środa, 1 stycznia 2014

"Now is Good" Rozdział VI

Rano myślałam, że zabiję i siebie i Celine, a to wszystko to była wina Davida. Moja siostra wypiła kolorowego drinka i na prawdę źle się czuła. Nie potrafiłam jej pomóc, chociaż widziałam, jak cierpi. Nienawidziłam jej, przecież zachowała się jak idiotka. O dwunastej w południe nie wytrzymałam i zadzwoniłam po pogotowie. Dowiedziałam się, że to mogło ją zabić. Mimowolnie oczy zaczęły mi wilgotnieć. Patrzyłam jak podłączają ją pod jakieś kabelki i zabierają. Jak na złość rodzice gdzieś wyjechali, a na taksówkę musiałabym czekać ponad godzinę, bo korki. Moją ostatnią deską ratunku był ten cham, Dave. Bez namysłu zadzwoniłam do niego. Gdy wyjaśniłam co zaszło od razu podjechał pod moje lokum. Miałam jeszcze jeden problem, Louis gdzieś zniknął, nie wrócił z wczorajszej imprezy i nie odbierał telefonu. Postanowiłam się jednak teraz tym nie przejmować i wsiadłam do samochodu.
- Hej- przywitał się jakby nigdy nic
- Ty debilu! Ona mogła umrzeć, gdybym tam została nic by się nie stało! Zabrałeś mnie z tamtąd siłą, nigdy ci tego nie wybaczę!- zkrzyczałam go
- Lepiej patrz co wczoraj narobiłaś- pokazał mi telefon z moim nagim zdjęciem- a no właśnie, na tylnym siedzeniu są twoje ciuchy, zabierz je łaskawie jak będziesz wychodzić!- też zaczął krzyczeć
- Co ja zrobiłam? Masakra, oby nikt tego nie widział...- zaczęłam się przejmować
- Już dobrze, na osiedlu była kamera, ale ktoś przez przypadek lekko ją uszkodził- puścił mi oko
- Na prawdę? Zrobiłeś to dla mnie? Dziękuję- posłałam mu ciepły uśmiech
- To twój prezent na urodziny. Wszystkiego najlepszego!- zaczął składać mi życzenia
- Co? O co ci chodzi?- dziwiłam się- A no tak, dzisiaj kończę szesnaście lat, kompletnie o tym zapomniałam. Dziękuję, lepszego prezentu nie mogłeś mi zrobić- ucieszyłam się
- To jeszcze nie wszystko, ale następny prezent dostniesz, jak wrócimy do domu.
Podróż upłynęła nam na takiej właśnie konwersacji. W szpitalu czekała już na mnie mama, która pospiesznie wróciła z jakiejś tam wiochy. Dowiedziałam się, że nasza nieodpowiedzialność była tragiczna w skutkach i przyjaciółka nie może już z nami mieszkać, takie było zalecenie lekarzy. Rodzicielka postanowiła wziąć urlop i przygarnąć chorą. Nie żywiła do mnie urazy. Zamilkła i poinformowała mnie tylko, że najlepiej będzie, jeśli na razie nie będę widywała się z Celine. Te słowa przebiły moje serce jak sztylet. Nie odpowiedziałam, wybiegłam z lecznicy i wpadłąm do auta, w którym siedział już chłopak. Po wyjaśnieniu mu wszystkiego mocno mnie przytulił i zaczął pocieszać. Jeszcze przez chwilkę staliśmy na parkingu, a potem odjechaliśmy. Bardzo zmęczyłam się tą sytuacją i przespałam całą podróż. Gdy byliśmy na miejscu chłopak obudził mnie pocałunkiem w szyję. Otworzył mi drzwi i chwycił za rękę. Pozwoliłam się prowadzić. Wydaliłam ze swojego serca smutek, zastąpiłam go podekscytowaniem. Gdy przekroczyłam próg apartamentu ujrzałam Louisa, trzymał na rękach jakąś białą kuleczkę. Podeszłąm bliżej i dostrzegłam, że to pies rasy West Terier.
- To właśnie jest twój drugi prezent- oznajmił David
- Jaki słodziutki, mogę go potrzymać?- zapytałam
- To twój pies, oczywiście że tak- Lou podał mi zwierzaczka
- To chłopczyk. Pomyśleliśmy, że będzie mniej problemów- uśmiechnął się David
Na początku byłam bardzo szczęśliwa, ale znowu zobaczyłam, jacy oni są nieodpowiedzialni. Kupili pieska, ale o rzeczach dla niego już nie pomyśleli. Maluch miał trzy miesiące i wszystkie potrzebne szczepienia, więc do sklepu zoologicznego zabraliśmy go ze sobą. Chciałam zapłacić, ale chłopcy uparli się, że oni sponsorują. Wzięłam się za wybór przedmiotów. Zdecydowałam się na: niebieskie szelki i smycz od kąpletu, dwie miseczki, parę różnego rodzaju zabawek, szampon dla psów, małe spanko w czarno białą kratkę, karmę i przysmaki dla juniorów. Zwarci i gotowi do rozpoczęcia życia z nowym członkiem rodziny wróciliśmy do domu. Oczywiste było, że posłanie i część zabawek będzie miał u mnie w pokoju. Miski postawiliśmy w jadalni, a resztę zabaweczek w salonie. Zmęczeni rozsiedliśmy się na kanapie i głaskaliśmy psa.
- Jak go nazwiesz?- zapytał młodszy brat
- Nie myślałam o tym, ale chyba Charlie. Co wy na to?- zapytałam zadowolona ze swojego wyboru
- Całkiem niezłe, a tobie się podoba, Charlie?- David zwrócił się do psa
Pupilek zaszczekał. Był już dość wytresowany, bo nie siusiał w domu jeśli wyprowadzało się go często oraznie bał się ludzi i był bardzo przyjacielski. Naszą sielankę przerwał dzwonek do drzwi. To była mama.
- Przyszłam po parę ubrań Celine, gdzie jest jej pokój?- zapytała szorstko
- Czy ona chce z tobą mieszkać?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- To czego ona chce nie jest ważne. Najwięszką wagę ma jej życie, a nie jakieś zachcianki- orzekła- A co ja tu widzę? Pies? Tylko mu nie dajcie drinka, a z resztą róbcie co chcecie, ciekawa jestem co zrobicie, gdy nie będziecie potrafili podołać zajmowaniu się tym zwierzątkiem.- potem bez słów poszła na górę, otworzyła wszystkie pokoje i w końcu znalazła ten Celine. W mieszkaniu panowała grobowa cisza. Nawet bardzo rozbrykany charlie tylko jadł po cichu. Wreszcie mama wyszłą z torbą w ręku i zatrzasnęła drzwi nawet się z nami nie rzegnając. Nagle wpadłam na genialny pomysł.
- Wiesz co Dave? Jeśli chciałbyś, to możesz zamieszkać z nami. w końcu pokój Cel stoi pusty i raczej nie prędko ktoś go zajmie. Moja matka nie wypóści jej chyba do samego końca- posmutniałam
- Dzięki za propozycję, chyba ją przyjmę- uśmiechnął się
Chociaż dostałam super prezent, to i tak inaczej wyobrażałam sobie moje urodziny. Siedziałam na moim łóżku i patrzyłam na śpiącego maluszka. Nagle ktoś po cichu otworzył  drzwi. Domyślałam się kto to i się nie pomyliłam. Obok mnie usiadł Dave. Wyciągnął zza koszuli butelkę bardzo drobiego wina. Na szczęście było już otworzone. Pierwsze co chciałam zrobić, to iść po jakieś szkło, ale chłopak zatrzymał mnie i napił się z gwinta, potem podał butelkę mi, zrobiłam to samo. Nawet nie wiem kiedy opróżniliśmy całą butelkę, a potem jeszcze dwie. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale tak szumiało mi w głowie, że położyłam się na poduszkę i pociągnęłam za sobą Davida. Zaraz zasnęliśmy, chociaż słyszeliśmy piski Charliego, który chciał iść na dwór. Gdy miałam już zamknięte oczy usłyszałam głos Louisa, który zawołał pieska i wyprowadził go. Powiedziałam tylko "dziękuję" i odpłynęłam...


Przepraszam, że nie dodałam wczoraj rozdziału, 
ale sami rozumiecie, Sylwester. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba,
ale moim zdaniem jest do niczego.
Następny dodam, jak będzie 8 komentarzy ;)

5 komentarzy:

  1. Wow, świetnie budujesz emocje. Bardzo podoba mi się rozdział i jestem pozytywnie nastawiona do następnego. Z chęcią przeczytam ;) Jedna moja uwaga to muzyka. Bardzo mnie rozprasza i nie lubię rihanny (bez obrazy dla fanów). Nie było by tak źle gdyby dało się ją wyłączyć, ale nie widzę nigdzie przycisku pauzy.

    Pozdrawiam i zapraszam!

    http://recede-ryan-reynolds-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się bardzo podoba ten rozdział :) nie jestem do końca w temacie i będę musiała wrócić kilka rozdziałów do tyłu. Coś mi się wydaje, że szykuje się tu powoli jakiś romans :D a ten piesio musiał być słodki <3 poza brakiem kilku kropek na końcu zdania nie mam żadnych uwag :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    http://always-be-where-you-are.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. K-O-C-H-A-M. Uwielbiam takie odpowiadania :) Wpsaniale piszesz, bardzo mi się podoba :) Nominuję cię do Liebster Award! Więcej informacji: http://nicniedasiecofnac.blogspot.com/2014/01/czesc-wszystkim-wiec-na-poczatku-bardzo.html
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. hej :D u mnie nowa notka :D Serdecznie zapraszam
    http://tajemnice-trzeciego-wymiaru.blogspot.com/
    Informuję gdyż zostawiłaś u mnie komentarz i napisałaś, że czekasz na next'a
    (jeśli nie chcesz być informowana to mnie poinformuj ^^")

    OdpowiedzUsuń
  5. 21 years old Structural Engineer Valery Burnett, hailing from Kelowna enjoys watching movies like "Resident, The" and Baseball. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Ferrari 250 SWB Berlinetta. przejsc do mojego bloga

    OdpowiedzUsuń