powoli zwlekłam się do kuchni. Celine była kochana, zrobiła mnóstwo naleśników, jednak mi najbardziej chciało się pić, myślałam, że zaraz umrę z pragnienia. Dziesięć minut później w jadalni pojawił się Dave. Bałam się tego spotkania, ale nie było najgorzej. Posłaliśmy sobie ciepłe uśmiechy i gadaliśmy jakby nic nie zaszło. Jednak gdy przyjaciółka poszła na zakupy, a Louis wyszedł do kolegi sprawy zaczęły się komplikować. Nie mogliśmy się unikać, to było pewne, ale jakoś nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. W bezsilności wyszłam z kuchni i udałam się do mojego pokoju. Usiadłam na rogu łóżka i rozmyślałam. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Możemy pogadać?- zapytał Dave
- Jasne, wchodź- po tych słowach chłopak usiadł obok mnie.
- Posłuchaj, wczoraj oboje byliśmy nieźle napici i najlepiej będzie, jeśli zaczniemy na nowo, zapomnijmy o wczorajszym...- zaproponował
- Świetnie, przecież tak na prawdę nic się wczoraj nie stało...-posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dobra, już sobie wszystko wyjaśniliśmy, ale tak właściwie, to przyszedłem tutaj z inną propozycją, chcesz pozwiedzać Londyn?
- Jasne, tylko daj mi trochę czasu, muszę się ogarnąć- odpowiedziałam uradowana
- Ok, pasuje ci wyjście za pół godziny?
- Postaram się wyrobić.
- Tylko ubierz się cieplej, na dworze raczej nie jest za gorąco.- po tych słowach opóścił pokój.
Zmobilizowałam się i podeszłam do walizki. , rozebrałam się i stałam w samej bieliźnie. Stopniowo nakładałam na siebie ubrania: białą, lnianą bluzkę, czarne rurki, futrzany, brązowy, bezrękawnik. Na chwilę stanęłam przed lustrem, rozpuściłam włosy i rozczesałam je. Zchodząc na dół ubierałam moje ukochane turkusowe lity. Skomponowałam świetny strój, a zostało mi jeszcze dziesięć minut. Wyciągnęłam smartfona i sprawdziłam fejsa. Chciałam napisać do koleżanki z dawnej klasy, ale nie zdąrzyłam, przyszedł David. Wyglądał słitaśnie. Jego głowę przyozdabiała czarna czapka z napisem SWAG. Niespodziewanie przybliżył się do mnie i złapał w talii
- Gotowa na zwiedzanie Londynu?
- Zawsze i wszędzie.
Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak musnął moje wargi, po chwili przemierzaliśmy ulice miasta trzymając się za ręce. Nie było w tym nic romantycznego, możnaby powiedzieć, że po prostu bałam się zgubić i dlatego tak kurczowo trzymałam się jego dłoni. Przemierzaliśmy tak ulice śmiejąc się do łez oraz milcząc. Nawet nie zauważyłam, a już byliśmy przy Big Benie. To był na prawdę wyjątkowy zabytek, zaczynałam dostrzegać uroki mieszkania w stolicy Anglii. Usiedliśmy na ławce i wpatrywaliśmy się w obromny zegar. Nagle na mój nos spadła kropla deszczu, niebo jeszcze bardziej spochmurniało i zanosiło się na burzę. Nie było mocy, abyśmy zdąrzyli wrócić do domu. Wbiegliśmy do pierwszej lepszej kawiarni i zajęliśmy wolny stolik. Zamówliśmy po gorącej czekoladzie i sączyliśmy ją przez ponad godzinę. Dużo się o nim dowiedziałam w tym czasie. Nie miałam pojęcia, że wychowywał się w domu dziecka i, że gdyby nie spadek po jakiejś dalekiej ciotce teraz pewnie pracowałby w barze, czy kinie za marne grosze. Dowiedziałam się też, że Louis jest biseksualny, a akurat teraz spotyka się z dziewczyną, Portią. Przez ten czas niebo się wypogodziło i mogliśmy spokojnie wracać do domu. Udało się złapać jakąś taksówkę, więc pod domem byliśmy w trzydzieści minut. Przed drzwiami spotkaliśmy zdenerwowaną Celine.
- Nie mamy jeszcze trzech kompletów kluczy, Louis wziął jedne, a ty drugie, sterczę tu od godziny, dzwoniłam do ciebie, ale nie raczyłaś odebrać- krzyczała na cały głos.
- Uspokój się, dookoła nas mieszkają ludzie. Wiem, przepraszam że nie odepbałam, ale musiała mi paść bateria, jutro dorobimy klucze i nie będzie problemu- starałam się załagodzić sytuację
- Dobra, ale jutro chcę mieć komplet kluczy- powiedziała trochę uspokojona.
Byłam wykończona po spacerze, pożegnałam się z Davidem, i choć była dopiero siedemnasta nałożyłam słuchawki na uszy, padłam na łóżko i zasnęłam...
wtorek, 24 grudnia 2013
"Now is Good" Bohaterowie
David- Też jest bogaty. Ma dziewiętnaście lat. Kocha motocykle. Lubi imprezować, ma młodszego brata, Louisa, który mieszka z Rose.
Louis- Współlokator głównej bohaterki. Ma szesnaście lat. Zamknięty w sobie artysta. Nie umie podrywać dziewczyn i zazwyczj nie chodzi do klubów.
Celine- Najlepsza przyjaciółka Rose, a jednocześnie jej współlokatorka. Ona też mieszkała w Paryżu, tylko że ona chciała się przenieść do Wielkiej Brytanii. Najbardziej szalona z bohaterów. Najwięcej czasu spędza w klubach, albo na domówkach. Jednak gdy raz na jakiś czas potrzebuje chwili spokoju, to sięga po aparat.
Mój pierwszy post
Witajcie, jestem Julka i mam naście lat. Na tym blogu będę umieszczać opowiadanie pod tytułem "Now is Good". Postaram się dodawać posty jak najczęściej. Wierzę, że będziecie często tu zaglądać. Jak na razie to tyle, Paa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)