niedziela, 29 grudnia 2013

"Now is Good" Rozdział IV

Ostatnie dni mijał nam bardzo szybko. Odwiedzaliśmy Celine, gotowaliśmy, spaliśmy. Aż w końcu nadszedł ten dzień. Pojechaliśmy odebrać przyjaciółkę ze szpitala. Tego dnia wstałam bardzo wcześnie. Odliczałam godziny do jedenastej. Nareszcie się doczekałam. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy po przyjaciółkę. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Bez makijażu, w dresie, już dawno jej takiej nie wydziałam. Do tego pierwsza chemia też dawała się we znaki. Była bardzo osłabiona, pomagaliśy jej iść. Usiadłyśmy razem na tylnych siedzeniach. Pomimo choroby cały czas się uśmiechała, łzy napływały mi do oczu, gdy taką ją widziałam. Musiałam na prawdę się trudzić, by nie uronić chociaż jednej. Włosy jeszcze jej nie wypadały, z czego obie się cieszyłyśmy, jednak obie miałyśmy świadomość, że to nieuniknione. Po długiej podróży dojechaliśmy do domu. Pierwsze co zrobiła Cel, to poleciała do wanny. Wtedy rozsiedliśmy się na kanapie w salonie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Ona jest w fatalnym stanie, musimy ją podtrzymać na duchu i dawać nadzieję, że może być jak dawniej.- powiedział załamany Louis.
- To niemożliwe, ona uwielbiała imprezy, już nigdy nie będzie tak samo.- odpowiedziałam zdenerwowana
- Więc zróbmy domówkę, bęziemy mieć nad nią nadzór, a damy jej trochę radości. Wiesz, tylko musisz się jej delikatnie, czy jest na siłach. Ja znam paru chłopaków i dziewczyn. Jeśli wypali, o będzie fajnie, ale od razu mówimy wszystkim, że zabawa bezalkoholowa. Co wy na to?- zapytał David
- Supe...- nie dokończyłam, bo usłyszałam kroki.
- O czym tak gadacie?- zadała pytanie dziewczyna
- Ślicznie wyglądasz- zmienił temat Dave
- Dziękuję, a tak całkiem szczerze, wiecie, że słyszałam ostatni temat waszej rozmowy i chcę pomóc w urządzaniu imprezy.- mówiła zdeterminowana
- Nie ma mowy, chłopcy się wszystkim zajmą, a my robim sobie dzień ploteczek, spa i same luksusy. Zrozumiałaś?- zapytałam
- No ok, a na którą mamy się wyszykować?
- Osiemnasta będzie ok, a teraz wynocha do pokoi, to ma być niespodzianka, nie możecie zchodzić już dzisiaj na dół, łazienki są na obu piętrach, więc nie ma problemu, a jedzenie wam przyniesiemy- orzekł starszy brat.
Powstrzymałam się i nie dodałam komentarza o jajecznicy, choć bardzo chciałam. Wraz z przyjaciółką powoli szłyśmy do mojej samotni, która przestawała być samotnią. Rozsiadłyśmy się na łóżku i spoważniałyśmy.
- Celine, ja na prawdę nie miałam pojęcia, że jesteś moją siostrą, przysięgam. Nienawidzię mojej naszej mamy. Wybaczyłabym jej to, ale ona przyznała się do zdrady z taką łatwością. Nawet się nie uroniła łzy, nie wydusiła żadnego przepraszam. Wybacz mi, tak bardzo się za nią wstydzę...- szlochałam
- To nie jest twoja wina. Zawsze byłyśmy dla siebie jak siostry. Wiem, że to dla ciebie cios, dla mnie też. dowiedziałam się, że umrę, ale też, że moja matka żyje, ale przez siedemnaście lat miała w dupie moje cierpienia. Taka jest prawda, że coć często się widziałyśmy, ona nigdy mi w niczym nie pomogła, parę razy odwiozła mnie do szkoły, bo było jej po drodze. To wszystko jest chore, ale nie chcę się tym przejmować, wolę cieszyć się tym, co jeszcze mi zostało...- posmutniała
- Przed tobą jeszcze całe życie, myśl pozytywnie, cuda się zdarzają. Zobaczysz, będziesz miała wspaniałego męża, psa, gromadkę dzieci, które będą cię odwiedzać w każdy weekend. To będzie twoje życie, tylko uwierz w to całym siercem.- starałam się ją pocieszyć- a poza tym, wyjaśniłyśmy sobie wszystko, a sama mówisz, że nie chcesz się smucić, więc co najpierw robimy, maseczkę czy paznokcie?- zapytałam
- Paznokcie!- krzyknęła uradowana
Wyciągnęłam z komody koszyczek z lakierami i poszłam po gąbeczkę. Zamarzyły nam się ombre. Śmiałyśmy się do łez, szczególnie, gdy przyjaciółce trzęsły się ręce i zamiast do paznokcia, przykładałą gąbkę do środka palca. Trzeba przyznać, że odkąd przyjechałyśmy do Londynu to był pierwszy na prawdę szczęśliwy dzień. Wiedziałam, że "siostra" nie wytrzyma i zapyta się, co działo się przez ten czas
- I jak? Co się zmieniło od mojego "wyjazdu"?
- Wiesz, lepiej dogaduję się z chłopakami, nauczyłam ich robić parę potraw...- powiedziałam wymijająco
- A dokładniej? Wiesz o co, a raczej o kogo mi chodzi- mówiła dociekliwie
- No dobra, chyba mogę ci powiedzieć. Jest cudownie. Zaczynam nawet sądzić, że to może być coś poważnego, ale nie chcę zapeszać. Moment, ty przecież nie masz o niczym pojęcia! Słuchaj, bo ja i David zaczęliśmy się do siebie zbliżać, aż w końcu między nami zaiskrzyło, ale wiesz co mnie najbardziej boli? Ja go w ogóle nie znam, a nieźle wpadłam, ostatnio cały czas przyłapuję się na tym, że ciągle o nim myślę. Nie wiem, czy się zakochałam, ale na pewno jestem zauroczona, a tak na prawdę w cale tego nie chcę. Wolę żyć na luzie, bez zobowiązań, a z resztą znasz mnie...
- Czyli on ci się podoba i jest ci z nim dobrze, ale nie chcesz się wiązać?
- Dokładnie- odpowiedziałam
- To czekaj, aż on coś postanowi, kiedy ostatnim razem coś miedzy wami było? Tylko szczerze poproszę.
- Tydzień temu, od tej pory nawet go nie przytuliłam...
- Boję się, że on chciał tylko iść z tobą do łóżka, ale jeszcze się przekonamy, jak na razie myśl pozytywnie i zrób mi maseczkę- poradziła
- Tak jest panie kapitanie- zaczęłyśmy się śmiać
Reszta czasu mijała w pogodnej atmoswerze. O siedemnastej poszłam się wykąpać, umyłam też głowę, a następnie wysuszyłam ją i podkręciłam lokówką. Zrobiłam makijaż sobie i Celine. Potem pospiesznie nałożyłam białą bokserkę, turkusową mini, czarną kamizelkę i białe balerinki. Moja towarzyszka, z racji tego, że była bardzo blada ubrała fioletową koszulę, jasne jeansy, kardigan i czarne koturny. Obie wyglądałyśmy dość zjawiskowo. Czekałyśmy, aż będziemy mogły zejść na dół, z którego dobiegały dziwne odgłosy. W końcu przyszedł po nas Lou i sprowadził po schodach. Nawet nie śmiałam myśleć, że może być aż tak cudownie. Chłopcy zatrudnili barmana, który miał robić drinki bezalkocholowe, Tu musiał być jakiś katering, bo jedzenie było rewelacyjne. To nie była domówka, tylko porządna impreza. Zapomniałam jeszcze, że nie wiem skąd, ale skąbinowali wierzę stereo, która była mega. Co dziwne, grała głośno, a żaden sąsiad się nie czepiał. Widziałam, jak na twarzy blondynki uśmiech. Marzyła o czymś takim. Gdy była szczęśliwa ja automatycznie też skakałam z radości. Piłyśmy kolorowe napoje, tańczyłyśmy. Przyszło z dwadzieścia osób, więc było mnóstwo możliwości, ale przez większość czasu bawiliśmy się w karaoke. Około dwudziestejtrzeciej Celine gdzieś zniknęła, sprawdziłam w łazienkach, w moim pokoju, aż w końcu w jej pokoju. To co zobaczyłam bardzo powoli rozrywało mi serce. Łzy zaczęły napływać mi do oczu, ale bardzo dzielnie je ukrywałam. Wydusiłam tylko "przepraszam" i zamknęłam drzwi. Poleciałam do pokoju i całkiem spokojnie usiadłam na moją wielką pufę/worek. Przeszukałam komodę ze wszystkimi rzeczami i znalazłam butelkę wina. Otworzyłam ją i najspokojniej w świecie wypiłam prawie pół butelki jednym duszkiem. Dziwne było to, że choć bardzo chciałam się popłakać i wyzbyć się wszystkich złych emocji, to nie potrafiłam. Za to tysiące myśli roznosiły mi głowę, cały czas podświadomie mówiłam sobie: "Jak on mógł ci to zrobić. Ty idiotko, przecież nic ci nie obiecywał! Ale powinien chociaż powiedzieć, że to była tylko zabawa"
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Daj mi spokój, chcę pobyć sama!- krzyknęłam myśląc, że to David
- Rose, to ja, Celine. Mogę wejść?
- Tak, wchodź i zamknij za sobą drzwi.
- Widziałam co się stało, ale pomyśl, sama mówiłaś, że nie chcesz z nim być, prawda?- mówiła pocieszająco
- Ale coś do niego czułam. Tak wiem, to nawet nie był mój chłopak, ale powinien mi powiedzieć, nie obraziłabym się, przyjełabym to z godnością, a tak potraktował mnie jak szmatę! Nienawidzę go!- Krzyczałam
- Spokojnie, wiem, to trudne, ale musisz się uspokoić i nie pić tego wina- wyrwała mi butelkę- chyba sama wiesz najlepiej, że zapijanie smutków nic nie daje.
- Wiem, ale można zapomnieć.- powiedziałam
- Od wina nie zapomnisz, szczególnie od tego szajsu, tylko zacznie ci szumieć w głowie. I wiesz co? Musisz z nim pogadać, ale nie dzisiaj, jutro, jak emocje opadną. Powiem mu, żeby przespał się na kanapie.
- Ok, ale nie chcę już dzisiaj wychodzić, przepraszam, ale nie mam siły się bawić. Nie będziesz zła, jeśli położę się spać?- zapytałam
- Nie, ja już też się kładę, tylko wezmę leki i powiem temu casanovie, żeby przekimał na kanapie i zaczekał na ciebie rano, a teraz kładź się, ledwo patrzysz na oczy- uśmiecznęła się moja siostra
- Dobranoc...

8 komentarzy:

  1. Powiedz mi, gdzie leci ta muzyka? Strasznie mnie rozprasza.
    Monique z bloga design-by-monique.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też rozprasza muzyka, ale wystarczy wyłączyć dźwięk ;p
    Fajnie piszesz xD

    Pozdrawiam xD
    http://azjaland.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie piszesz, ogólnie najbardziej podoba mi się końcówka. Jest taka ... prawdziwa.
    Powodzenia w dalszym rozwijaniu bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu połykam twoje rozdziały. Nawet jakbym chciała opisać jak mi się to podoba to i tak brakuje mi do tego słów. Pozdrawiam, oby tak dalej :)

    http://recede-ryan-reynolds-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Gupi facet. Jak zwykle za grosz wyczucia. Z nimi to same problemy...
    Pozdrawiam,
    Ana.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszesz bardzo ciekawie, a to nie jest za bardzo powszechne wśród tych wszystkich blogów dookoła.
    A muzyka... ach, po prostu cudowna <3

    http://uciekacnadno.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh ;/ ci faceci xdd Wspaniały blog i charakter pisania szczerze zazdoroszczę :P
    jest to jeden z moich ulubionych blogów. Obserwuję ♥♥

    zapraszam do mnie :PPP
    http://muffi-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. fajny blog.... zapraszam http://wilczycy454.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń